Polska pracuje, Polska tworzy

Tomasz Markiewicz
opublikowano: 2003-10-31 00:00

Prawie 4,5 mln zwiedzających, kilka tysięcy wystawców na 650 tys. mkw., w tym 292 tys. mkw. pod dachem... Największą w dziejach Polski imprezę targową — Powszechną Wystawę Krajową — zorganizowano w 1929 roku w Poznaniu.

Wraz z gdyńskim portem i Centralnym Okręgiem Przemysłowym, właśnie Pewuka, jak ją potocznie zwano, należała do czołowych osiągnięć II Rzeczypospolitej. Z materialnego i duchowego dorobku wystawy do dziś korzystają Międzynarodowe Targi Poznańskie.

Sojusznicy

Początkowo Pewukę zamierzano otworzyć w Warszawie. Ale plan wziął w łeb — ministerstwo skarbu poskąpiło grosza, swoje zrobił też brak w stolicy odpowiedniego dla takiego przedsięwzięcia zaplecza.

Poznań był wówczas najlepiej pod względem infrastruktury i gospodarki komunalnej rozwiniętym polskim miastem. Duszą prac przygotowawczych był Stanisław Wachowiak, którego prezydent Poznania Cyryl Ratajski zaproponował na dyrektora generalnego wystawy. Obaj pozyskali przychylność prezydenta Ignacego Mościckiego: ten w lutym 1927 r. przyjął honorową prezesurę nad komitetem wystawy. Nawet sam Marszałek — mimo animozji między endecką Wielkopolską a sanacją Piłsudskiego, mimo świeżych ran po zamachu majowym 1926 roku — na przekór swemu otoczeniu, we wrześniu 1927 roku zgodził się objąć patronat honorowy nad międzyministerialnym komitetem organizacyjnym. A to gwarantowało wsparcie finansowe rządu. Jak jednak było do przewidzenia, Piłsudski nie zjawił się na uroczystym otwarciu wystawy, 16 maja 1929 roku. Zresztą od zamachu majowego jego stopa już nigdy w Poznaniu nie postała. Wystawę zwiedziła natomiast marszałkowa Piłsudska z córkami.

Ważne okazało się też wsparcie wpływowego Związku Górniczo-Hutniczego w Katowicach, który przeznaczył milion złotych (ogromną na owe czasy sumę), na organizację wystawy i drugi milion na pałac dla ciężkiego przemysłu, który pozostał już w Poznaniu i przez lata służył Targom Poznańskim. Przykład górnośląski porwał resztę przemysłu polskiego — np. Związek Przemysłu Włókienniczego w Łodzi zaofiarował 600 tys. zł na wzniesienie Westybulu Reprezentacyjnego, w zamian wystawców z przemysłu włókienniczego zwolniono z opłat za metraż, a hala z westybulem przeszła na własność wystawy.

Krajowo

„Chcemy pokazać dorobek narodu (...) zarówno w dziedzinie ducha, jak gospodarstwa narodowego. Wszystkie dziedziny społeczne muszą być reprezentowane. Wystawa jest krajowa, to znaczy wykluczamy eksponaty zagraniczne, a dopuszczamy tylko krajowe z całej Polski, jak długa i szeroka” — mówił na inauguracyjnym posiedzeniu komitetu organizacyjnego wystawy jej dyrektor generalny Stanisław Wachowiak.

Nie rzucał słów na wiatr. Na wystawę dopuszczano przedmioty wytworzone w granicach państwa polskiego, za które uznawano granice polskiego obszaru celnego. Stąd obecność na Pewuce firm i wytwórców z Wolnego Miasta Gdańska, w tym Stoczni Gdańskiej. Niektóre firmy zagraniczne, aby przechytrzyć zarząd wystawy, rejestrowały naprędce filie w Polsce. Ale zarząd wystawy nie dał się zwieść fortelom. Odmówiono również udziału w wystawie kupcom pośredniczącym w handlu wyrobami zagranicznymi.

Dzięki temu w Pewuka była 100 procentach prezentacją polskiego przemysłu i polskiej produkcji. Składały się na nią wystawy tematyczne rządu, samorządów, rolnictwa, przemysłu, nauki i rzemiosł, sztuki, wychowania fizycznego, sportu i turystyki oraz emigracji.

Cuda i dziwy

Po raz pierwszy zastosowano różnorodne, często nowatorskie formy wystawiennicze. Państwowy Monopol Tytoniowy pokazał produkcję papierosów, Monopol Spirytusowy zademonstrował przebieg pracy w rozlewni wódek, Elektrownia Gródek wystawiła laboratorium do badania wytrzymałości izolatorów na wpływ fal uskokowych pod napięciem do 500 tys. woltów. Jedną z atrakcji była chłodnia dla produktów spożywczych wraz z fabryką lodu sztucznego. Zakłady Ursus SA pokazały silnik samochodowy całkowicie wykonany w kraju. Na wielu stoiskach powszechnie stosowano przeźrocza i pokazy filmowe.

W okazałej architekturze obiektów wystawowych zderzyły się klasycyzujący styl narodowy, zwany wówczas empirem polskim oraz rodzący się modernizm z elementami art déco. Pierwszemu hołdował naczelny architekt wystawy poznaniak Roger Sławski, drugiemu — jego młodszy podwładny Jerzy Müller.

