Polacy chcą zasypać technologiczną przepaść

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2015-09-15 08:00

Jesteśmy głodni innowacji bardziej niż bogatsze społeczeństwa. Czy małe i średnie firmy będą umiały na tym coś ugrać?

Niedawno Edelman przeprowadził ankietę dotyczącą tego, czy społeczeństwa chcą, aby firmy wprowadzały innowacje szybciej. Sondaż zrealizowano w 27 krajach. Okazało się, że zwolenników błyskawicznego wdrażania nowinek więcej jest w Polsce niż na Zachodzie. Badania powtórzono, bo analitycy nie wierzyli w wyniki. Ale wyszły identyczne.

IŚĆ ZA CIOSEM:
IŚĆ ZA CIOSEM:
Firmy powinny maksymalnie wykorzystać otwartość naszego społeczeństwa na innowacje i jak największą część swoich przychodów przeznaczać na badania i rozwój — mówi Dominik Walknowski, dyrektor działu technologii i innowacji w Edelman Polska.
SZYMON.LASZEWSKI

— Wnioski, które płyną z raportu „Edelman Trust Barometer 2015”, mogą dziwić. Stereotyp o polskim konserwatyzmie głęboko zakorzenił się w naszych głowach. Wygląda jednak na to, że nie powinniśmy mieć kompleksów — komentuje Dominik Walknowski, dyrektor działu technologii i innowacji w Edelman Polska. Zamiast jednak chełpić się swoją otwartością na nowe, lepiej zapytać, co to oznacza dla krajowych przedsiębiorstw. Czy dzięki tej cesze nasze firmy, nie wyłączając małych i średnich, mogą wreszcie oferować najbardziej „odjechane” i nietuzinkowe produkty i usługi?

Nadrabiamy zaległości

Dominik Walknowski gasi nieco nasz entuzjazm, przypominając, że najwięcej innowacji powstaje i znajduje zastosowanie w Ameryce, Europie Zachodniej i na Dalekim Wschodzie. Odzwierciedleniem jest liczba patentów zarejestrowanych przez Światową Organizację Własności Intelektualnej. A zauważany w społeczeństwach rozwiniętych opór przed nowością — twierdzi — w dużym stopniu wynika z przesytu.

— Wielu Polaków ciągle jeszcze pamięta czasy, kiedy o konsumpcyjnych dobrach będących owocem zaawansowanej myśli technicznej można było sobie tylko pomarzyć. Dziś, gdy nasze zarobki rosną, coraz trudniej odmówić sobie przyjemności korzystania z markowych gadżetów — tłumaczy przedstawiciel polskiego oddziału Edelmana.

Niedawno Edelman przeprowadził ankietę dotyczącą tego, czy społeczeństwa chcą, aby firmy wprowadzały innowacje szybciej. Sondaż zrealizowano w 27 krajach. Okazało się, że zwolenników błyskawicznego wdrażania nowinek więcej jest w Polsce niż na Zachodzie. Badania powtórzono, bo analitycy nie wierzyli w wyniki. Ale wyszły identyczne.

— Wnioski, które płyną z raportu „Edelman Trust Barometer 2015”, mogą dziwić. Stereotyp o polskim konserwatyzmie głęboko zakorzenił się w naszych głowach. Wygląda jednak na to, że nie powinniśmy mieć kompleksów — komentuje Dominik Walknowski, dyrektor działu technologii i innowacji w Edelman Polska.

Zamiast jednak chełpić się swoją otwartością na nowe, lepiej zapytać, co to oznacza dla krajowych przedsiębiorstw. Czy dzięki tej cesze nasze firmy, nie wyłączając małych i średnich, mogą wreszcie oferować najbardziej „odjechane” i nietuzinkowe produkty i usługi?

Nadrabiamy zaległości
Dominik Walknowski gasi nieco nasz entuzjazm, przypominając, że najwięcej innowacji powstaje i znajduje zastosowanie w Ameryce, Europie Zachodniej i na Dalekim Wschodzie. Odzwierciedleniem jest liczba patentów zarejestrowanych przez Światową Organizację Własności Intelektualnej. A zauważany w społeczeństwach rozwiniętych opór przed nowością — twierdzi — w dużym stopniu wynika z przesytu.

