Prawna batalia o rządowe listy

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-12-10 00:00

InPost wygrał prestiżowy przetarg wart ponad 30 mln zł, ale według konkurencji brakuje mu placówek

Miesiąc bez wojenki na rynku pocztowym to miesiąc stracony. Nie inaczej jest w grudniu, ale teraz listonosze mają wyjątkowo dobry powód do walki. Chodzi o przetarg rządowego Centrum Usług Wspólnych (CUW) na obsługę korespondencji m.in. wszystkich ministerstw i urzędów centralnych. Wygrał w nim prywatny InPost, składając ofertę wartą 33,3 mln zł, o 7,5 proc. tańszą od Poczty Polskiej.

WALKA O PRESTIŻ:
WALKA O PRESTIŻ:
Dla kierowanej przez Jerzego Jóźkowiaka Poczty Polskiej przetarg CUW jest bardzo ważny, dotyczy bowiem obsługi korespondencji m.in. resortu administracji i cyfryzacji, czyli nadzorcy spółki. Przed utratą kontraktu firma broni się w Krajowej Izbie Odwoławczej.
[FOT. WM]

Państwowi doręczyciele jednak nie odpuszczają. I nic dziwnego, bo tracąc kontrakt od CUW, ponieśliby prestiżową porażkę — przestaliby obsługiwać resort administracji i cyfryzacji, który pełni nad nimi nadzór właścicielski, a także Urząd Komunikacji Elektronicznej, czyli rynkowego regulatora.

Kontrola osobista

Poczta Polska odwołała się od rozstrzygnięć w przetargu. We wtorek w Krajowej Izbie Odwoławczej (KIO) jej przedstawiciele przekonywali, że InPost może nie spełniać warunków, określonych przez CUW. Chodzi przede wszystkim o ogólnopolską sieć placówek — a dokładnie o to, że według państwowej spółki prywatni listonoszenie mają w niektórych gminach działających punktów odbioru i nadawania przesyłek lub mają ich za mało.

Nie wiadomo dokładnie, jakie placówki i w jakich miejscach zadeklarował InPost w ofercie złożonej CUW — zostało to objęte tajemnicą przedsiębiorstwa. W ostatnich tygodniach pracownicy Poczty Polskiej sprawdzali jednak, czy listy można nadawać w każdym z punktów, które podane są na stronie internetowej InPostu.

— Osobiście w ostatnich dniach sprawdzałam, czy funkcjonują punkty InPost w kilkunastu miejscowościach w pięciu województwach: opolskim, śląskim, małopolskim, mazowieckim i pomorskim. To głównie kioski Ruchu czy sklepy spożywcze. I tak na przykład w miejscowości Libiąż w ogóle nie było żadnego punktu pod wskazanym adresem, a w jednym z punktów w Ząbkach ekspedientka poinformowała mnie, że nigdy nie współpracowano tam z InPostem i nie podpisano z nim umowy, choć klienci czasem przychodzą i pytają, czy mogą nadać przesyłkę — mówiła Katarzyna Pawlikowska, pracownica Poczty Polskiej, powołana przez KIO na świadka.

Domniemanie niewinności

Tak CUW, jak i InPost odpierały zarzuty jako wątpliwe pod względem formalnym i faktycznym.

— Zdajemy sobie sprawę z walki konkurencyjnej na rynku, ale nam chodzi tylko o rozstrzygnięcie przetargu i operujemytwardymi dowodami. Wskazaliśmy nasze potrzeby co do placówek, a InPost potwierdził, że spełnia nasze wymagania — mówili przedstawiciele CUW. Krystian Szostak z kancelarii GWW, reprezentujący InPost, podkreślał, że funkcjonowanie każdej z placówek zostało potwierdzone co najmniej dwoma niezależnymi dowodami, w tym umowami z agentami pocztowymi.

— To odwołujący musi wykazać, że nie spełniamy warunków, i — naszym zdaniem — tego nie zrobił. Może mu jednak chodzić o przedłużanie procedury i opóźnienie podpisania umowy, co sprawi, że na dopięcie formalności ze wszystkimi jednostkami obsługiwanymi przez CUW będziemy mieli bardzo mało dni przed zakończeniem roku — mówił Krystian Szostak.

Problematyczny przetarg po raz pierwszy rozpisano w lipcu, ale CUW postawiło w nim zaporowe warunki, wymagając od startujących operatorów większej liczby placówek, niż miał ktokolwiek na rynku, a nawet większej, niż wymagał od operatora wyznaczonego resort administracji.

Warunki były oprotestowywane, ale KIO stwierdziła, że CUW miało prawo sformułować je w taki sposób. Ostatecznie ofertę złożyła tylko Poczta Polska, ale przetarg unieważniono. Kolejne postępowanie ogłoszono w połowie października, tym razem z łagodniejszymi warunkami. KIO ma ogłosić wyrok w najbliższy czwartek.