Cztery lata temu jeden z najbardziej rozpoznawalnych producentów odzieży męskiej w Polsce ogłosił upadłość. Próchnik, bo o nim mowa, był też ostatnią spółką notowaną na warszawskim parkiecie, która pamiętała jeszcze pierwszą sesję na GPW. Teraz odzieżowy brand czeka reaktywacja - w styczniu 2022 r. doszło do zmiany właściciela i przekazania praw do marki. Głównym inwestorem została spółka Premium Fashion, której współwłaścicielem jest Tomasz Ciąpała, prezes Lancerto - firmy odzieżowej oferującej eleganckie ubrania dla mężczyzn.
– Przyglądaliśmy się procesowi upadłościowemu Próchnika i równolegle prowadziliśmy badania rozpoznawalności tej marki. 75 lat obecności na rynku robi swoje i dla kilku pokoleń jest to ikona, znana ze stylu i wysokiej jakości. Jej spontaniczna rozpoznawalność jest znacznie większa niż Lancerto. Startowanie z nowymi markami jest bardzo trudne ze względu na dużą barierę wejścia, dlatego upatrujemy szansy w rozwoju Próchnika, który ma już ugruntowaną pozycję w branży odzieżowej - tłumaczy Tomasz Ciąpała.
Menedżer zamierza wykorzystać doświadczenie, które zdobył, kierując Lancerto. Zaznacza jednak, że z perspektywy klienta Próchnik i Lancerto będą oddzielnymi, niezależnymi markami.
– Jesteśmy jeszcze na etapie budowania strategii, na pewno będziemy analizowali możliwe synergie pod kątem kosztów, ale nie zamierzamy łączyć marek - zapewnia Tomasz Ciąpała.
Półkę niżej od Lancerto
Próchnik był znany przede wszystkim z eleganckiej odzieży dla mężczyzn, ale nowy właściciel zamierza skierować ofertę także do płci pięknej. Prace projektowe ruszyły. Premierę pierwszej kolekcji odzieży zaplanowano na początek przyszłego roku. Produkcja będzie zlecana polskim szwalniom. Pod koniec tego roku natomiast do sprzedaży trafią już akcesoria i dodatki, np. galanteria skórzana, skarpetki i krawaty.
– Powołaliśmy zespół roboczy i wybraliśmy projektanta do zaprojektowania nadchodzącej kolekcji. Nadal zastanawiamy się, czy pierwsza kolekcja powinna być skierowana tylko do mężczyzn. Docelowo z całą pewnością Próchnik będzie ubierał także kobiety, bo z badań wynika, że marka cieszy się wśród nich dużym sentymentem - mówi prezes Lancerto.
Szacuje, że łącznie z zakupem praw do marki i przygotowaniem systemu sprzedaży wypuszczenie na rynek pierwszej kolekcji pochłonie kilkanaście milionów złotych.
Kolekcja będzie bazować na klasycznych krojach w eleganckim wydaniu, dzięki czemu będzie odpowiednia dla szerokiego grona klientów.
– Chcemy pozycjonować Próchnik jako markę z wyższej, ale nie najwyższej półki. Na pewno będzie bardziej przystępna cenowo niż Lancerto. Ofertę chcemy skierować do każdej kategorii wiekowej, ale podejrzewam, że najliczniejszą grupą będą czterdziestolatkowie - mówi Tomasz Ciąpała.

W pierwszym etapie sprzedaż będzie koncentrować się na kanale online. Spółka jest w trakcie rozmów z czterema marketplejsami zainteresowanymi dystrybucją akcesoriów Próchnika. Kolejny krok to stworzenie własnego sklepu internetowego, w którym klienci będą mogli kupić odzież z pierwszej kolekcji.
– Własny e-sklep z pewnością będzie centrum sprzedaży, ale rozważamy także otwarcie własnych salonów w przyszłym roku - mówi menedżer.
Na razie jednak nie chce ujawnić celów finansowych.
– Myślę, że jesteśmy w stanie szybko przekonać do siebie wielu konsumentów i zbudować znaczącą skalę. Oczywiście mamy cele budżetowe, ale na etapie budowania strategii trudno jeszcze mówić o takich szczegółach - dodaje Tomasz Ciąpała.
Giełdy nie ma na agendzie
Nowy właściciel Próchnika nie zamierza zaniedbywać Lancerto. Sytuacja spółki, mimo pandemii, jest dziś wyjątkowo dobra. Od czasu otwarcia galerii handlowych w maju 2021 r. do wybuchu wojny w Ukrainie spółka miała rekordowe obroty - 75 mln zł, co przełożyło się na 14 mln zł zysku EBITDA.
– Zachowaliśmy zimną krew w czasie lockdownów i przygotowywaliśmy się na mocne odbicie, kiedy galerie zostaną otwarte. Biznes się obronił i dziś koncentrujemy się na tym, jak go dalej rozwijać - mówi Tomasz Ciąpała.
Lancerto prowadzi sprzedaż przez sieć 46 sklepów stacjonarnych, własną stronę internetową oraz trzy marketplejsy - Zalando, Allegro i Empik. Od lipca odzież marki pojawi się także na Modivo. Obecnie około 80 proc. sprzedaży realizuje w sklepach stacjonarnych, a 20 proc. przez internet.
– Rozszerzamy sieć stacjonarną - jesteśmy w trakcie uruchamiania następnych kilkunastu sklepów. Tempo rozwoju uzależniamy od warunków najmu i sytuacji makroekonomicznej. Niedawno nabyliśmy też własny magazyn w Łańcucie, by sprostać rosnącemu popytowi w e-commerce. Nasza strategia nie zakłada dwukrotnego wzrostu z roku na rok. Wolimy sukcesywnie udoskonalać biznes, rosnąc o kilkanaście procent rocznie - tłumaczy Tomasz Ciąpała.
Spółka finansuje inwestycje z własnych funduszy i długu. Dotychczas nie sięgała po kapitał z zewnątrz, ale nie wyklucza takiej opcji w przyszłości.
– Na razie w naszej bieżącej agendzie nie ma scenariusza, który zakładałby wprowadzenie Próchnika czy Lancerto na giełdę. Nie wykluczamy jednak, że nadejdzie taki dzień, w którym zaczniemy poważnie rozważać taką możliwość - mówi Tomasz Ciąpała.
Pomysł brzmi dobrze na papierze, ale jego realizacja może wcale nie być prosta. Z mojego doświadczenia wynika, że łączenie dwóch marek o podobnym profilu produktowym pod skrzydłami jednego właściciela jest dość trudne. Niższe ceny Próchnika niż Lancerto to dobry pomysł, mimo to istnieje duże ryzyko, że marki będą się kanibalizować. Choć Próchnik istnieje w świadomości Polaków, to bez znaczących nakładów marketingowych trudno będzie mu się przebić na rynku.
Start tylko w kanale online wiąże się z niższymi nakładami finansowymi. W branży odzieżowej jednak niezbędna jest sieć sklepów stacjonarnych, więc spółka będzie musiała w nie zainwestować.