Przewidywania, że po wejściu Polski do Unii sytuacja producentów leków się pogorszy, były chybione. Zdaniem ekspertów, niewiele się zmieniło.
Zniesienie barier celnych po wejściu do Unii nie miało praktycznie wpływu na kondycję branży farmaceutycznej. Największą bolączką producentów leków jest wciąż brak pieniędzy na badania i reklamę.
— O sukcesie lub porażce firmy farmaceutycznej na danym rynku decyduje dziś przede wszystkim sprawna sieć przedstawicieli promujących leki. Bez niej trudno myśleć o zdobyciu znaczącego udziału w nasyconym, polskim rynku leków — uważa Tomasz Kornacki, country manager Ivax Poland.
Zdaniem Jacka Glinki, prezesa Zakładów Farmaceutycznych Pol-pharma, zniesienie barier celnych nie wpłynęło również na wzrost przychodów z eksportu do krajów Unii. Bez wątpienia ułatwiło jednak organizację procesu wysyłki produktów firmy do odbiorców i skróciło czas ich dostawy.
— Głównym efektem rozszerzenia jest możliwość stosowania procedury wzajemnego uznawania rejestrów. W niektórych przypadkach przyspiesza to wejście na polski rynek preparatu już zarejestrowanego w krajach Unii i na odwrót. Dla części firm stanowi to zagrożenie poprzez uaktywnienie się konkurencji, dla innych zwiększa możliwość rejestracji leków w kraju i zagranicą — uważa Mariusz Gajowniczek, prezes ICN Polfa Rzeszów.
Inwestycje
Akcesja do Unii nie spowodowała na razie lawinowego napływu do Polski nowych firm farmaceutycznych.
— Spodziewaliśmy się, że w związku z akcesją Polski do Unii powstaną nowe firmy, ale na razie to zjawisko ma charakter marginalny — mówi Jarosław Frąckowiak z firmy Dendrite, świadczącej usługi marketingowe na rzecz firm farmaceutycznych.
Jednak, według niego, zainteresowanie Polską ze strony zagranicznych firm farmaceutycznych stale rośnie.
— W Polsce działają już przedstawicielstwa większości liczących się na świecie firm farmaceutycznych. Dlatego każdy nowy podmiot wchodzący na nasz rynek musi liczyć się ze znacznymi inwestycjami w marketing. Oprócz budowy sieci sprzedaży, drugim decydującym czynnikiem powodzenia jest niezależna od przepisów celnych kwestia rejestracji leków na danym rynku. Ze względu na długi czas rejestracji nowych produktów oraz możliwe zmiany wobec leków już zarejestrowanych, np. przesunięcia na listach refundacyjnych, biznes farmaceutyczny jest w znacznym stopniu uzależniony od polityki lekowej danego kraju — przekonuje Tomasz Kornacki.
Ostra konkurencja
Zdaniem ekspertów, bezpośrednim rezultatem wejścia do Unii Europejskiej będzie coraz większa konkurencja. Na rynku będzie pojawiać się też coraz więcej nowych leków.
Jednak na razie wzrost ich liczby hamowany jest z powodu problemów z rejestracją. Rejestracja krajowa, która musi spełniać już unijne standardy, powinna trwać 210 dni, ale w praktyce terminy są o wiele dłuższe.
— Do zaostrzenia rywalizacji na rynku leków prowadzi też wysoka dynamika wprowadzania preparatów rejestrowanych jako suplementy diety lub dermokosmetyki, których procedura rejestracyjna jest prostsza, mniej kosztowana, a przepisy dotyczące sposobu produkcji i reklamy bardziej liberalne. Zmniejsza to bariery wejścia na rynek, a tym samym zwiększa liczbę konkurentów. W grupie leków dostępnych na receptę i znajdujących się na listach leków refundowanych widoczne jest więc zaostrzenie konkurencji, głównie cenowej — twierdzi Stanisław Han, prezes Hasco-Lek.
Jednak Stefan Bogusławski, dyrektor generalny IMS Poland, jest optymistą. Jego zdaniem, rosnąca konkurencja będzie pozytywnie wpływać na stan branży.
— Przedsiębiorstwa, które chcą być konkurencyjne, muszą stosować najwyższe standardy produkcyjne i zarządzania. Faktem jest, że coraz więcej podmiotów pochodzących z Polski takie standardy spełnia. Przyszłość rodzimego przemysłu w dużej mierze zależy więc od ich zdolności wejścia na rynki wschodnioeuropejskie i azjatyckie. Napotkają tam poważną i wymagającą konkurencję ze strony światowych firm generycznych, muszą więc stale pracować nad podniesieniem własnej konkurencyjności. Jak wskazują przykłady szybko rozwijających się firm generycznych z Europy Zachodniej, jest to możliwe — podkreśla Stefan Bogusławski.