PKP zaczęły negocjacje z energetyką

Cezary Pytlos
opublikowano: 2000-08-30 00:00

PKP zaczęły negocjacje z energetyką

Zarząd PKP i zakłady energetyczne, którym firma jest winna ponad 180 mln zł, rozpoczęły negocjacje w sprawie rozłożenia zobowiązań. Oserwatorzy rynku nie wróżą im powodzenia.

Ze względu na brak płynności z regulowaniem należności PKP wobec zakładów energetycznych, Jerzy Widzyk, minister transportu, zlecił zarządowi PKP podjęcie natychmiastowych działań zmierzających do zawarcia z ZE porozumień o spłatach ratalnych.

— W czerwcu PKP podpisały już porozumienie o spłatach ratalnych swoich należności wobec 15 ZE, lecz nie wywiązały się z części tych umów z powodu zablokowanych kont. Dlatego minister zalecił renegocjowanie umów z tymi firmami i podjęcie rozmów z kolejnymi. Ma to nastąpić jak najszybciej, ale minister nie wskazał terminu zakończenia rozmów — twierdzi Elżbieta Jeranowska z resortu transportu.

Do rozmów z zakładami zarząd PKP niezwłocznie przystąpił. Nie należy się jednak spodziewać ich sukcesu.

— Rozbieżności są zbyt duże, żeby można osiągnąć kompromis. Zarząd PKP liczy na rozłożenie na raty wszystkich zobowiązań, a zakłady energetyczne są skłonne rozmawiać o rozłożeniu tylko odsetek. Działania strony rządowej nie byłyby pozorowane, gdyby gabinet zdecydował się dać ZE w zamian jakieś ulgi — twierdzi Henryk Klimkiewicz, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Szacuje się, że zobowiązania PKP wobec ZE przekraczają 180 mln zł.

— Ustawa o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji PKP uruchamia środki m.in. na spłatę podstawowych zadłużeń, w tym za energię elektryczną. Środki pochodzące z emisji obligacji mogą być przeznaczone na zakup energii i paliwa trakcyjnego — twierdzi Elżbieta Jeranowska.

Wdrażanie przepisów ustawy rozpocznie się jednak pod koniec tego roku i będzie procesem rozłożonym w czasie.

— Przyjęcie ustawy niczego nie załatwi, choćby dlatego, że emisje obligacji mają pokryć zobowiązania PKP na dzień 30 czerwca, a przecież do dnia wejścia w życie jej przepisów upłynie jeszcze trochę czasu i długi jeszcze wzrosną — twierdzi Henryk Klimkiewicz.