Płace nie reagują na inflację

Ignacy Morawski
opublikowano: 2021-11-21 20:00

Płace zwalniają w kierunku 8-procentowej dynamiki, a ceny przyspieszają. Wkrótce realny wzrost wynagrodzeń będzie bliski zera.

Dynamika wynagrodzeń w Polsce na razie nie reaguje na wysoką inflację. Z krótkookresowego punktu widzenia oznacza to pogorszenie standardu życia. Z punktu widzenia stabilności gospodarki - a tym samym standardu życia w dłuższym okresie -może to być jednak zjawisko pozytywne. Krótkotrwały dyskomfort związany z niższą dynamiką płac jest niezbędny, by uniknąć radykalnego zacieśnienia polityki pieniężnej i scenariusza walki z inflacją poprzez recesję.

W październiku przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach zatrudniających co najmniej 10 osób wzrosło o 8,4 proc. rok do roku, wobec wzrostu o 8,7 proc. we wrześniu. To wciąż bardzo wysoka dynamika, ale widać również coraz więcej oznak lekkiego spowolnienia płac. Pokazuję to na wykresie. Średnia zmiana przeciętnego wynagrodzenia z miesiąca na miesiąc wynosi obecnie ok. 0,6 proc., co przekłada się na ok. 7,5-8 proc. w ujęciu rocznym. Jest to mniej niż w poprzednich miesiącach. Następuje zatem pewna normalizacja.

Jeżeli obecna dynamika nominalna płac się utrzyma, to w ujęciu realnym wejdą one wkrótce w stagnację. Inflacja bowiem zbliża się do 7 proc., a wkrótce może sięgnąć 8 proc. Konsumenci już negatywnie to odczuwają. Mierzony przez GUS indeks nastrojów konsumenckich spadł bardzo mocno w październiku i listopadzie, jest już teraz niewiele wyższy niż w czasie dużej fali pandemii na przełomie 2020 i 2021 r. Rząd szuka sposobów, by ulżyć pracownikom, i ma zamiar wprowadzić działania mitygujące efekty wzrostu cen. Będzie to jednak bardzo trudne, bo walka z efektami bieżącej inflacji może utrudnić stabilizowanie inflacji w perspektywie dwóch lat.

Obniżenie dynamiki realnych płac to z punktu widzenia stabilności gospodarki paradoksalnie korzystne zjawisko. Najgorszy byłby scenariusz, w którym firmy zaczęłyby się zgadzać na mocniejsze podwyżki wynagrodzeń, przerzucając to jednocześnie na ceny. Oznaczałoby to, że przejściowy wzrost inflacji zakorzeni się w gospodarce i może w niej zostać na dłużej. Nieznaczne schłodzenie dzięki niższej dynamice płac może pozwolić uniknąć takiego zakorzenienia i tym samym ułatwić powrót inflacji w okolice 2-4 proc. do 2023 r.

Sądzę, że zdrowy wzrost płac w Polsce powinien mieścić się w granicach 6-8 proc. Wtedy płace rosłyby lekko szybciej niż wynosi realna dynamika wydajności pracy powiększona o cel inflacyjny banku centralnego, zapewniając zrównoważony podział dochodu między pracodawców a pracowników. Można nawet argumentować, że korzystny dla gospodarki jest wzrost płac przekraczający sumę wspomnianych wyżej wskaźników, bo wtedy pracodawcy, mierząc się z bodźcami kosztowymi, są zmuszeni do innowacji. Jeżeli jednak płace rosną dużo szybciej, wprawiają w ruch niezdrowy dla gospodarki mechanizm szybszego podnoszenia cen.