Progresywna pryncypialność

Jacek Zalewski
opublikowano: 2003-07-09 00:00

Od czasu dokonania przez Leszka Millera taktycznej zmiany frontu na odcinku podatku liniowego, w koalicji SLD-UP doszło do poważnego rozchwiania ideologicznego. Większy partner zagubił gdzieś lewicowe pryncypia, ale za to mniejszy wykazuje zdwojoną czujność. Unii Pracy powszechnie wypomina się, że „przyczepiła się do okrętu i mówi: płyniemy!”. Nic dziwnego, iż centralny aktyw stara się wykorzystać każde trafiające się „pięć minut”.

Uprzedzając pierwsze czytanie ustaw podatkowych na rok 2004 (którymi Sejm zajmie się 28 lipca), liderzy UP przypomnieli wczoraj generalną linię partii, podtrzymaną 15 czerwca na konwencji programowej. Zgodnie z ową linią, system podatkowy w Polsce rzeczywiście wymaga zmian, ale idących dokładnie w przeciwną stronę niż koncepcja podatku liniowego! UP opowiada się za jeszcze większą progresją skali PIT, a przy okazji proponuje zdecydowane podniesienie stawek podatku... spadkowego, który jawi się niewykorzystanym źródłem dochodów budżetu.

Argumentacja za podatkiem progresywnym jest przemieszaniem wątków ideologicznych (że podatek liniowy zepchnie biedniejszych na margines) oraz ekonomicznych (że liniowy radykalnie zmniejszy wpływy budżetu, który i tak ledwie przeżyje obciążenie składką do UE). Politycy UP podpierają się analizami lewicowych ekonomistów, m.in. Witolda Modzelewskiego, żyjącego z udzielania wysoko płatnych porad, jak wykorzystać każdą szczelinę w podatkowym gąszczu.

Ciekawe, w jaki sposób pryncypialność Unii Pracy wpłynie na postawę premiera i całego Sojuszu. Polityczna decyzja w sprawie podatku liniowego podejmowana będzie w kontekście wyborów w 2005 r. Dużo zależeć będzie od tego, czy UP uzna za realne samodzielne przeskoczenie 5-procentowej bariery do Sejmu. W związku ze spadkiem notowań, tym razem to SLD może bardziej zależeć na podtrzymaniu koalicji z UP. Jeśli ceną zdobycia kilku mandatów więcej stanie się liniowy — Leszek Miller nie zwaha się ani chwili.