Po artykule PB śledczy prześwietlą syndyka

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2023-12-10 20:00

Upadłości niedużej spółki Bio-Energio-Chemia towarzyszyły tak osobliwe zdarzenia, że sprawą zajęła się druga już prokuratura.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie nietypowe zdarzenia nastąpiły za kulisami upadłości spółki BioEnergioChemia (BECh), o której PB napisał pierwszy raz dwa miesiące temu
  • w jakiej sprawie, po tej naszej publikacji, wszczęła śledztwo Prokuratura Okręgowa w Katowicach
  • czego dotyczy drugie śledztwo prowadzone przez specjalny Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej
  • i co to wszystko ma wspólnego z 430,5 tys. zł w gotówce, przekazanymi w pudełku?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dwa miesiące temu ujawniliśmy w PB kulisy upadłości spółki Bio-Energio-Chemia (BECh), których kwintesencją było wręczenie prawnikowi pudełka z 430,5 tys. zł za doprowadzenie do zakupu tej firmy od syndyka (w obecności tegoż syndyka). Opisanymi przez PB wydarzeniami zainteresowała się prokuratura.

— 9 listopada 2023 r. wszczęliśmy śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez syndyka masy upadłości BECh w okresie od kwietnia do czerwca 2017 r. w toku czynności mających na celu sprzedaż majątku upadłej spółki ze szkodą dla interesów jej wierzycieli — informuje Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Cenna kwasówka i pudełko z kasą

Upadłość BECh katowicki sąd ogłosił 20 kwietnia 2017 r., jednocześnie zatwierdzając tzw. pre-pack, czyli sprzedaż firmy za 940 tys. zł. Formalnym nabywcą był Dawid S., ale transakcję finansowała spółka Stal-Met Nieczaj (S-MN) faktycznie kontrolowana przez Grzegorza N., potentata branży rozbiórkowej oraz odzyskiwania i handlu złomem, który ma na koncie prawomocne wyroki za oszustwo, niepłacenie podatków, sfałszowanie dokumentu i działanie na szkodę wierzycieli.

To właśnie ten biznesmen w październiku 2016 r. podpisał w imieniu S-MN umowę na obsługę prawną z Ryszardem Zymkiem, radcą prawnym specjalizującym się m.in. w sprawach upadłościowych, a w przeszłości też syndykiem wyznaczanym do tej roli głównie przez sąd w Katowicach. Umowa dotyczyła m.in. nabycia nieruchomości należącej do BECh zlokalizowanej na terenie zakładów Grupy Azoty Zakłady Azotowe Kędzierzyn (GA ZAK). Grzegorz N. był zainteresowany działką, bo znajdował się na niej cenny złom: tzw. kwasówka, czyli stal kwasoodporna.

Syndykiem BECh był Sebastian Lechkun, jeden z niewielu doradców restrukturyzacyjnych, któremu odebrano licencję (w 2022 r. za rażące uchybienia w wykonywaniu obowiązków w innej upadłości). To on 6 czerwca 2017 r. podpisał z Dawidem S. umowę sprzedaży przedsiębiorstwa BECh za 940 tys. zł, czyli za kwotę prawie dwa razy mniejszą niż wartość, na jaką nieruchomość BECh została oszacowana w podobnym czasie na zlecenie komornika (1,72 mln zł).

Dwa dni później Grzegorz N. wręczył Ryszardowi Zymkowi 430,5 tys. zł. To, że pieniądze przekazał w pudełku, wiadomo z… zeznań Sebastiana Lechkuna, które złożył w sądzie w Opolu przed sędzią komisarzem S-MN (w styczniu 2019 r. ta spółka również zbankrutowała). Syndyk BECh był świadkiem tej nietypowej transakcji.

