Ostatnio, podczas peregrynacji po Starym Mieście, odżyły jednak przyjemne wspomnienia. Zaczęliśmy sprawdzać restauracje pod kątem kaczek. Były wszędzie, oferowały się standardowo. Wyjątek to ich koleżanka z Nowego Miasta. Wprawdzie z jabłkami, ale chwaliła się, że jest w pomarańczowych oparach (42 zł). Mimo że w menu równie apetycznie wyglądała faszerowana perliczka (48 zł), konsekwentnie wybraliśmy kaczkę. Miała być niby z ziemniakami gratine, ale musi kucharz z językami obcymi był na bakier, bo podano jakieś dziwactwo. Sama bohaterka wieczoru była smaczna, gorąca i soczysta. Poprosiliśmy o rekomendację wina. Radosna (i sympatyczna) kelnerka zaproponowała czerwonego australijczyka. Spróbowaliśmy, było nie najgorzej. Dla przekory poprosiliśmy do stołu jego białego bliźniaka (z tej samej winnicy). Chardonnay (25 zł 150 ml) zdecydowanie bardziej polubiło nie tylko kaczkę, ale także pomarańczowy sos, jabłko, buraki, a nawet rzeczone ziemniaki. Niechętnie patrzyło tylko na dzwonka grapefruita. Przycisnęliśmy o to kelnerkę — zaklinała się, że to pomarańcza!
Restauracja Nomia
Rynek Nowego Miasta 13/15
Warszawa
Stanisław J. Majcherczyk
