Żółtowski zaczął grawerować nazwiska triumfatorów turnieju w Wimbledonie w 1979 roku, kiedy pracował dla firmy jubilerskiej Halfhide. Mieszkał wówczas w Wielkiej Brytanii, gdzie jego rodzina znalazła się w 1947 roku. Kontynuował pracę po tym, jak w 1995 roku wrócił do Polski. Do Wimbledonu jeździe autem, 52-letnim kabrioletem MG, bo regulacje linii lotniczych nie pozwalają przewozić narzędzi używanych przez grawera. Na wykonanie pracy podczas finału nie ma dużo czasu.

- Siedzę w pracowni pod lożą Royal Box, blisko kortu centralnego, z włączonym telewizorem, więc mogę oglądać mecz – powiedział Żółtowski Daily Mail. - Trofeum jest wręczane graczom na korcie. Kiedy trafia do mnie, pokryte potem i całusami, graweruję na nim i wraca gotowe podczas wywiadów z mistrzem – dodał.