— Wielu Polaków ciągle jeszcze pamięta czasy, kiedy o konsumpcyjnych dobrach będących owocem zaawansowanej myśli technicznej można było sobie tylko pomarzyć. Dziś, gdy nasze zarobki rosną, coraz trudniej odmówić sobie przyjemności korzystania z markowych gadżetów — tłumaczy przedstawiciel polskiego oddziału Edelmana.

Wtóruje mu Kajetan Terlecki, dyrektor sprzedaży w spółce Geopryzmat, zdaniem którego chłoniemy nowe technologie jak gąbka wodę, bo przez lata byliśmy pozbawieni dostępu do nich i teraz nadrabiamy zaległości. Zaznacza jednak, że produkty i usługi, którymi zachwycają się Polacy, często są czymś zwyczajnym w oczach mieszkańca tzw. starej Unii. Jako przykład podaje technologię trójwymiarową.

— W Polsce działa zaledwie kilkanaście firm umiejących w pełni wykorzystać zalety skanowania 3D w codziennej pracy. W USA, Niemczech czy Wielkiej Brytanii są ich setki — wskazuje Kajetan Terlecki.

W świetle raportu Edelmana innowacyjna oferta to za mało, aby przekonać głodnego innowacji konsumenta. Wygrywają te firmy, które wiedzą, jak zdobyć jego zaufanie. Spółki na Zachodzie najwyraźniej mają z tym kłopot, co jest dobrą informacją dla naszych przedsiębiorstw.

— Respondenci z krajów rozwiniętych mówią wprost: firmy tworzą innowacje, kierując się głównie żądzą zysku, a dopiero potem chęcią podnoszenia komfortu. U nas podobnych opinii nie brakuje, ale dominuje pogląd, że jeden cel nie wyklucza drugiego — podkreśla Dominik Walknowski.

Gdy trzeba działać w zespole, nagle tracimy motywację. Polską innowacyjność hamuje brak kapitału społecznego, czyli wzajemnego zaufania. Trafnie wyraża to znane powiedzenie „ćwierkały jaskółki, że najgorsze są spółki”. Można podziwiać start-upy łączące indywidualizm ze współpracą, dzieleniem się, ale chyba naiwnością byłoby oczekiwać, że ich kultura przeniknie do innych firm i środowisk.

Frontem do klienta
Jak zbudować zaufanie? Według menedżera z Edelmana, trzeba przemówić klientowi do wyobraźni. Użyć języka korzyści. Niby banał,ale niektórym wychodzi to lepiej, innym gorzej, o czym świadczy anegdota, której bohaterem jest jeden z dostawców systemu Microsoft Dynamics Ax.

— Gdy prezentował zalety tego narzędzia IT, usłyszał od potencjalnego nabywcy, że to atrakcyjniejszy produkt od tego, który kilka godzin wcześniej przedstawiła mu jego konkurencja. Sprzedawca się uśmiechnął. Kontrakt miał w kieszeni. Ale z ciekawości zapytał, jakie rozwiązanie zaproponował konkurent. Odpowiedź brzmiała: Microsoft Dynamics Ax — opowiada Dominik Walknowski.

Małe firmy i start-upy niekoniecznie mają w ofercie tak „wypasione” innowacje jak te opatrzone metką giganta z Redmond. Paradoksalnie, to może być ich siłą. Powód jest oczywisty: nie każdy konsument ma ponadprzeciętne kompetencje cyfrowe. Dlatego zwyciężają nie maksymalnie „inteligentne” produkty, lecz przyjazne w użytkowaniu. Co do tego nie ma wątpliwości Michał Baranowski z Trackimo Polska.

Kiedyś — wyjaśnia — o sukcesie urządzenia, gadżetu, rozwiązania decydował jak najlepszy stosunek jakości do ceny. Dziś dochodzi trzeci parametr — funkcjonalność, czyli to, jak dane rozwiązanie ułatwia nam życie i czy zbytnio nie absorbuje naszej uwagi.

— Konsumentom niekoniecznie podobają się skomplikowane technologiczne wynalazki, ale przeciwnie — proste usługi ze zgrabnie zapakowaną technologią wewnątrz — zauważa Michał Baranowski. Tworzenie produktów przyjaznych w obsłudze wymaga od inżynierów wspięcia się na szczyty kreatywności, co nierzadko wiąże się z inwestycjami w badania i rozwój. To ważne wyzwanie stojące przed producentami. Jest też drugie: przełamanie oporu klientów biznesowych.

