Polski fintech wychodzi z cienia

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2021-12-13 20:00

O tym, czy noszenie tego samego nazwiska co gwiazda piłki nożnej pomaga w biznesie, opowiada Robert Lewandowski, założyciel i szef EasySenda. Zaczynał od Wysp Brytyjskich. Czas na Indie, Azję i Afrykę.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co osiągnął EasySend bez wsparcia inwestorów i kampanii marketingowych
  • jak wyglądały początki Roberta Lewandowskiego w biznesie i dlaczego dopiero teraz sięga po pieniądze inwestorów
  • co może osiągnąć na rynku, na którym obecni są liczni konkurenci
  • co o transferach pieniężnych mówi przedstawiciel Revoluta

Jeśli ktokolwiek w biznesie wyśnił swój amerykański sen, to jest nim Robert Lewandowski, założyciel i szef fintechu EasySend (nie mylić z innymi firmami o tej samej nazwie), działającego na rynku transferów pieniężnych od 15 lat, o którym niewiele można przeczytać w portalach i gazetach. Jego twórca w rozmowie z „PB” wspomina, że blisko dwie dekady temu, podejmując pracę jako kelner w jednej z północnoirlandzkich restauracji, myślał o własnej firmie, ale jego myśli orbitowały wokół bardzo popularnego wówczas tzw. polskiego sklepu. Ostatecznie przez trudności z przesłaniem pieniędzy z Belfastu do rodzinnego domu w Gdańsku, z czym mierzył się nie tylko on, ale również inni rodacy na emigracji, postawił na transfery pieniężne. W firmę zainwestował własne oszczędności i pieniądze ojca.

Mało znany, wysoko oceniany:
Mało znany, wysoko oceniany:
Kierujący EasySendem Robert Lewandowski chwali się bardzo dobrymi opiniami klientów. W serwisie Trust Pilot internauci ocenili fintech na 4,8 w pięciostopniowej skali.
Łukasz Głowala

— Gdy zaczynałem prowadzić firmę, gotówkę rodzinie można było przekazać za pośrednictwem banku, firmy takiej jak Western Union albo znajomego emigranta, który wybierał się w podróż do kraju. Początkowo obsługiwałem głównie rodaków mieszkających w Belfaście i okolicy. Dzięki poczcie pantoflowej sukcesywnie zdobywałem kolejnych lojalnych klientów z coraz dalszych zakątków Wysp Brytyjskich — wspomina Robert Lewandowski, założyciel i prezes EasySendu.

Dojrzewanie

Z takim imieniem i nazwiskiem mogłoby się wydawać, że można zawojować rynek kapitałowy. Nic bardziej mylnego. Zamiast z zachwytem niekiedy mierzył się rozczarowaniem, że okazywał się nie tym, za kogo go początkowo brano. Bywało też tak, że skojarzenie z piłkarzem pozwalało mu przełamywać lody, co pomagało w biznesie, głównie w kontakcie z klientem. Przez te wszystkie lata fintech rozwijał się wyłącznie własnym sumptem. Dopiero jesienią tego roku przeprowadził crowdfunding pożyczkowy z możliwością konwersji na akcje przy okazji kolejnej rundy finansowania, która jest zaplanowana na przyszły rok. W ten sposób spółka pozyskała od 40 osób 1 mln EUR.

— Zbiórka trwała trzy tygodnie z planowanych trzech miesięcy, a grupa zainteresowanych inwestorów okazała się dużo większa, niż przewidywaliśmy — wspomina Robert Lewandowski, dodając, że wcześniej brakowało mu świadomości i odwagi.

Dziś EasySend jest rentowny, wyceniany na 20 mln zł i gotowy przyjąć na pokład nowych udziałowców.

— Baza aktywnych klientów liczy obecnie 35 tys., w tym także z sektora małych i średnich przedsiębiorstw. W większości tworzą ją Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii, ale z naszych usług korzysta coraz więcej obcokrajowców — obsługujemy przelewy z Polski do Ukrainy, Gruzji, Białorusi i Rosji. W tym roku wszyscy przetransferują za naszym pośrednictywem w sumie ponad miliard złotych — szacuje właściciel EasySendu

Poznaj program konferencji online “Zarządzanie działem IT” >>

Młodość

Zapowiada, że w przyszłym roku fintech poszerzy paletę kierunków o Azję, Indie i Afrykę oraz resztę europejskich krajów, podkreślając, że każdy klient może liczyć na obsługę w ojczystym języku.

