Drobiem Polska stoi. Przez ostatnich 10 lat podwoiła produkcję drobiu, ale przede wszystkim stała się eksportowym potentatem, plasującym się w pierwszej trójce wśród krajów unijnych. Eksportujemy 500 tys. ton rocznie (czyli około jednej trzeciej produkcji) za 3,7 mld zł. Skok jest ogromny. W 2005 r. było zaledwie 40 tys. ton.

Pozorna słabość
— Znaleźliśmy się na podium wśród drobiowych producentów UE, a branża jest na dobrej drodze, by produkować jeszcze więcej — mówi Łukasz Dominiak, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa — Izby Gospodarczej (KRDIG).
— Nie rozumiem, jak do tego doszło, bo sytuacja całkowicie wymyka się prawom logiki. Od wielu lat mamy droższy żywiec niż nasza zagraniczna konkurencja, a ceny produktów najtańsze. Wydawałoby się więc, że nie ma szans na rozwój, a tymczasem to my stajemy się coraz silniejsi na europejskim rynku — mówi Piotr Kulikowski, prezes Indykpolu. Spółka sprzedaje za granicę 25 proc. produkcji: do krajów UE i na Daleki Wschód. Zdaniem Jacka Lewickiego, prezesa Grupy Drosed, w Polsce są dość niskie koszty produkcji żywca.
— Są takie dzięki temu, że produkujemy w małych zamortyzowanych kurnikach lub dużych, nowych i efektywnych firmach. Mamy też bardzo rozdrobnioną sferę przetwórstwa — 300 ubojni drobiu, co powoduje olbrzymią konkurencję na rynku i atrakcyjne ceny dla klientów w eksporcie — twierdzi Jacek Lewicki. Zdaniem Przemysława Koźlakiewicza ze spółki Cedrob, zagranicznych klientów przyciągają wysoka jakość produktów i rozsądna cena.
— Z jednej strony rentowność branży jest na tyle niska, że nie pchają się do nas wielcy gracze. Nie ma więc spektakularnych wejść kapitału zagranicznego, choć rynek jest wart miliardy złotych. Mogą czekać na jej konsolidację. Z drugiej jednak — właśnie brak potężnych firm stanowić może naszą przewagę konkurencyjną, bo jesteśmy elastyczni — uważa prezes Indykpolu. Według Piotra Kulikowskiego, polskie firmy podpisują małe kontrakty, którymi więksi producenci nie chcą się nawet zainteresować.
Atuty i zagrożenia
Zdaniem Łukasza Dominiaka, siłą polskiego drobiu jest zaawansowany, w porównaniu z wieprzowiną czy wołowiną, proceskonsolidacji i dobrze zorganizowane zaplecze surowcowe, m.in. dzięki silnej integracji pionowej. — Ponadto mamy zmodernizowane zakłady i dużą grupę świetnie wykwalifikowanej kadry, a same firmy prowadzą aktywną politykę prosprzedażową — dodaje dyrektor generalny KRDIG. KRDIG startuje właśnie z kampanią informacyjną wspierającą jakość polskiego drobiu, promując system jakości QAFP.
— Pierwsze zakłady do niego przystępują. Działania promocyjne są kierowane na rynek krajowy oraz niemiecki — mówi Łukasz Dominiak.
Spółki mogłyby eksportować więcej. — Na razie jesteśmy uzależnieni od kursu euro, który okresowo wpływa na rentowność eksportu. Musielibyśmy też zwiększyć moce produkcyjne, co przy załamaniu rynku europejskiego może być problemem — twierdzi Jacek Lewicki.
Marsz do Azji
Już nie o eksport, lecz produkcję na miejscu — w dwóch budowanych zakładach w Indonezji i Chinach — pokusiła się drobiarska Grupa Konspol. Decyzję tłumaczyła tym, że koszty transportu zjadłyby wszystkie potencjalne zyski, a ponadto na eksport do Chin nie miała pozwoleń. Łatwiej więc było rozpocząć budowę zakładów od zera. Spółka chce też zainwestować na miejscu w ubojnie i fermy.
— W obydwu miejscach współpracujemy w ramach joint venture z tym samym partnerem. Na miejscu jest niewielka konkurencja i całkiem wysokie marże do uzyskania — mówi Kazimkierz Pazgan, prezes Grupy Konspol.