Już co czwarte ogłoszenie na portalu Pracuj.pl zostało oznaczone tagami „rekrutacja online” i „rekrutacja telefoniczna”. Dowodzi to, że firmy elastycznie reagują na ograniczenia, które niesie z sobą pandemia koronawirusa. Zarówno rekruterzy, jak i kandydaci stosują się do apeli o unikaniu kontaktów fizycznych, ale to nie powód, by zaniechać pozyskiwania pracowników. Zwłaszcza że komunikację ułatwia technologia. Na razie w użyciu są innowacje konsumenckie, ale wkrótce zapewnewyprą je profesjonalne urządzanie i programy.

— Niezależnie od tego, czy zespoły HR będą działały w systemie home office kilkanaście dni, kilka tygodni czy dłużej, pracodawcy potrzebują narzędzi usprawniających rekrutację. Doraźnie sprawdzają się komunikatory typu Skype czy Google Hangouts. W długiej perspektywie warto jednak zadbać o spójność rozwiązań technologicznych — potwierdza Łukasz Marciniak, menedżer ds. rozwoju w Grupie Pracuj.
Rekrutacje zdalne są potrzebą chwili. Czy to oznacza, że znikną wraz z epidemią? Paweł Stapf, specjalista ds. transformacji cyfrowej, uważa, że mamy do czynienia ze stałą tendencją, która będzie narastać bez względu na okoliczności zewnętrzne.
— Gdy HR-owcy raz spróbują nowych narzędzi i uzyskają dzięki nim korzyści, takie jak wygoda czy oszczędność czasu, już zawsze będą chcieli z nich korzystać — twierdzi.
Czy rekrutacje online dorównują analogowym?
— Dochodzą do mnie informacje, że rekrutacje wraz z onboardingiem nigdy wcześniej nie odbywały się tak sprawnie. Paradoksalnie, udogodnieniem jest to, że cały proces można bezpiecznie przejść bez wychodzenia z domu — mówi Anna Teodorowska, regionalna menedżer IT w firmie Antal.