Potrzeba świeżej krwi — mówi Bogusław Feder, oddając prezesurę. Czy odnajdzie się w roli szefa rady nadzorczej? Przecież lubi działanie operacyjne.
Jeśli chcesz zaliczyć przyjemne szkolenie w ośrodku wypoczynkowym w Rabce lub Krynicy, trafiłeś pod zły adres. Ale jeżeli chcesz doświadczyć, jak działa biznes jutra, no, powiedzmy, w Yahoo!,Ideo czy Cisco — wal jak w dym. Doktor Bogusław Feder pomoże ci spełnić twoje marzenie.
— We wrześniu zorganizowaliśmy wielką wyprawę polskich menedżerów do Doliny Krzemowej. Zaledwie w dziesięć dni mieliśmy komplet dwudziestu uczestników —cieszy się prezes.
Nietypowe działania edukacyjne — m.in. w Ameryce, Azji czy Afryce — proponuje Centrum Kreowania Liderów (CKL) z podwarszawskiego Kłódzienka. Jedna z pierwszych firm szkoleniowych w Polsce, założona przez Bogusława Federa w 1991 r.
Bądź jak Bill Gates
Zaczęło się od stwierdzenia, że nawyki z systemu komunistycznego nie przystają do nowej rzeczywistości. No, prawda. W tym przeświadczeniu twórcę CKL utwierdził trzymiesięczny pobyt w USA. A także słynny artykuł Philipa Kottlera "Dlaczego potrzebni są przywódcy". I wywołana przez ten tekst ogólnoświatowa dyskusja o tym, co różni menedżerów od liderów.
— Zrozumiałem, że ci pierwsi umieją organizować i planować. Drudzy dodatkowo potrafią tworzyć wizje i angażować ludzi do ich realizacji — opowiada dr Feder.
Za prawdziwych przywódców szef CKL uważa Gandhiego i Billa Gatesa. Choć wcale nie przypisuje im jakichś specjalnych predyspozycji. Przeciwnie, twierdzi, że każdy z nas ma wszystkie potrzebne liderowi zdolności. Trzeba tylko po nie sięgnąć we właściwym miejscu i czasie.
— Nie tylko wielkich liderów, ale także nas stać na odwagę, pracowitość, konsekwencję i skromność. Dlaczego więc nie osiągamy tego, co oni? — zastanawia się Bogusław Feder.
Głównym powodem jest według niego to, że wykorzystujemy tylko część swoich możliwości. Zadowalamy się tym, że jesteśmy kompetentni. A nietuzinkowe wyzwania zostawiamy innym.
Pomysł przed kasą
Założyciel CKL przekonuje, że nigdy nie interesowały go sztampa, rutyna czy średniość. Zawsze buntował się przeciwko zastanemu porządkowi.
— W młodości obiektem mojej kontestacji była komuna, a w czasach wolnego rynku — wszechogarniający marazm i wyuczona bezradność — twierdzi Bogusław Feder.
Jego pomysłem na krzewienie przedsiębiorczości stały się niestandardowe projekty szkoleniowe. Realizował je nawet wtedy, gdy rachunek ekonomiczny tego do końca nie uzasadniał.
— Koncepcja kształcenia liderów innowacyjnych była zawsze moim priorytetem. Do tej pory cele biznesowe nie spychały na dalszy plan wartości merytorycznych. Mam nadzieję, że ten kierunek rozwoju firmy zostanie utrzymany — mówi Bogusław Feder.
Jego następcą został Tomasz Ruszkowski, dyrektor ds. sprzedaży Polskiego Towarzystwa Wspierania Przedsiębiorczości. Ten nowy akcjonariusz spółki wysunął jego kandydaturę na stanowisko prezesa CKL.
— Przyjąłem z nadzieją ten wybór, bo Tomasz zdaje się podzielać mój sposób patrzenia na biznes. Czas pokaże, czy tak jest w rzeczywistości — mówi ustępujący szef firmy.
Bogusław Feder nie spodziewa się, że jako przewodniczący rady nadzorczej będzie miał dla siebie więcej czasu niż teraz. Ale jeśli już pozwoli sobie na urlop, to spędzi go jak zwykle — na zwiedzaniu egzotycznych zakątków Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej. Na turystykę zorganizowaną nikt go jednak nie namówi. Nawet jego 25-letni syn, który jest pilotem zagranicznych wycieczek.
Z dala od tłumu
— Autokar z klimatyzacją, grupowe wycieczki i pięciogwiazdkowy hotel — to nie dla mnie. Wolę wejść w życie tubylców. Poznać ich zwyczaje, kuchnię, uczestniczyć w chrzcinach, weselach, pogrzebach — opowiada menedżer.
Bo — jak mówi — droga mniej uczęszczana jest być może — i w biznesie, i w prywatnym życiu — mniej bezpieczna, ale na pewno dużo ciekawsza.
Mirosław
Konkel