Powolna prywatyzacja osłabiła złotego
Nie będzie żadnej dewaluacji złotego — zapowiedziała wczoraj Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezes NBP.
Ubiegłotygodniowe spadki wartości polskiej waluty spowodowane były spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego w Europie Środkowej oraz znacznym wzmocnieniem wartości dolara na światowych rynkach, tłumaczą analitycy.
Nie bez wpływu na osłabienie złotego pozostała wypowiedź Jerzego Kropiwnickiego, szefa Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, o nadchodzącej recesji.
— Wolałabym, żeby RCSS rzedziej się myliło. Ostatnio nałożyło się kilka niekorzystnych czynników: kryzys w Rosji, spadek zaufania zagranicznych inwestorów do polskich papierów dłużnych, a także ostra zima, która odbije się z pewnością na wynikach budownictwa. Uważamy jednak, że tegoroczny deficyt obrotów bieżących nie przekroczy bezpiecznego poziomu 6 proc. PKB — stwierdziła prezes banku centralnego na wczorajszej konferencji prasowej
— Sytuacja, gdy waluta traci na wartości, występuje zawsze, gdy kurs jest płynny. Dotyczy to nie tylko złotego. Tak też obecnie zachowuje się np. euro. Niemal identycznie złoty zachowywał się jesienią 1998 roku, kiedy to po znacznym spadku nastąpił wzrost jego wartości. Obecna sytuacja nie daje powodu do obaw, a dzisiejsze wahania złotego są naturalną konsekwencją uwalniania jego kursu — uważa Krzysztof Dzierżawski, analityk z Centrum im. Adama Smitha.
— Osłabienie złotego jest spowodowane głównie spowolnieniem procesu prywatyzacji. W ubiegłym roku zagraniczne inwestycje bezpośrednie osiągnęły rekordowy poziom 10 mld dolarów, co znacznie umocniło wartość naszej waluty. W lutym nie przeprowadzono żadnych prywatyzacji, lecz są one planowane w najbliższym czasie. To powinno ponownie wzmocnić złotego. Jedno jest pewne — nie będzie żadnej dewaluacji złotego, ponieważ w krajach gospodarki rynkowej takich operacji się nie przeprowadza — dodała Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Piotr Burza
Michał Kobosko