Polacy na zakupach ratują wzrost gospodarczy

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-09-22 12:57

Chętniej chodzimy do sklepów i wydajemy coraz więcej na usługi. Dzięki temu wzrost gospodarczy może przyspieszyć w III kwartale mimo marazmu w inwestycjach. Ale taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie, bo płace rosną coraz wolniej, a rząd doszedł do ściany w zwiększaniu wydatków budżetowych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sprzedaż detaliczna w sklepach w sierpniu wzrosła o 3,1 proc. w porównaniu z sierpniem ubiegłego roku, wynika z danych GUS opublikowanych w poniedziałek. To zmiana liczona w tzw. cenach stałych, a więc bez uwzględnienia inflacji. Pokazuje zatem, jak zmienił się popyt na towary ze strony gospodarstw domowych, a nie ile trzeba było wydać więcej ze względu na wzrost cen.

Sierpniowa dynamika sprzedaży jest mniej więcej zgodna z rynkowymi prognozami. Ekonomiści zakładali, że sprzedaż zwiększy się o 3,3 proc. W sierpniu nieco przyhamowała po zaskakująco dobrym lipcu (wzrost o 4,8 proc.), ale tak miało być ze względu na mniejszą liczbę dni roboczych.

Konsumpcja prywatna ma się nieźle

Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium jest zdania, że dane o sprzedaży w sierpniu i wcześniejsza pozytywna niespodzianka w danych za lipiec wskazują na utrzymywanie się mocnej konsumpcji prywatnej w trzecim kwartale. Tym bardziej, że za dobrym wynikiem stoją większe zakupy dóbr trwałego użytku (jak np. meble czy sprzęt RTV-AGD).

- Patrząc na strukturę sierpniowej sprzedaży, widać było wyhamowanie sprzedaży samochodów i żywności. W pozostałych kategoriach takich dużych zwrotów nie było – mówi Grzegorz Maliszewski.

Jego zdaniem konsumpcja prywatna nadal jest filarem gospodarki i nawet jeśli jej dynamika w trzecim kwartale nieco wyhamuje w porównaniu z drugim, to trend się nie zmieni.

- Biorąc pod uwagę cały zestaw opublikowanych do tej pory danych, czyli o sprzedaży detalicznej, produkcji budowlano-montażowej i produkcji przemysłowej, scenariusz nieznacznego takiego przyspieszenia dynamiki PKB w trzecim kwartale jest aktualny. Zakładamy, że PKB wzrósł o 3,5 proc. – mówi Grzegorz Maliszewski.

Większym optymistą w konsumpcyjnych prognozach jest Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING. Ekspert liczy na bardzo korzystny efekt bazy w ostatnim miesiącu trzeciego kwartału, czyli we wrześniu. Rok temu wrześniowa sprzedaż wypadła bardzo słabo, a powodem była m.in. powódź na południu Polski.

- O ile w drugim kwartale konsumpcja prywatna wzrosła o 4,4 proc., to w trzecim może być na poziomie powyżej 5 proc. Efekt statystyczny to jedno, drugie to widać rosnącą skłonność do wydawania pieniędzy. Polacy przeznaczają na zakupy oszczędności gromadzone w ciągu ubiegłego roku – mówi ekonomista.

Wydatki na zakupy będą rosły wolniej

Obaj nasi rozmówcy podkreślają jednak, że na dłuższą metę nie do utrzymania jest stan, w którym to wydatki konsumentów są koniem pociągowym dla całej gospodarki, a inwestycje nie pracują w tym zaprzęgu.

- Już na rok 2026 zakładamy wyhamowanie tempa wzrostu konsumpcji do około 3 proc. Dochody do dyspozycji gospodarstw domowych już rosną trochę wolniej. Na razie jedziemy na buforach oszczędnościowych, ale to też będzie słabnąć. Co prawda w czasie kampanii wyborczej politycy będą próbowali zwiększać jakieś wydatki socjalne, ale jednak agencje ratingowe pogroziły ostatnio rządowi palcem i sytuacja w budżecie będzie dodatkowym utrudnieniem – mówi Rafał Benecki.

W ostatnich tygodniach agencje Fitch Ratings i Moody’s obniżyły perspektywy ratingów Polski z neutralnych do negatywnych. Powód to duży deficyt w budżecie i brak współpracy rządu z prezydentem, który będzie utrudniał ograniczanie deficytu. Ministerstwo Finansów ocenia, że w tym roku deficyt finansów publicznych sięgnie 6,9 proc. PKB. W przyszłym ma spaść, ale nieznacznie, do 6,5 proc. PKB.

- Przy tych perspektywach fiskalnych, które obecnie mamy, przestrzeń do wspierania konsumpcji zwiększonymi wydatkami z budżetu jest mniejsza. Zatem choć konsumpcja nadal będzie ważnym motorem dla gospodarki,to jej siła będzie stopniowo słabnąć – mówi Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium.

Dodaje, że paliwa z wyższych płac też będzie coraz mniej. I nie chodzi tylko o stopniowy spadek tempa wzrostu wynagrodzeń w przedsiębiorstwach (w sierpniu średnia płaca była wyższa o 7,1 proc. w porównaniu do tej sprzed roku), ale także decyzje rządu w sprawie pensji w budżetówce i mocne wyhamowanie podwyżek płacy minimalnej. Rząd zdecydował, że w 2026 r. pensja minimalna wyniesie 4806 zł brutto miesięcznie. To o 3 proc. więcej niż obecnie, podwyżkę w takiej samej skali zaplanowano też dla sfery budżetowej.

- Do tej pory konsumpcja wyręczała inwestycje w roli generatora wzrostu gospodarczego. To dzięki konsumpcji wskoczyliśmy na dwudziestą pozycję na świecie pod względem nominalnej wartości PKB, bo była ona napędzana rosnącymi płacami oraz ekspansywną polityką fiskalną. Jednak w dłuższym czasie tak już nie będzie. Musi odpalić drugi inwestycyjny silnik wzrostu PKB – mówi Grzegorz Maliszewski.