Polacy powinni tam wrócić

Paweł Zielewski
opublikowano: 2003-03-21 00:00

Nikt nie jest tak dobrze przygotowany do odbudowy zniszczonej przez wojnę infrastruktury Iraku jak Polacy — mówi Waldemar Kozłowski, wiceprezes Gdańsk Transport Company, który na obszarze, gdzie trwa bombardowanie, spędził ponad sześć lat.

- „PB”: Jak dawno temu był Pan w Iraku?

Waldemar Kozłowski: W Iraku spędziłem ponad sześć lat, od 1981 do końca 1987 r. Pracowałem w Dromeksie. Byłem dyrektorem naczelnym budowy odcinka autostrady koło miasta Nassiria. Mieszkaliśmy dokładnie w tym miejscu, gdzie dwanaście lat temu zatrzymała się ofensywa amerykańska. Na marginesie: głównodowodzący armiami sprzymierzonych, generał Norman Schwarzkopf, podobno mieszkał w tym samym pokoju, gdzie ja cztery lata wcześniej.

- Dobrze się Panu współpracowało z lokalnymi władzami?

— Irakijczyków wspominam ciepło. Mam porównanie z przedstawicielami innych nacji arabskich i na tle narodów tamtego regionu Irakijczycy byli ludźmi, których można było określić jako open minded — byli otwarci na naszą kulturę, interesowali się polskimi zwyczajami. Ich ogólny poziom cywilizacyjny nie pozostawiał nic do życzenia. Od mojego pobytu w Iraku minęło już — co prawda — 16 lat, ale nie sądzę, żeby ludzie mogli radykalnie zmienić swoją mentalność.

- Fanatyzm religijny? Rozbuchana biurokracja? Korupcja?

— Nie spotkałem się z żadnym z tych zjawisk. Co prawda, współpraca z władzami lokalnymi była ograniczona, ponieważ Irakijczycy korzystali z instytucji pośredników. Wynajmowali specjalistów z Zachodu, którzy reprezentowali ich interesy w kontaktach z nami.

- Co Pan zastał, a co zostawił w Iraku?

— Wbrew pozorom zastaliśmy tam całkiem przyzwoitą infrastrukturę drogową. Naszym zadaniem było zbudowanie 145-kilometrowego odcinka 1200-kilometrowej autostrady biegnącej od granicy Iraku z Jordanią i Syrią, poprzez Bagdad, Nassirię, Basrę aż do granicy z Kuwejtem, czyli na dobrą sprawę przecinającej cały kraj. Kiedy byłem w Iraku, trwała właśnie wojna z Iranem, ale nie przeszkadzało to Irakijczykom inwestować naprawdę potworne pieniądze w drogi. O ile podkład, surowiec kamienny, pochodził ze złóż lokalnych, to Irak nie oszczędzał na materiałach do budowy nawierzchni autostrady. Powstała droga odporna na wszelkie odkształcenia, na słońce, gąsienice czołgów, nacisk ciężarówek itd. Infrastruktura drogowa była oczkiem w głowie irackiej polityki wewnętrznej.

- Czy polskie firmy mają szansę wrócić do Iraku i odbudowywać zniszczone przez wojny drogi?

— Nie tylko mają szansę. Powiem więcej — my tam powinniśmy wrócić, ponieważ mamy w rękach atuty, których nie mają firmy z innych państw pracujące niegdyś przy budowie irackich dróg.

- Co w polskich firmach jest takiego szczególnego?

— Doświadczenie. Polskie firmy jako jedyne zatrudniały wyłącznie Polaków. Na wszystkich stanowiskach, od najbardziej podrzędnego, po najwyższe zarządzające. Podczas mojego pobytu w Iraku przez budowę przewinęło się 11 tysięcy Polaków. Ci ludzie gdzieś przecież w Polsce są, pracują i na pewno nie zapomnieli, jak buduje się autostrady na pustyni.