Pałac rządowy przypominał krakowskie Sukiennice. Poszczególne pawilony projektowali czołowi wtedy architekci, pawilon miasta Lwowa z reprezentacją Targów Wschodnich był dziełem architekta Witwicki, Bohdan Pniewski był autorem efektownego pawilonu warszawskiej firmy odzieżowej Bogusława Herse, nowocześnie prezentował się pawilon Związku Polskich Fabryk Portlandcementu, autorstwa duetu architektów Bohdana Lacherta i Jerzego Szanajcy.

W Poznaniu zaprezentowano także największą wystawę sztuk pięknych z udziałem najsłynniejszych wówczas artystów. Pamiątką po tym wydarzeniu jest — stojący do dziś w Warszawie — pomnik Lotnika Edwarda Wittiga, wówczas ustawiony przed pałacem rządowym.

Wesołe miasteczko

Uroczystości otwarcia wystawy nadano wspaniałą oprawę. W kulminacyjnym momencie prezydent Mościcki wypuścił gołębia pocztowego z telegramem o otwarciu Pewuki: „Niech leci w świat radosna wieść, że wolna Polska pracuje i tworzy”.

Poznańskie rekordy Pewuki to m.in. największa w Polsce kilkupiętrowa restauracja Browarów Huggera, mogąca pomieścić jednorazowo 2 tys. gości. Nowatorstwo Pewuki najbardziej chyba uderzało bywalców wesołego miasteczka pod Panem Twardowskim. Po raz pierwszy zresztą użyto wtedy w Polsce nazwy „wesołe miasteczko”. Na chętnych czekały takie atrakcje jak kolejka górska, wioska Murzynów czy kilkudziesięciometrowa zjeżdżalnia wodna. Kolejkę górską zbudowała firma z Monachium. Obiekt ten miał długość 2 km, obfitował w niebezpieczne wiraże, gwałtowne spadki z wysokości i inne niespodzianki: była to wówczas jedna z największych tego typu budowli na świecie.

Już w roku 1929 odbyła się w Polsce premiera peep show — w wesołym miasteczku na Pewuce! Prezentacja kobiecych wdzięków trwała kilka sekund i była wynikiem celnego trafienia do tarczy. Oczom szczęśliwego strzelca, po podniesieniu zasłonki, ukazywały się dwie panie w negliżu, ale zasłonka momentalnie opadała i trzeba było znów celować. Atrakcji było zresztą co niemiara — jak dwa dzikie osły, elektryczny tor samochodowy czy potężne karuzele. Wystawowe rozrywki wieńczyły każdego wieczoru efektowne pokazy sztucznych ogni.

Zachowane

Z powstałych na PWK budowli do dziś przetrwało niewiele — m.in. palmiarnia czy hala Areny. Po wojnie, zniszczone niemal w 80 proc. obszary targowe kilkakrotnie przebudowano. Dziś powierzchnia wystawiennicza Targów Poznańskich jest nieco mniejsza niż Pewuki i przekracza 450 tys. mkw., w tym kryta 115 tys. mkw. Liczba zwiedzających sięga pół miliona osób w roku.

Pewuka była także niebywałym sukcesem finansowym. Na rzecz budowy wystawy opodatkowały się wszystkie samorządy w Polsce. Miasto Poznań, które za 30 mln zł przeprowadziło inwestycje w infrastrukturze komunalnej, a ponadto wzniosło za blisko 15 mln zł hotel Polonia, Miejską Szkołę Handlową (na pawilon Wychowania Fizycznego, Sportu i Turystyki) i palmiarnię. W sumie koszt ogólny całej wystawy zamknął się w 100 mln zł (około 20 mln ówczesnych dolarów), ale całe przedsięwzięcie miało zrównoważony bilans!

To co trwałe

Pewuka była ogromnym osiągnięciem młodego państwa. Rekordem na skalę światową stało się zbudowanie infrastruktury wystawy zaledwie w 16 miesięcy — mimo takich przeciwności losu jak rekordowo mroźna zima 1929 roku. „Kto bowiem zna historię wystaw, ten wie, że podobne wielkie przedsięwzięcia budowano przez kilka lat i to w społeczeństwach bogatych w pieniądze i doświadczenie. U nas nie było ani jednego ani drugiego. Była tylko miłość do sprawy i zapał do pracy” — mówił na zakończenie Pewuki, 30 września 1929 roku, Stanisław Wachowiak. Wystawie towarzyszyło 120 kongresów i zjazdów, w tym Pierwszy Wszechsłowiański Zjazd Śpiewaczy, Międzynarodowe Zawody Konne czy zlot harcerstwa polskiego.

Dzięki wystawie o Polsce pisano w 60 tys. artykułów w prasie całego świata. Pewuka spełniła pokładane w niej nadzieje: pokazała Polakom i światu, że Polska zdecydowanie i szybko zaciera porozbiorowe podziały gospodarcze. Należy zgodzić się z opinią Stanisława Wachowiaka, wyrażoną już po II wojnie światowej w jego wspomnieniach, że w historii XX-lecia międzywojennego nic nie przyczyniło się w tej mierze do scementowania i zunifikowania Polski co Pewuka.