40 TWh — tyle energii z umów OZE mogą potrzebować w 2030 r. polskie przedsiębiorstwa Dla porównania: całkowita produkcja prądu w Polsce w zeszłym roku wyniosła 179 TWh.
Takie szacunki zapotrzebowania przedstawiło Forum Energii w raporcie „Ratunek dla przemysłu. Jak OZE może wesprzeć polski przemysł”. Umowami OZE, czyli na odnawialne źródła energii, think tank nazywa PPA (od power purchase agreement), łączące bezpośrednio firmę odbierającą energię z jej wytwórcą. „Umowa OZE” to termin przystępniejszy — przekonuje Forum Energii.

10h ma same wady
Zaspokojenie popytu na 40 TWh z umów OZE to wyzwanie, bo będzie zależeć głównie od rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. Jej rozwój blokuje dziś zasada 10h, zakazująca stawiania wiatraków w odległości od zabudowań mniejszej niż wynosi dziesięciokrotność wysokości instalacji. W praktyce oznacza to, że dobrych miejsc pod budowę nowych wiatraków w Polsce nie ma.
Rząd obiecuje liberalizację tej zasady, ale proces legislacyjny trwa już długo.
— Nie widzimy żadnego powodu, dla którego Polska ma utrzymać zasadę 10h. Powodów do jej zniesienia jest wiele, w tym priorytetowy: bez wiatru, najtańszego źródła energii, nie uda nam się ograniczyć importu i zużycia paliw kopalnych przy jednoczesnej elektryfikacji gospodarki — uważa Tobiasz Adamczewski z Forum Energii, współautor raportu.
Według ostatnich wieści projekt nowelizacji ustawy odległościowej, która narzuca zasadę 10h, powinien wpłynąć do Sejmu do czerwca. Projekt zakłada m.in. rezygnację z obowiązku zachowania minimalnej odległości elektrowni od budynku równej dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej (10h) i wprowadzenie bezwzględnej odległości minimalnej (500 metrów).
Bezpośrednio jest taniej
Jeśli zasada 10h zostanie zniesiona, to wiele nowych źródeł wiatrowych będzie powstawać we współpracy z przemysłem.
— Bo przemysł jest głodny energii zielonej i w przewidywalnej cenie — mówi Tobiasz Adamczewski.
Podkreśla, że przemysł i energetyka to sektory silnie ze sobą powiązane, a proces dekarbonizacji stawia przed nimi podobne wyzwania. Działając razem, jako wytwórca i odbiorca zielonej energii, mają szanse osiągnąć synergie.
— Można szacować, że odbiorca przemysłowy, zawierając pięcioletnią umowę OZE z wytwórcą zielonej energii, ma szanse uzyskać cenę o około 10 proc. niższą od ceny hurtowej. To atrakcyjna dla przemysłu perspektywa. Wytwórca natomiast zyskuje gwarancję płynności, dzięki której może pozyskać od instytucji pieniądze na inwestycję — tłumaczy Tobiasz Adamczewski.
Mały może mniej
Na umowy OZE decydują się najczęściej polskie oddziały ponadgranicznych korporacji, dążących do ograniczania emisji i wspierania środowiska. To duże firmy, jak np. Orange, Mercedes Benz, Danone czy Polkomtel, będące w stanie powierzyć kwestie energetyczne specjalnym zespołom.
— Widzimy pewną barierę wiedzy. Mniejsze firmy mogą mieć problem z opracowaniem i podpisaniem skomplikowanej umowy bezpośrednio z wytwórcą zielonej energii. To wymaga wysiłku prawnego. Sądzę, że mogłyby tu pomóc izby branżowe czy zrzeszenia — uważa Tobiasz Adamczewski.
Inną barierą jest rozmiar mniejszych firm. Forum Energii podkreśla, że inwestorzy wolą mieć umowy z większymi odbiorcami, bo to ułatwia pozyskanie finansowania. Pomóc tu może Polski Fundusz Rozwoju, który ma wspierać rozwój umów OZE dla przemysłu.
Pomocny kabel
Forum Energii proponuje też, by pilotażowo ustawodawca umożliwił tworzenie bezpośrednich fizycznych połączeń między wytwórcami zielonej energii i jej odbiorcami. Dziś taki kabel ma charakter wirtualny — strony podpisują umowę, której stroną jest też spółka dystrybucyjna.
— Naszym zdaniem możliwość tworzenia fizycznych połączeń przyśpieszyłaby inwestycje, a czas nas goni — twierdzi Tobiasz Adamczewski.