Minister zdrowia, jak na doktora medycyny przystało, zabrał się do uzdrawiania. Zaczął od systemu refundacji leków. Po zabiegu część specyfików, do których dopłaca państwo, miała zdrożeć, aby inne mogły stanieć. Wyszło średnio, bo większość zdrożała, a protestują wszyscy: od koncernów farmaceutycznych, przez emerytów, związki zawodowe, aż po feministki. Złośliwi doradzają szefowi resortu, aby wrócił do tego, na czym się zna, czyli leczenia nadciśnienia. Minister jednak się nie zraża i zapowiada, że już na jesieni uzdrowi po raz drugi. Tym razem cały system opieki zdrowotnej. Znikną kolejki w przychodniach i problemy szpitali. Pesymiści ostrzegają, że jeżeli druga kuracja pana ministra będzie podobna do tej pierwszej, to od jesieni średnia długość życia Polaków może ulec drastycznemu skróceniu. Optymiści uspokajają. W końcu minister jako lekarz składał przysięgę Hipokratesa i jeżeli nawet za pierwszym razem jej nie dotrzymał, to już na pewno za drugim mu się uda.