Mimo że klienci private bankingu nie są grupą nastawioną na agresywne inwestowanie i podejmowanie wysokiego ryzyka, to doradcy polecają im, by dużą część portfeli zapełnili akcjami. Powód jest oczywisty.
— Wyceny spółek przestały być wygórowane i to już dobry czas zwiększyć udział inwestycji w akcje w swoim portfelu. Gospodarka ma się dobrze — tłumaczy Jacek Krukar, dyrektor inwestycyjny Deutsche Bank PBC.
By zmniejszyć ryzyko warto jego zdaniem, wytypować kilka spółek ze znacznym udziałem skarbu państwa, które regularnie płacą dywidendy w kwotach wyższych niż odsetki z lokat bankowych.
— Dzięki temu zapewnimy sobie coroczne dochody z dywidend i możemy spokojnie poczekać kilka lub kilkanaście kwartałów na zwyżki kursów. A w mojej ocenie dzisiejsze wyceny dają bardzo wysokie prawdopodobieństwo właśnie takiego długofalowego scenariusza — ocenia doradca DB PBC.
Zdaniem Maksymiliana Łochowskiego z BRE Wealth Management, turbulencje na rynkach finansowych uświadomiły inwestorom ryzyko inwestycyjne związane z brakiem dywersyfikacji portfela, zatem bez względu na prognozy co do rozwoju giełdowej koniunktury zasadne jest rozważenie inwestycji alternatywnych.
Jeśli więc nie akcje, to co?
— Z bezpiecznych instrumentów klienci wybierają obligacje skarbu państwa, produkty strukturyzowane ze 100-procentową ochroną kapitału, bankowe papiery wartościowe oraz depozyty negocjowane lub inne instrumenty krótkoterminowe pozwalające zarządzać płynnością portfela — wylicza Robert Kacperski, doradca finansowy bankowości prywatnej PKO BP.
W dłuższej perspektywie, pierwszy raz od kilku lat ciekawą inwestycją wydają się nieruchomości.
— To rynek przeceniany od 4 lat, a dodatkowe restrykcje wprowadzane przez KNF ograniczają dostęp do taniego kredytu, co eliminuje z rynku spekulantów. Z drugiej strony podaż lukratywnych nieruchomości zakupionych w okresie prosperity zachęca do odkupienia ich z dużym dyskontem — mówi Tomasz Rus, private bankier w Noble Banku.
© ℗