Prokurator na straży RODO w Pekao

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2020-12-22 20:00

Śledztwo z urzędu, zawiadomienie do KNF, przeszukania i w końcu zarzuty o naruszenie RODO w Pekao. Po co to wszystko? No właśnie.

Z artykułu dowiesz się:

1. Dlaczego prokuratura zajęła się sprawą rzekomego przecieku do mediów

2. O sprzecznych działaniach podejmowanych w sprawie przez bank

3. Jak kontrolować bank nie mając w radzie większości ani własnego prezesa

4. Co wyniknęło ze śledztwa prokuratorskiego

Szykuje się ciekawy proces o naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych. Skarżącym jest nie byle kto, bo Prokuratura Regionalna w Warszawie, czyli urząd od przestępstw największego kalibru. Postępowanie prowadzi prokurator Przemysław Baranowski, ten sam, który nadzoruje megaśledztwo w sprawie Getbacku i postawił zarzuty Leszkowi Czarneckiemu, głównemu akcjonariuszowi grupy Getin. Poszkodowanym jest Pekao, a oskarżonym były pracownik, który w wewnętrznej, służbowej korespondencji użył nazwiska dwóch menedżerów. O postępowaniu była informowana Komisja Nadzoru Finansowego.

Dlaczego przestrzegania RODO w prywatnej spółce pilnuje prokuratur wysokiego szczebla?

Najpierw z urzędu potem w imieniu:
Najpierw z urzędu potem w imieniu:
Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie przecieku z urzędu. Później zapytała bank, czy czuje się poszkodowany. Gdy padła odpowiedź “tak” postępowanie prowadzone było już w imieniu Pekao
Wlodzimierz Wasyluk / Forum

Zawiadamiać, nie zawiadamiać

Wszystko zaczęło się od tekstu w „Pulsie Biznesu” z 16 czerwca „Pekao ma kandydata na szefa ryzyka”. Napisaliśmy w nim, że rada nadzorcza prawdopodobnie nominuje nowego CRO oraz obsadzi wakujące od grudnia 2019 r. stanowisko szefa audytu. I rzeczywiście tego samego dnia kandydatury do obydwu posad zostały zatwierdzone. Była to informacja kadrowa, bez cenotwórczego potencjału i przez rynek została przyjęta bez żadnych emocji.

Zagotowało się natomiast w Pekao. 25 czerwca szef departamentu bezpieczeństwa zawnioskował do zarządu o złożenie doniesienia do prokuratury w sprawie wycieku niejawnych informacji w banku. Wniosek nie był głosowany. Następnego dnia departament compliance stwierdził, że nie ma podstaw do zawiadamiania organów ścigania.

Przez kilka dni panował spokój. Pozorny. Na początku lipca do banku przyszło pismo z prokuratury regionalnej, informujące o wszczęciu urzędowego postępowania w sprawie możliwego naruszenia przepisów ustawy o obrocie instrumentami finansowymi oraz ustawy o ochronie danych osobowych. Prokuratura zapytała, czy Pekao czuje się poszkodowanym w sprawie. 8 lipca zarząd większością głosów podjął uchwałę o przystąpieniu do sprawy w tym charakterze.

Góra urodziła mysz

Prokuratura kontynuowała śledztwo, o czym poinformowała KNF. W banku trwało tymczasem polowanie na czarownice. W połowie lipca do rady nadzorczej wpłynęły anonimowe donosy na menedżera z obszaru marketingu, należącego do pionu prezesa zarządu, ze wskazaniem, że jest to osoba odpowiedzialna za ujawnienie informacji do mediów. Sprawa przecieku zrobiła się na tyle głośna, że echo dotarło na Nowogrodzką. W efekcie pomówiony menedżer zdecydował się odejść z pracy z końcem lipca. Bank rozwiązał z nim umowę za porozumiem stron.