Nagrania i zaprzeczenia

Dziś Sebastian Lechkun twierdzi, że znalazł się tam… przypadkowo, „bo miał coś akurat do załatwienia” w kancelarii Ryszarda Zymka. Ten z kolei pytanie PB o obecność syndyka BECh przy wręczaniu pudełka z prawie 0,5 mln zł pozostawił bez odpowiedzi, a Grzegorz N. zasłonił się niepamięcią. I on, i Ryszard Zymek rozliczenie gotówkowe tłumaczą tym, że S-MN miał zablokowane rachunki bankowe. Podkreślają, że przekazana kwota wynikała z umowy z października 2016 r. (przewidywała wynagrodzenie za sukces w wysokości 350 tys. zł netto, czyli 430,5 tys. zł brutto).

Co innego Grzegorz N. mówił w trakcie rozmów z Marcinem Kubiczkiem, syndykiem S-MN, i jego pełnomocnikami (PB dysponuje nagraniami z tych rozmów). Biznesmen przyznawał, że 430,5 tys. zł przekazał Ryszardowi Zymkowi w ramach rozliczeń za załatwienie, by w sądzie katowickim została ogłoszona upadłość BECh, a w ramach tej procedury S-MN mógł przejąć jej nieruchomość. Według Grzegorza N. cały proces, którego częścią było przeniesienie siedziby BECh do Katowic (co sprawiało, że to sąd z tego miasta rozpatrywał wniosek o upadłość), miał być zaproponowany m.in. przez Sebastiana Lechkuna. I to on, jak twierdzi na nagranych rozmowach Grzegorz N., miał nie tylko zostać tymczasowym nadzorcą sądowym i syndykiem BECh (do czego potem doszło), ale nawet przygotowywać wniosek o upadłość spółki.

Pytany o to dziś Grzegorz N. twierdzi, że „nie formułował takich wypowiedzi” i kategorycznie wszystkiemu zaprzecza. W całości kwestionuje i odrzuca te „insynuacje” również Ryszard Zymek, a Sebastian Lechkun zapewnia, że stwierdzenia, które przywołujemy, „nie są zgodne z prawdą”. Czy Grzegorz N. mówił prawdę kiedyś, czy mówi teraz, wyjaśni zapewne śledztwo prokuratury, a nawet dwa.

Drugie śledztwo

Oprócz wszczętego ostatnio przez prokuraturę z Katowic śledztwa już od ponad trzech lat w toku jest bowiem jeszcze jedno. Z zawiadomienia Marcina Kubiczka, syndyka S-MN, prowadzi je specjalny Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej zajmujący się m.in. sytuacjami, gdy o przestępstwa podejrzewa się sędziów. Z naszych informacji wynika, że dopiero po artykule PB mocno ślimaczące się śledztwo wreszcie nabrało dynamiki, a Prokuratura Krajowa m.in. wezwała na przesłuchania byłych współpracowników Grzegorza N. Na razie jednak ani w tym, ani w tym katowickim, dopiero co wszczętym śledztwie, nikomu nie przedstawiono zarzutów.

To, że upadłości BECh towarzyszyły nieprawidłowości, potwierdziły już sądy w wyniku działań GA ZAK. Z jednej strony zostały uchylone postanowienia o upadłości BECh w formie pre-packu i o prawomocności tej upadłości (to drugie sędzia komisarz wydał przed publikacją obwieszczenia umożliwiającego zażalenie na pre-pack). Z drugiej sąd prawomocnie uznał, że umowa sprzedaży BECh jest nieważna i jako taka nie mogła wywołać żadnych skutków prawnych.

To m.in. dlatego Marcin Kubiczek jako syndyk S-MN zażądał zwrotu 430,5 tys. zł. Początkowo Ryszard Zymek nie chciał tego zrobić, odmowę tłumacząc szerokim zakresem czynności wykonanych w ramach realizacji umowy z października 2016 r. a dotyczących nie tylko BECh, ale też upadłości innych firm. Ostatecznie zwrócił jednak pieniądze — już nie w pudełku, lecz przelewem. Tłumaczy, że zrobił to ze względu na zwrotne przeniesienie nieruchomości z Dawida S. na BECh i mimo że usługi prawne wykonał „w całości i w sposób należyty”.