Zapowiedź walki PiS i PO z korupcją rozbudziła nadzieje przedsiębiorców. Obie partie nie chcą ich zawieść.
Czyżby szło na lepsze? Przedsiębiorcy, zniesmaczeni aferami czteroletnich rządów SLD, wierzą, bo chcą wierzyć, że nowy rząd PiS i PO, zapowiadający walkę z korupcją, dotrzyma słowa.
Radykalne rozwiązania
Marek Jurek, poseł PiS, nie ma wątpliwości, że większy optymizm przedsiębiorców jest związany przede wszystkim z naciskami opinii publicznej oraz zapowiedziami represji ze strony przejmującej władzę opozycji.
— Tu nie można zadowolić się ani ograniczeniami, ani korzystnym trendem, tylko likwidacją zjawiska — uważa Marek Jurek.
PiS zapowiada więcej jawności, czytelne kryteria w przyznawaniu pieniędzy publicznych oraz stworzenie urzędu antykorupcyjnego.
— Będziemy także dążyli do wyeliminowania zawieszenia kary w przypadku współpracy informatorów z wymiarem sprawiedliwości. Udało się nam przekonać opinię publiczną i PO, że łatwiej wprowadzić niski próg kary, niż bronić bezkarności urzędników — twierdzi Marek Jurek.
Zdaniem Julii Pitery z Transparency International, która dostała się do Sejmu z listy Platformy, informacja o pozytywnych nastrojach wśród biznesu to dobry sygnał, a jednocześnie duże zobowiązanie dla przyszłego rządu.
— Jeżeli zrodzone nadzieje nie zostaną wypełnione choć w części, to jest niemal pewne, że za cztery lata wyborcy nie dadzą już politykom kolejnej szansy — ostrzega Julia Pitera.
PO zamierza walczyć z korupcją, realizując trzypunktowy program: uproszczenie podatków, obniżenie kosztów pracy i pociąganie urzędników do odpowiedzialności.
— Obniżenie kosztów pracy może znacznie ograniczyć szarą strefę. Nie jest bowiem prawdą, że przedsiębiorcom jest wszystko jedno, czy działają poza marginesem prawa, czy też nie — podkreśla Julia Pitera.
Nie mylić pojęć
Jeremi Mordasewicz, wiceprezydent PKPP Lewiatan, zauważa, że wśród przedsiębiorców często można spotkać opinię, że dążenie do przejrzystości procedur wyhamuje procesy inwestycyjne.
— To nieporozumienie. Rzeczywistymi przyczynami są bowiem źle sformuowane przepisy (m.in. o przetargach) oraz słabe doświadczenie kadr w korzystaniu z ustawy o zamówieniach publicznych. Obrazu zaś dopełnia charakterystyczne dla Polaków odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę — zaznacza Jeremi Mordasewicz.