Po cichu, bez kampanii reklamowych i głośnych akwizycji robi swoje i wchodzi na kolejne rynki zagraniczne. Tak można w skrócie opisać strategię śląskiego Rolnika, przedsiębiorstwa z 210 mln zł przychodów, z czego jedna piąta to sprzedaż poza granicami Polski.
Słoiki z ogórkami, paprykami, selerami czy buraczkami oraz pasztety marki Rolnik docierają m.in. do dalekiej Australii, Kazachstanu czy Macedonii, ale można je też znaleźć na półkach sklepów w Czechach, na Słowacji, Węgrzech (gdzie firma ma jeden z zakładów) i w Wielkiej Brytanii.
Niezależni
— Każdy kontrakt zagraniczny daje nam komfort niezależności, choć to Polska pozostaje naszym głównym rynkiem. Polacy są przyzwyczajeni do kupowania polskich marek i produktów. W najbliższych latach nie zmieni się to tak drastycznie jak na Zachodzie, gdzie w wielu krajach dominują marki własne sieci handlowych — mówi Józef Rolnik, prezes Rolnika.
Spółka zaczęła ostatnio przekonywać do kupowania polskich marek również Norwegów, Japończyków i mieszkańców Dubaju. Ten wielokierunkowy eksport Józef Rolnik dzieli na dwa segmenty. Pierwszy to rynki krajów, w których żyje sporo Polaków, jak Wielka Brytania czy Norwegia, więc firmie łatwiej na nich zaistnieć.
— Liczymy się z tym, że gdy polscy pracownicy zaczną wracać z emigracji, popyt ustanie. Jesteśmy jednak mile zaskoczeni tym, co stało się na rynku brytyjskim. Dzięki temu, że nasze produkty były dostępne w sklepach z narodowymi przysmakami z całego świata, zaczęły trafiać na stoły Brytyjczyków — opowiada Józef Rolnik.
Druga grupa rynków eksportowych to kraje, gdzie firma mozolnie stara się budować pozycję od podstaw, konkurując z regionalnymi producentami. Jeszcze w tym roku polskie słoiki otworzyć będą mogli również Amerykanie, nie tylko kupujący w sklepach dla Polonii.
— Kończymy rozmowy z dystrybutorem w USA. Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy produkty pojawią się tam pod marką dystrybutora, czy naszą. Oczywiście wolelibyśmy drugą opcję, ale na amerykańskim rynku dominuje pierwsza — twierdzi Józef Rolnik.
Wyższa półka
Obecne zdolności produkcyjne spółki, zdaniem Józefa Rolnika, są adekwatne do jej możliwości sprzedażowych. Firma jest jednak gotowa rozważyć akwizycje na rynku krajowym i w państwach ościennych.
Jedną trzecią produkcji odbiera segment HoReCa, kolejne kilkanaście procent to produkty pod marką własną sieci, które można znaleźć m.in. w Biedronce czy Lidlu. Większość pod marką Rolnik kupują wciąż klienci indywidualni. Wkrótce firma zaserwuje im nowe produkty z najwyższej półki.
— Rozszerzymy wkrótce naszą linię premium. Szczegółów na razie nie ujawniamy — zastrzega prezes Rolnika.
OKIEM EKSPERTA
Lokomotywa
ANDRZEJ GANTNER
dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności
Segment przetwórstwa owoców i warzyw jest jednym z największych pod względem wartości eksportu, który wynosi 2,5 mld EUR rocznie.
Przewyższa w tej kategorii dwie inne eksportowe lokomotywy — branżę mięsną i mleczarską. Ważne jest to, że saldo handlowe w tym segmencie jest dodatnie, podobnie jak wskaźniki konkurencyjności — zarówno ogólnej, jak i cenowej. To dobrze wróży dalszemu rozwojowi produkcji i ekspansji na rynki europejskie i światowe.