Do dziś Bruksela czeka na decyzję Stoczni Gdańsk o redukcji mocy i wyjaśnienia dotyczące planu naprawy.
Komisja Europejska chce, by Stocznia Gdańsk zamknęła dwie z trzech funkcjonujących pochylni. Dziś mija termin, który dała stoczni na decyzję.
Przedstawiciele stoczni mają pretensje o to, że z trzech stoczni ta z Gdańska otrzymała najniższą pomoc, a to właśnie od niej Bruksela żąda największej redukcji mocy. Dla porównania: Stocznia Szczecińska Nowa ma zamknąć jedną z trzech pochylni, a Gdynia — jeden z trzech doków.
Stocznia Gdańsk jest w trudniejszej sytuacji, bo —według informacji „PB” — miała problem z udowodnieniem Komisji Europejskiej, że rzeczywiście będzie potrzebowała pochylni do budowy statków. Nie mogła przedstawić wieloletniego programu kontraktacji, bo ciągłe groźby o redukcji mocy nie są najlepszą zachętą dla armatorów.
Czy tym razem uda się przekonać urzędników Brukseli do zmiany zdania?
— Przesłaliśmy — już po raz trzeci — nasze odpowiedzi na pytania przedstawicieli komisji i uważamy, że nie powinna mieć żadnych wątpliwości — mówi Andrzej Buczkowski, wiceprezes Stoczni Gdańsk.
Stocznia potrzebuje pochylni jeszcze minimum przez trzy lata. Przez ten czas ma zainwestować w pływający dok, o czym „PB” pisał 9 lipca. Pieniądze na ten cel ma uzyskać z dokapitalizowania 300-400 mln zł.