Pozorny kłopot

Emil Górecki
opublikowano: 2011-12-29 00:00

Wyprzedaż gotowych lokali i stabilizacja cen oraz popytu — tego spodziewają się deweloperzy mieszkaniowi.

Podaż gotowych i niesprzedanych jeszcze mieszkań jest dziś szacowana na około 50 tys. Deweloperów mieszkaniowych to nie martwi. W 2012 r. chcą budować i liczą na powtórzenie wyników sprzedaży z 2011 r.

— Liczymy, że to będzie rok nie gorszy niż poprzedni. Popyt na mieszkania w Polsce jest bardzo silny. To powinno zrekompensować niekorzystne dla branży czynniki: wprowadzenie ustawy deweloperskiej czy utrudnienia w dostępie do kredytów zarówno dla kupujących mieszkania, jak i dla naszych firm — mówi Wojciech Okoński, prezes Robyga.

Agonia słabych

Ci najsilniejsi uważają, że duża liczba gotowych mieszkań to dla branży pozorny kłopot. Zwykle nabywców nie ma na zbyt duże i źle zaprojektowane lokale, czyli kwiaty wyrosłe na sztucznym nawozie szalonej koniunktury 2006-08 r. Ale również na takie znajdą się kupcy, bo trzeba się będzie ich szybko pozbyć — czyli obniżyć ceny.

— Te firmy, które oferują mieszkania dostosowane do dzisiejszego popytu: mniejsze i dobrze zlokalizowane, nie zauważają problemów ze sprzedażą. Dlatego będą kupować działki i rozpoczynać kolejne inwestycje. Zarówno popyt, podaż, jak i ceny będą stabilne — dodaje Wojciech Okoński.

Na razie tacy deweloperzy, jak Robyg, Polnord, JW Construction, Dom Development czy Gant, nie zauważają spowolnienia sprzedaży. Średnia miesięczna liczba podpisywanych umów w październiku i listopadzie była u nich nawet wyższa niż wcześniej. Co ze słabszymi? Po wejściu w życie ustawy deweloperskiej (dojdzie do tego w kwietniu) mali gracze bez zaplecza finansowego z rynku wypadną, bo nie będą w stanie udźwignąć ciężaru samodzielnego finansowania inwestycji. Pozostawią po sobie gotowe projekty.

— Może się zdarzyć, że na rynku będzie szalona wyprzedaż projektów. Do tej pory oczekiwania cenowe ich właścicieli były zdecydowanie za wysokie — mówi Piotr Stefaniak, prezes trójmiejskiego dewelopera Inpro.

Rodzina bez znaczenia

Duże spółki deweloperskie z wielkich aglomeracji twierdzą, że wygaszanie programu „Rodzina na swoim” wielkiej krzywdy im nie wyrządzi. Chętnych na zakup tańszych mieszkań — z dopłatą czy bez — jest tam sporo. Jak wskazują dane Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, również poza aglomeracjami nie zostało wiele lokali, na które można dostać dopłatę. Prawie 70 proc. pośredników deklaruje, że tylko nieliczne oferty z ich miast będą się do programu kwalifikowały.