Polkomtel krytykuje przetarg na LTE

Katarzyna Latek
opublikowano: 2009-08-31 00:00

Tylko dwie firmy — Aero2 i mało znany Milmex — startują po częstotliwość pod najnowszą technologię komórkową.

Tylko dwie firmy — Aero2 i mało znany Milmex — startują po częstotliwość pod najnowszą technologię komórkową.

Long Term Evolution (LTE) to technologia, która za kilka lat może zastąpić UMTS, stosowany do świadczenia usług bezprzewodowego internetu szerokopasmowego. Na razie w Europie technologia jest testowana tylko w kilku krajach, komercyjnie nie stosuje jej jeszcze nikt.

Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) już ogłosił przetarg na częstotliwości dla LTE, zainteresowanie było jednak nikłe. Zgłosiła się m.in. firma Aero2, kojarzona z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, która posiada już kilka częstotliwości (ostatnio kupiła także Mobyland, który wygrał przetarg na 1800 Mhz) i podobno chce budować ogólnopolską sieć transmisji danych.

Druga firma to mało znana w branży telekomunikacyjnej Milmex Systemy Komputerowe z Sosnowca. Na stronie internetowej pisze, że rozpoczęła budowę wieloregionalnej Infostrady NetMaks, tj. bezprzewodowej infrastruktury szerokopasmowego dostępu do internetu i telefonii.

Częstotliwością dla LTE nie byli zainteresowani Polkomtel, PTC, Orange ani P4.

Przedstawiciele Polkomtela wyjaśniają, dlaczego się nie zdecydowali.

— Ze względu na warunki tego przetargu, a szczególnie dwa jego elementy — mówi Wojciech Muszyński, dyrektor Departamentu Strategii Polkomtela.

Chodzi o bezpłatny internet, który musiałby zaoferować zwycięzca. Byłby zobowiązany do udostępnienia 20 proc. sieci LTE gratis. To nie wszystko. Chcąc mieć wyższe szanse wygrania przetargu, operator może zobowiązać się do udostępnienia 20 proc. swojej sieci — nie tylko w najnowszej technologii, ale także wcześniejszych. Czyli de facto 20 proc. całego swojego biznesu.

— Początkowo sądziliśmy, że UKE miało na myśli transmisję danych edge, czyli w sieci 2G. Pojawiły się jednak obawy, że może chodzić także o usługi głosowe. Zwróciliśmy się więc do UKE o interpretację. W odpowiedzi, którą otrzymaliśmy, nie wykluczono usług głosowych, co jest kuriozalne — mówi Wojciech Muszyński.

Dodaje, że promowany przez UKE pomysł idei rozwoju informatyzacji jest słuszny, natomiast sposób jego realizacji budzi dużo zastrzeżeń.

— Nawet gdyby operator chciał udostępnić sieć, podjąłby zobowiązania, o których nie wiadomo, jak miałyby być realizowane. Przykładowym rozwiązaniem mogłoby być refundowanie w pewnym stopniu przez UKE rachunków klientów, wtedy wiadomo byłoby, jak wyglądałyby przepływy finansowe. Trzeba pamiętać, że operator, który udostępniłby darmowy internet, musi ponosić koszty, które są trudne do jednoznacznej identyfikacji. Budziłoby to m.in. wiele poważnych wątpliwości podatkowych — dodaje Wojciech Muszyński.