— Wydaje się, że bardziej na nowinki otwarty jest konsument, który sięga po inteligentny zegarek, podłączoną do sieci lodówkę czy aplikację nawigacyjną. W polskimbiznesie wykorzystanie innowacyjnych rozwiązań wciąż nie stoi na najwyższym poziomie — ubolewa Kajetan Terlecki.

Wyjście ze sfery komfortu
IBM zapytał prawie 2 tys. dyrektorów zarządzających z różnych branż o ich priorytety biznesowe. Wszyscy odpowiedzieli tak samo: żeby zdobywać nowe rynki, potrzebne są dwie cechy — kreatywność i elastyczność. Nasi menedżerowie — według Dominika Walknowskiego — pewnie wskazaliby podobne cechy, lecz w przypadku wielu z nich byłyby to tylko słowa.

Chyba coś jest na rzeczy. Wystarczy spojrzeć na odmienne podejście do narzędzi informatycznych dla przedsiębiorstw w Polsce i Ameryce. Na naszym rynku przeważają projekty on-premise, czyli kupowanie i wdrażanie systemów na własnych firmowych serwerach. W USA dominuje chmura obliczeniowa (cloud computing), przez którą rozumiemy dostęp do IT w formie usługi.

— Polski dostawca technologii, planując rozwój biznesu na amerykańskim rynku, od lokalnych partnerów lub klientów otrzyma zapewne pytanie o ofertę w modelu chmurowym. Po drugiej stronie oceanu cloud staje się standardem, zaś on-premise echem minionej epoki — zwraca uwagę Dominik Walknowski.

Optymizmu nie traci Jacek Krupa, wiceprezes spółki ATM, która obsługuje także firmy z sektora MSP. Zauważa, że zwiększa się wśród nich zainteresowanie usługami outsorcingu IT.

Serce mu rośnie, gdy patrzy na te mniejsze przedsiębiorstwa, które nie tylko korzystają z cloud computingu, ale też oferują swoje rozwiązania w chmurze. Takich podmiotów przybywa, co pozwala mu sądzić, że niedługo także w Polsce chmura stanie się normą.

— Aby na rodzimy grunt przenieść to, co zdało egzamin za granicą, trzeba wykazać się twórczym podejściem. Jako klienci testujemy zachodnie rozwiązania i wyciągamy wnioski, które pomagają nam budować nowe produkty zgodnie z oczekiwaniami krajowego rynku — zaznacza Jacek Krupa.

Inna sprawa: budowanie konkurencyjności na podstawie niskich kosztów pracy przestaje być tak efektywne jak w niedalekiej przeszłości.

To każe przedsiębiorcom i menedżerom szukać przewagi rynkowej w czymś innym. Owocem burzy mózgów (lub — rzadziej — samotnych rozmyślań) bywają niekonwencjonalne pomysły organizacyjne lub związane z tzw. rewolucją cyfrową.

— Nie można udawać, że rzeczywistość się nie zmienia. Dotychczasowe sposoby działania skazują na porażkę. Jeśli firmy chcą skuteczniej rywalizować na polskim rynku i zdobywać klientów za granicą, muszą — po pierwsze — oferować bardziej zaawansowane produkty, a po drugie — inwestować w technologie — mówi Dominik Walknowski.

Jeśli wczoraj innowacyjność była luksusem, dzisiaj jest koniecznością, warunkiem przetrwania. Wymuszają ją takie czynniki, jak globalizacja, gospodarka oparta na wiedzy czy skracanie cyklu życia produktów. Kto nie chciałby zachowania status quo? Od nowości nie ma jednak odwrotu.

OKIEM EKSPERTA
Nie dzielimy się pomysłami


PROF. JANUSZ CZAPIŃSKI
psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego

W rankingu innowacyjności UE nasz kraj zajmuje dopiero 25. miejsce, co nie przeszkadza nam uważać się za naród pomysłowy i twórczy. Między unijnym badaniem a naszymi wyobrażeniami na swój temat nie ma sprzeczności. Jeśli chodzi o iloraz inteligencji, plasujemy się na czwartej pozycji w Europie i piętnastej w świecie. Nie brak nam też przedsiębiorczości i na setki sposobów ułatwiamy sobie życie i pracę, co można tłumaczyć trudną historią – aby przetrwać komunę, okupację, zabory, trzeba było wykazać się niebywałą zaradnością, sprytem, myśleniem łamiącym schematy. Także dzisiaj umiemy rozwiązywać problemy w niekonwencjonalny sposób. Tyle że w pojedynkę.