Jeśli uczyć się łupków, to za granicą. Do takiego wniosku doszedł najwyraźniej zarząd PKN Orlen. Z naszych informacji wynika, że przygląda się zagranicznym aktywom produkującym gaz i ropę ze źródeł niekonwencjonalnych.

— Analizowane są złoża produkcyjne, nie poszukiwawcze. Chodzi o to, żeby pozyskać w ten sposób za jednym zamachemknow-how potrzebny do uruchomienia eksploatacji łupków w Polsce, fachowców oraz wpływy z wydobywanych surowców — mówi nasze źródło. Nie wskazuje, o który region świata chodzi, ale trudno sobie wyobrazić, żeby to nie była Ameryka Północna, czyli Stany Zjednoczone lub Kanada. Oba te kraje przodują w poszukiwaniach gazu z łupków, dominują też, jeśli chodzi o technologię.
Własna technologia
Plan zakupu zagranicznych aktywów produkcyjnych w tym regionie może być konsekwencją fiaska pierwszego szczelinowania hydraulicznego, który Orlen przeprowadziłna odwiercie łupkowym w Syczynie. Z testów wynikło, że opłacalne wydobycie gazu będzie tam niemożliwe, a na pewno nie przy dostępnej dziś technologii. „Był to prawdopodobnie najbardziej złożony i intensywny zabieg na złożu gazu niekonwencjonalnego w Europie. Wstępne wnioski wskazują, że obecnie dostępne technologie — w większości adaptowane z Ameryki — nie są w pełni dostosowane do eksploracji polskich pokładów łupków gazonośnych, które różnią się właściwościami i inaczej reagują na te same procesy technologiczne” — podkreślił Orlen w komunikacie.
Wygląda więc na to, że Orlen poważnie wziął się za pracę nad know-how. Nie powinien zwlekać. Przygotowuje się przecież już do drugiego szczelinowania hydraulicznego, tym razem na odwiercie Berejów na Lubelszczyźnie. I będą kolejne. Tomaszowi Kasowiczowi, analitykowi Domu Maklerskiego BZ WBK, ten plan się podoba.
— Widać, że na lokalnym łupkowym podwórku pod względem technologicznym radzimy sobie średnio. Plan zakupu funkcjonującego już aktywa w regionie, gdzie biznes łupkowy jest już rozwinięty, wygląda więc logicznie. To przecież jedyny sposób na zdobycie praktycznego doświadczenia w tej dziedzinie. Poza tym ryzyko przy takiej transakcji będzie ograniczone i obejmie głównie cenę, a nie kwestię dostępności złóż — zauważa Tomasz Kasowicz.
Są pieniądze na przejęcia
Tomasz Kasowicz przypomina ponadto, że na świecie wszystkie firmy rafineryjne rozwijają dziś upstream (wydobycie), bo na samej marży przerobowej nie osiągają satysfakcjonujących zysków. Do tej pory zagraniczna ekspansja Orlenu koncentrowała się na biznesie rafineryjnym, petrochemii i detalu.
— Również dla Orlenu upstream, poza petrochemią, jest jedyną sensowną drogą rozwoju — uważa Tomasz Kasowicz.
W tym kierunku idzie zresztą przyjęta w zeszłym roku strategia Orlenu. Oprócz aktywów niekonwencjonalnych interesują go również konwencjonalne aktywa produkujące ropę i gaz. Na upstream strategia przewiduje budżet w wysokości 2,4 mld zł, ale koncern jest również gotowy uruchomić dodatkowe pieniądze, nawet do 2,7 mld zł. Mogłyby zostać wykorzystane m.in. na przejęcia, choć gros pójdzie na wiercenie w Polsce.