Cele biznesowe na przyszły rok są ambitne. EasySend chce co najmniej podwoić liczbę aktywnych klientów (czyli regularnie korzystających z usług), istotnie zwiększyć przychody, a także wypuścić na rynek udoskonaloną pod kątem technologicznym oraz ofertowym wersję aplikacji. Do tego niezbędny będzie zastrzyk kapitału.

— Bardzo poważnie rozważamy debiut giełdowy, jednocześnie rozglądamy się za inwestorami — mówi Robert Lewandowski, nie wdając się w szczegóły o tym, kiedy zrealizuje te plany ani ile pieniędzy zamierza pozyskać z rynku.

EasySend składa się z dwóch spółek: brytyjskiej i polskiej (obiema kieruje Robert Lewandowski). Od mniej więcej roku jest w trakcie restrukturyzacji — docelowo ma powstać spółka matka, łącząca rozsiane po świecie córki. Na razie fintech posiłkuje się polską licencją małej instytucji płatniczej, ale jest bliżej niż dalej końca procesu starania się o status krajowej instytucji płatniczej, która otworzy mu podwoje do wspólnego europejskiego rynku. Ma też licencje umożliwiające mu działalność na rynku brytyjskim oraz Wspólnoty Niepodległych Państw. Firma zatrudnia 30 osób oraz ma wsparcie 20 spoza organizacji.

Obiecujący rynek

Globalny rynek przekazów pieniężnych dynamicznie się rozwija. W ubiegłym roku wart był ponad 700 mld USD — wynika z danych Banku Światowego. Biznes Roberta Lewandowskiego konkuruje z takimi fintechami jak Wise (dawniej TransferWise), Paysend, Azimo, GoTransfer, Sami Swoi, Perekaz24 (dawniej Transfer24), Spoko (dawniej PayUkraine, a jeszcze wcześniej PlatiDomoi). Wszystkie marki powstały o wiele później niż EasySend, niemniej o wiele szybciej niż pionier sięgnęły po pieniądze inwestorów, co skutkuje dużo większym zasięgiem i lepsza rozpoznawalnością.

— Doceniam działania i tempo wzrostu konkurentów, ale też nie mam do siebie pretensji o to, że odpowiednio wcześnie nie skalowałem biznesu globalnie za pieniądze inwestorów. Od początku na pierwszym miejscu stawiam na jakość świadczonych usług, co pozwoliło mi zbudować silne fundamenty pod biznes, który mam nadzieję rozpędzić teraz — mówi Robert Lewandowski.

Okiem konkurencji
Okazja czyni... biznes
Stefan Bogucki
odpowiedzialny za komunikację Revoluta w Polsce

Przelewy międzynarodowe powinny być błyskawiczne i bezpłatne — takie rozwiązanie rozwijamy w Revolucie. Systemy typu SWIFT są przestarzałe, przez co mało przyjazne użytkownikowi i drogie. Dlatego na tym polu coraz bardziej konkurują ze sobą różne fintechy o tzw. korytarze walutowe. Każdy z korytarzy to odrębny rynek, który rządzi się swoimi prawami, dlatego są gracze, którzy specjalizują się w konkretnych regionach, np. wschodnioeuropejskim. Z naszych obserwacji wynika, że bardzo obiecującym rynkiem dla transferów pieniężnych jest korytarz łączący USA z Meksykiem oraz Europę z Indiami. Nie są one łatwe do zagospodarowania przez wyśrubowane wymogi regulacyjne. Ciekawym kierunkiem jest również Afryka, gdzie wyzwaniem jest aplikacja mobilna — musi być lekka, czyli dostosowana do telefonów komórkowych najczęściej użytkowanych przez mieszkańców tych krajów. Warto dodać, że koniec roku jest szczególnie obfity w branży transferów pieniężnych — obserwujemy wzmożony międzynarodowy transfer w okolicy świąt, w tym również do Polski.