Portale zarabiają na cudzych sklepach

Kamil Kosiński
opublikowano: 2000-08-28 00:00

Portale zarabiają na cudzych sklepach

Jedynie Wirtualna Polska uruchomiła własny sieciowy supermarket

Niektóre portale wymyśliły prosty sposób na zarabianie pieniędzy na e-commerce. Pobierają opłaty od zewnętrznych sklepów internetowych, do których odnośniki zamieszczają w swoich serwisach. Właściciele tych sklepów muszą też ponosić pełne koszty utrzymania i obsługi swoich wirtualnych placówek.

Przedstawiciele polskich portali deklarują, że działalność e-commerce ma im przynosić takie same dochody jak reklamy. Na razie jednak zrobienie zakupów za pośrednictwem portalu jest trudne.

Zarobić na cudzej pracy

Jedynie cztery portale rzeczywiście pozwalają na zrobienie zakupów przez Internet. Arena i Onet stworzyły w tym celu swoiste pasaże handlowe, odsyłające internautów do zewnętrznych witryn zawierających sklepy. Pozwalają one portalom czerpać zyski z e-commerce, właściwie bez konieczności ponoszenia jakichkolwiek nakładów z tym związanych. Zaopatrzeniem i obsługą sklepów zajmują się bowiem firmy zewnętrzne.

— Portal ma agregować informacje i usługi. Nie mamy własnego zespołu redakcyjnego, a serwisy informacyjne kupujemy od firm zewnętrznych. Podobnie jest ze sklepami internetowymi. Nasz pasaż handlowy traktujemy podobnie jak boksy w klasycznych centrach handlowych. Miesięczny abonament za miejsce na sklep w naszym portalu oraz jego obsługę informatyczną wynosi 250--1200 zł netto. Pobieramy również półprocentową prowizję od zawieranych za naszym pośrednictwem transakcji — informuje Anna Kęsicka z Areny.pl.

W podobny sposób zarabia Onet.pl. Wprowadzenie do dzielnicy handlowej Onetu odnośnika do swojego sklepu jest teoretycznie bezpłatne. Jednak aby opis sklepu zaistniał w katalogu lub wyszukiwarce wskazującej, gdzie można znaleźć poszukiwany towar, trzeba już zapłacić 150-1500 zł za trzy miesiące. Ponadto trzeba być przygotowanym na wprowadzenie przez Onet.pl prowizji od zawieranych za jego pośrednictwem transakcji. Firma nie ukrywa takich planów. Przychody z prowizji zamierza też zwiększyć Yoyo.

— Mamy dwa serwisy handlowe: Supersam i Rynek. Supersam to ubrany w kolory i układ portalu sklep nie związanej z nami kapitałowo firmy. W zamian za prowizje od zawieranych transakcji będziemy go specjalnie promować. W przyszłości, jeśli zamieścimy artykuł o tenisie, to na jego końcu znajdzie się informacja, że w Supersamie można kupić np. rakietę tenisową. Rynek zaś to odnośniki do sklepów znajdujących się na innych stronach. Wkrótce wprowadzimy prowizje również od transakcji, które zawrą one za naszym posrednictem. Sklepy te nie będą jednak mogły liczyć na bezpłatną promocję — tłumaczy Arkadiusz Kuich, prezes spółki Internet Idea, prowadzącej portal Yoyo.

W trosce o dobre imię

Jedynym portalem, który stworzył własny sieciowy supermarket, jest Wirtualna Polska.

— Kiedy w 1998 roku szukaliśmy partnera do takiej działalności, nie było w Polsce firmy, która dawałaby gwarancje bezpiecznych i pewnych zakupów. Poza tym koszty dostawy towaru kupionego w Internecie wynoszą najczęściej 7,5 zł i dokonywanie zakupów w różnych sklepach wyraźnie by je zwiększało. Tymczasem w oczach internautów za wszystkie niedogodności związane z działaniem afiliowanych sklepów odpowiedzialny byłby portal — wyjaśnia Maciej Grabski, wiceprezes Wirtualnej Polski.