Polski serwis Aleo trafi na eksport

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2014-05-28 00:00

ING kupiło pomysł Śląskiego. Jesienią platformę aukcyjną dla firm uruchomią Turcy, a w przyszłym roku pojawi się w całej Europie

Przez lata transfer technologii i know-how w branży bankowej odbywał się z zagranicy do Polski i krajowe banki jak za panią matką często powtarzały to, co wymyśliła „centrala”. Powoli zaczyna się to zmieniać. Jednym z przykładów jest Aleo.pl. Szef wszystkich szefów z reklamy serwisu aukcyjnego naprawdę zaczyna rządzić. Kiedy kilka miesięcy temu, jeszcze przed startem Aleo.pl, Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego, opowiadał w „Pulsie Biznesu” o koncepcji serwisu transakcyjnego dla firm, mówił, że potencjalnie może to być platforma handlu międzynarodowego między klientami — i nie tylko — grupy ING.

JAK NA DROŻDŻACH: Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego, spodziewa się, że na koniec roku serwis Aleo będzie miał 60 tys. użytkowników, czyli dwa razy więcej niż obecnie. Fot. Marek Wiśniewski
JAK NA DROŻDŻACH: Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego, spodziewa się, że na koniec roku serwis Aleo będzie miał 60 tys. użytkowników, czyli dwa razy więcej niż obecnie. Fot. Marek Wiśniewski
None
None

Wtedy były to pobożne życzenia, dzisiaj zaczynają się rysować szanse na realizację. W czerwcu ING Bank Śląski zaprezentuje zarządowi grupy ING plan rozwoju serwisu transakcyjnego dla firm na innych europejskich rynkach: w Holandii, Niemczech, Francji, Hiszpanii i Włoszech. Na liście nie ma Turcji, gdzie Holendrzy mają bank, a to dlatego, że decyzja o uruchomieniu Aleo w tym kraju już zapadła.

— Serwis jest naszym autorskim, polskim rozwiązaniem. Początki są obiecujące,wydaje się więc, że projekt można powielać na innych rynkach — mówi Michał Bolesławski.

Bank się przyczaił

Za wcześnie jeszcze, żeby odtrąbić sukces, bo platforma aukcyjna, która wystartowała w październiku, jest we wstępnej fazie rozwoju. Na razie zarejestrowało się na niej ponad 28,5 tys. firm — więcej, niż spodziewał się bank. Przybywa też firm, które nie są jego klientami. Na początku stanowiły 20 proc. handlujących na aleo. pl, obecnie ich udział sięga 40 proc. Michał Bolesławski uważa, że serwis wręcz przysparza nowych klientów Śląskiemu.

— Pozyskujemy ich o 20-25 proc. więcej niż w poprzednich latach — mówi Michał Bolesławski.

Tym wytłumaczy fakt, że w I kwartale 2014 r. do ING BSK przyszło aż 2 tys. nowych firm. W tym samym okresie 2013 r. przybyło ich 1,4 tys. To może być uboczny skutek kampanii reklamowej Aleo z udziałem „szefa wszystkich szefów”, która równocześnie pełni funkcję promocji wizerunkowej banku. Śląski na razie chowa się w cieniu serwisu, nie wyrywa się z promocjami na finansowanie handlujących na aukcjach, nie porywa na cross sell. — Obecnie oferujemy tylko usługę bezpiecznych płatności za transakcje zawierane w serwisie oraz odwrócony faktoring. Za dwa lata, gdy platforma dojrzeje i lepiej poznamy jej użytkowników, będziemy mogli zaoferować więcej produktów szytych na miarę — wyjaśnia Michał Bolesławski.

Jak na tym zarobić

Gdy serwis się rozkręci, możliwości będą bardzo duże — od pozycjonowania oferty w serwisie aukcyjnym, po przychody z reklamy. Michał Bolesławski uważa, że Aleo zacznie żyć swoim życiem i zarabiać na siebie, kiedy liczba użytkowników przekroczy 100 tys. To stosunkowo niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że w Polsce działa 1,6 mln przedsiębiorców, a aktywnych firm, dla których Aleo może być przydatnym narzędziem, około 1 mln. Próg rentowności Aleo ma osiągnąć w 2016 r.

Wtedy serwis ma obsługiwać 100-150 tys. handlujących. Cel na koniec tego roku to 60 tys. użytkowników. Jeśli Aleo nie zwolni tempa, wydaje się on niezagrożony. Na pomysły Śląskiego uważnie patrzą konkurenci. Przeważają przychylne opinie, ale nie brak też sceptycznych głosów.

— Koncepcja jest ciekawa i, moim zdaniem, innowacyjna. Doceniam poszukiwanie nowych rozwiązań — innych niż tradycyjna formuła bankowości. Projekt nie został jednak jeszcze przetestowany i trudno powiedzieć, co z tego wyniknie. Nie bardzo też wiadomo, jak zarabiać na tej inwestycji — mówi Przemysław Gdański, szef pionu korporacji mBanku.