„Puls Biznesu”: Czy płacenie podatków uważa pan za przejaw patriotyzmu, a optymalizację podatkową za jego brak?
Jacek Krawiec: Patriotyzm to coś zdecydowanie więcej niż umowa między obywatelem a państwem. Każdy z nas korzysta z tego, co jest finansowane z pieniędzy publicznych. Dlatego płacenie podatków jest obywatelską powinnością, a nie przejawem patriotyzmu. System podatkowy powinien być jednak na tyle ja przejrzysty i prosty, by nie było pokusy poszukiwania optymalizacji podatkowej. To jest powinność państwa.
Czy i jak można być gospodarczym patriotą i nie zaprzeczyć idei wolnego i równego rynku europejskiego?
Zacznijmy może od tego, że patriotyzm jest postawą „za”. Za świadomym wyborem dobrych, podkreślam — dobrych, produktów lokalnych, za ich wspieraniem zarówno przez konsumentów, jak i państwo. Przy czym patriotyzm może mieć różny zasięg — od regionów, poprzez kraje, aż do poziomu ponadpaństwowego. Dziś, kilkadziesiąt lat po powstaniu wspólnej Europy i kilka lat po wybuchu kryzysu, którego jedną z przyczyn było wyprowadzenie milionów miejsc pracy poza Europę, można sobie wyobrazić kampanię „Buy European”, choć pewnie taka akcja byłaby już niebezpiecznie blisko „ciemnej strony mocy”, czyli nacjonalizmu gospodarczego, który jest przede wszystkim postawą „przeciw”, blokującą graczy spoza danego obszaru tylko dlatego, że nie są „nasi”. PKN Orlen ma rafinerie w trzech krajach oraz własne stacje w czterech krajach Unii Europejskiej. Czesi, Litwini i Niemcy kupują paliwo w naszej sieci, bo ich zdaniem oferujemy lepsze warunki niż konkurencja. Czy nie są gospodarczymi patriotami? Choć wywodzimy się z Polski, tam płacimy podatki, w ich krajach tworzymy miejsca pracy…
Przez lata Polska konkurowała kosztami pracy, ale w globalizującej się gospodarce jest to coraz trudniejsze. Co może i powinno być nową polską specjalnością biznesową? Jak ją wesprzeć i wypromować?
Polska nadal konkuruje kosztami pracy, bo płace są u nas niższe niż np. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Francji — przy wysokich kwalifikacjach polskich pracowników. Naszym problemem jest słabe wykorzystywanie potencjału intelektualnego w kreowaniu wartości. Najlepiej zarabia się na dobrych pomysłach, które — w odpowiednich warunkach — przeradzają się w komercyjne sukcesy, czyli innowacje. Wiąże się z tym jednak ryzyko, które trzeba zaakceptować, bo nie każdy dobry pomysł przeradza się w komercyjny sukces. Wskazywanie dziedzin „skazanych na sukces” nie ma sensu we współczesnym świecie. Ważne jest natomiast, by bankructwo ryzykownego projektu, jakim jest każda innowacyjna firma, nie wiązało się ze stygmatyzowaniem i bankructwem pomysłodawcy, bo szybko nam ich zabraknie. Elastyczność i gotowość na eksperymenty z nowymi pomysłami to tak naprawdę jedyna recepta na sukces, w każdej branży.
Czy Polska to miejsce przyjazne biznesowi?
Na początku warto podkreślić, że żyjemy w jedynym kraju UE, w którym w ostatnich pięciu latach nie było spadku PKB. Twierdzę zatem, że co do zasady to Polska jest miejscem przyjaznym dla biznesu. Potwierdzają to statystyki napływu kapitału. Oczywiście daleko nam do doskonałości, ale proszę wskazać kraj, gdzie bankructw jest tak niewiele, jak u nas.
W Polsce słowa: przedsiębiorca, menedżer mają negatywne konotacje? Jak można to zmienić?
Mamy blisko 2 miliony przedsiębiorstw niefinansowych, z czego ponad 90 proc. należy do osób fizycznych. Pracuje w nich ponad 9 milionów osób. Miejsca pracy i dochody powstają w firmach, zakładanych i kierowanych przez przedsiębiorców i menedżerów. Ciekaw jestem, czy ktoś kiedyś probował zabadać statystykę, ile przeciętnie propozycji spotkań ma ktoś, kto na portalu randkowym przedstawia się jako „przedsiębiorca”, a ile ktoś, kto swój zawodowy status określa jako „inne”... Moim zdaniem, nie jest prawdą, że menedżerowie i przedsiębiorcy są z definicji źle oceniani.
„Kochajmy Polskę bogatą” — to hasło przewodnie debaty „Czas na patriotyzm gospodarczy“. Dlaczego Polacy są dumni z sukcesów Justyny Kowalczyk, a sukcesów naszych przedsiębiorców nie zauważają?
Wokół gospodarki nie ma takiego medialnego szumu, jak wokół mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. I całe szczęście, bo biznes to nie wyścigi po medal. Poza tym większość dorosłych Polaków ma za sobą wspomnienie Peerelu, gdzie wokół zamożności kreowano zdecydowanie złą atmosferę. Ale to się zmienia, bo coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że podstawą dobrobytu państw jest zamożność jego obywateli.
To przedsiębiorcy stoją za rozwojem kraju. Czy doczekamy się, że politycy to dostrzegą?
I przedsiębiorcy grzeszą, odmawiając politykom ojcostwa polskiego sukcesu, i politycy mają tendencję do podkreślania tylko swoich zasług. Prawda jest taka, że najbardziej elastycznie i inteligetnie prowadzone firmy nie wytworzą wzrostu PKB, gdy otoczenie makro ciągnie w dół. Podobnie najbardziej stabilne makro to za mało, gdy biznes jest rozleniwiony i lękliwy. Cała sztuka polega na tym, żeby o tym rozmawiać i rozumieć się wzajemnie. Z tym chyba ciągle jest pewien problem. Dlatego nie mieliśmy żadnych wątpliwości, angażując się w udział i wsparcie debaty o patriotyzmie gospodarczym.