Brak inwestycji w rozwój lotnisk spowodował, że pod względem dynamiki rozwoju cargo lotniczego Polska jest na końcu stawki krajów Europy.
Rozwój towarowego transportu lotniczego w Polsce nie jest tak dynamiczny, jak się tego spodziewano jeszcze kilka lat temu. Udział tego rodzaju transportu w przewozach towarowych w Polsce jest niewielki, zwłaszcza w porównaniu z krajami Europy Zachodniej czy choćby Węgrami i Czechami.
— Niestety, w ciągu ostatnich kilku lat brak odpowiednich inwestycji, rozwoju infrastruktury lotnisk spowodował, że pod względem dynamiki rozwoju cargo lotniczego Polska znajduje się na końcu stawki krajów z naszej części Europy — mówi Piotr Iwaniuk, prezes DHL Global Forwarding.
Samolot na szosie
Ostatnio obserwowany jest bardzo dynamiczny wzrost ilości towarów przewożonych przez Wiedeń, który stał się drugim po Frankfurcie dużym i atrakcyjnym hubem lotniczym, czyli portem przeładunkowym dla krajów z tej części Europy, a szczególnie Polski, Węgier i Czech.
— Lotniska w Pradze i Budapeszcie też odnotowują ciągły i dynamiczny rozwój. Pod względem wielkości przeładunków wyprzedziły port lotniczy w Warszawie. Na Okęciu panuje stagnacja pod względem przewozów cargo. Minimalny wzrost ich wielkości absolutnie nie odzwierciedla wzrostu i potencjału naszego rynku — zaznacza Piotr Iwaniuk.
Rynek przewozów lotniczych w Polsce to w rzeczywistości rynek transportu łączonego (drogowo- -lotniczego). Bardzo małe możliwości bezpośredniego transportu lotniczego do i z Polski, a także bardzo wysokie koszty opłat lotniskowych sprawiają, że coraz większe ilości towarów lotniczych w obrocie z Azją, Ameryką Północną i innymi kontynentami przechodzą przez duże huby lotnicze we Frankfurcie, Wiedniu, Amsterdamie czy Brukseli.
— Towary do i z hubów dostarczane są przez firmy spedycyjne transportem drogowym w ciągu zaledwie kilkunastu godzin, co nie zwiększa znacząco całkowitego czasu transportu, a zdecydowanie obniża jego całkowite koszty. Większość linii lotniczych ma również regularne połączenia drogowe pomiędzy europejskimi hubami a portami na terenie Polski —wyjaśnia Piotr Iwaniuk.
Kilka powodów
Jak to się dzieje, że towary z polskich lotnisk wożone są… samochodami, a wielkość lotniczego cargo praktycznie nie zmienia się od kilku lat? Jest wiele czynników hamujących rozwój tego rodzaju transportu. Jednym z nich jest z pewnością brak w ciągu ostatnich 10 lat inwestycji w infrastrukturę i rozwój lotnisk pod kątem przewozów towarowych.
— Dodatkowo koszty wynajęcia biura na terminalu Cargo w Warszawie są 3,7 razy wyższe niż w Wiedniu i 3,2 wyższe niż w Pradze czy Budapeszcie. Opłaty lotniskowe w Warszawie są praktycznie 2 razy wyższe niż w Pradze i Budapeszcie. Dla przykładu lotnisko w Wiedniu zrezygnowało z opłat handlingowych dla przesyłek eksportowych, które u nas mają dość znaczny udział w całkowitych kosztach transportu — wylicza Piotr Iwaniuk.
To wszystko sprawia, że przesyłki lotnicze do i z Polski w coraz większym stopniu przewożone są transportem kołowym do i z lotnisk europejskich, tańszych, bardziej przyjaznych i z lepszą infrastrukturą.
— Kolejnymi czynnikami hamującymi rozwój transportu lotniczego w Polsce jest mała liczba bezpośrednich połączeń pozaeuropejskich z polskich portów lotniczych oraz brak połączeń samolotami przeznaczonymi wyłącznie do przewozu towarów — dodaje Piotr Iwaniuk.
Globalny rozwój cargo lotniczego hamowany jest również ciągle rosnącymi kosztami tzw. dodatku paliwowego. Warto zauważyć, że wzrósł on w ciągu ostatniego roku aż o prawie 100 proc., do poziomu 2,1 zł/kg ładunku. Opłata ta stanowi obecnie nawet 30-40 proc. całkowitej stawki lotniczej.
— Warto podkreślić, że żadne polskie lotnisko nie jest przystosowane do przyjmowania ciężkich samolotów frachtowych z powodu braku wzmocnionych płyt oraz pasów startowych, spełniających światowe standardy — mówi Jolanta Małachowska, menedżer frachtu lotniczego w Kuehne+Nagel.
Skutkiem jest rozwój portów sąsiadujących z Polską, które wykorzystywane są jako porty tranzytowe do Europy Środkowej i Wschodniej.
Jednak rośnie
Z raportów Zrzeszenia Lotniczego IATA wynika, że wzrost przewozów powietrznych na głównych rynkach światowych jest ciągły i stosunkowo dynamiczny. Dodatkowo spodziewane jest znaczne, bo o blisko 6 proc. w ciągu najbliższych lat, zwiększenie przepływu towarów między Europą i Ameryką Północną. Wzrośnie także ruch towarów między krajami azjatyckimi, głównie Chinami, a Europą i Ameryką. W tym przypadku planowana jest zwyżka na poziomie prawie 8 proc.
— Wzrost przewiduje się także w Polsce. Rynek rozwija się bardzo powoli, ale systematycznie. Szacujemy, że nadchodzące 2-3 lata powinny przynieść jego wzrost nawet o 10-20 proc., głównie za sprawą transportów przez duże huby europejskie, takie jak Frankfurt, Wiedeń, Amsterdam czy Bruksela. Głównymi kierunkami rozwoju lotniczego cargo w Polsce będą import z Azji i eksport do Ameryki Północnej — mówi Piotr Iwaniuk.
Należy jednak pamiętać, że rynek spedycji lotniczej w naszym kraju jest mocno uzależniony od kondycji małych i średnich przedsiębiorstw. W całkowitej sprzedaży usług transportu lotniczego są one źródłem nawet 60 proc. obrotu.
Również zdaniem Jolanty Małachowskiej, po kilkuletniej stagnacji zaobserwowano wzrost lotniczych przewozów przesyłek.
— Dzięki wysokiej dynamice wzrostu światowej gospodarki w 2005 r. i rozwojowi handlu z Dalekim Wschodem rynek usług lotniczych powinien w tym roku zanotować 5-procentową zwyżkę — mówi Jolanta Małachowska.