Kryzys na Wschodzie doprowadził w ubiegłym roku do spadku o połowę dostaw włoskich produktów mlecznych do Rosji. Sytuację eksporterów ratował popyt na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim w Polsce, a także w Czechach i Rumunii. W sumie dynamika była dodatnia i w ujęciu ilościowym wyniosła 3 proc. — podaje ISMEA, włoski instytut analizujący rynek rolny. Z Włoch wyjechały produkty mleczne za 2,2 mld EUR. Ile wjechało do Polski? ISMEA nie podaje, mówi natomiast o 18-procentowym wzroście wolumenu. Według GUS, importmleczarski z Włoch sięgnął w 2014 r. 147 mln zł, z czego prym wiodły sery (91 mln zł). Jeszcze pięć lat temu było to odpowiednio 48 mln zł i 41 mln zł.



— Włoskie sery nie przeszkadzają producentom, lecz im pomagają. To produkty z wyższej półki, które rozszerzają kategorię i — co najważniejsze — edukują konsumentów. Branżowa anegdota mówi, że dla Kowalskiego przez lata ser dzielił się na żółty i biały. Potem pojawiło się jeszcze rozróżnienie na żółte dziurawe i niedziurawe. To oczywiście przejaskrawienie, ale pokazuje, jak wielką pracę muszą włożyć serowarzy w ten aspekt budowy rynku — mówi Edward Bajko, prezes Spomleku.
Nasi mleczarze eksportują niewiele mniej niż włoscy. W zeszłym roku za granicę sprzedali produkty za prawie 2,1 mld EUR. Tu też, zdaniem Edwarda Bajko, się z nimi nie ścieramy. Największymi zagranicznymi smakoszami włoskich serów są Francja, Niemcy i Wielka Brytania. W marcu włoscy rolnicy alarmowali, że ilość wyprodukowanego na świecie podrabianego parmezanu i Grana Padano jest wyższa od prawdziwej produkcji. Coldiretti, związek rolników, zaliczył Polskę do czołówki państw, które fałszują sery. © Ⓟ