12 sierpnia prokurator Przemysław Baranowski nakazał wydanie prywatnego telefonu byłego pracownika. Policja zabrała telefon i komputer z domu i odjechała. Później nie działo się nic - aż do początku września, kiedy do drzwi eksmenedżera ponownie zadzwonili policjanci z nowym nakazem wydania elektroniki i przeszukania domu. Zabrali komputery i wszystkie nośniki elektroniczne byłego pracownika i pozostałych domowników.

Akcja zbiegła się w czasie z dużymi napięciami wokół Pekao. Na rynku kolportowana była pogłoska o przetasowaniach w spółkach skarbu państwa, w tym Pekao, które miało przejść do strefy wpływów Mateusza Morawieckiego, konkurenta Zbigniewa Ziobry w obozie dobrej zmiany. Z naszych informacji wynika, że w banku gotowe było wypowiedzenie umowy o pracę dla jednego z doradców zarządu – w ostatniej chwili zablokowane. Do żadnych zmian w spółkach wówczas nie doszło, a Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry wyszła politycznie wzmocniona z koalicyjnych utarczek.

Po przeszukaniu i zabezpieczeniu sprzętu w sprawie przecieku na miesiąc zrobiło się cicho. Na początku października prokuratura regionalna postawiła byłemu pracownikowi zarzuty. Nie było w nich już mowy o rozporządzeniu MAR, a jedynie o przepisach o ochronie danych osobowych oraz informacji poufnej. Informacja o zarzutach trafiła również do KNF.

Od trudnych spraw:
Od trudnych spraw:
Przemysław Baranowski, prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie delegowany do prokuratury regionalnej prowadzi skomplikowane śledztwo w sprawie Getbacku. Znalazł jednak czas, żeby zająć się przeciekiem z Pekao
Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Gdy nie wiadomo, o co chodzi...

Historia z przestrzeganiem RODO w Pekao jest jak czeski film: dzieje się coś dziwnego, ale nie wiadomo, o co chodzi. Według naszych ustaleń wyjaśnienie jednak istnieje - chodzi o kontrolę nad Pekao. Przez ostatnie lata bank uchodził za strefę wpływów środowiska Zbigniewa Ziobry, choć formalnie minister sprawiedliwości nie miał na niego żadnego „przełożenia”. Rada nadzorcza, powołana po repolonizacji Pekao, w dużym stopniu została obsadzona ludźmi kojarzonymi z ówczesną premier Beatą Szydło, pozostającą wtedy w sojuszu z ministrem sprawiedliwości. Szefem Pekao został Michał Krupiński, a doradcą zarządu Witold Ziobro, brat ministra.

Sytuacja zaczęła się komplikować po niespodziewanej dymisji Michała Krupińskiego, jesienią 2019 r. Odejście było tak nagłe, że następca nie został wynegocjowany w ramach koalicji i stery przejął członek zarządu bez żadnego politycznego umocowania. Dotrwał do 20 kwietnia 2020 r., kiedy podczas tajemniczej, nocnej rady nadzorczej zrezygnował z posady. Po tej niespodziewanej dymisji nastąpiła równie zaskakująca nominacja – p.o. prezesa został Leszek Skiba, który do banku przyszedł ledwie tydzień wcześniej. Z naszych ustaleń wynika, że on sam nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Jego kandydatura została wysunięta, żeby zablokować inną, która niespodziewanie pojawiła się podczas nocnych obrad. O posadę prezesa ubiegał się jeden z członków zarządu. Karuzelę stanowisk miał wyhamować Jacek Sasin.

Po burzliwej radzie WZA, zebrane miesiąc później, zmieniło jej skład, stawiając na czele Beatę Kozłowską-Chyłę, prezes PZU, która nie należy do otoczenia ministra sprawiedliwości. Roszady w zarządzie i radzie naruszyły status quo i w konsekwencji zaczęły się korporacyjne rozgrywki.

Według naszych ustaleń burza w Pekao rozpętała się nie w związku z tym, że doszło do przecieku, ale dlatego, że publicznie pojawiły się nazwiska kandydatów, a konkretnie jednego - na szefa audytu. Został nim wieloletni pracownik tego pionu, jeszcze od czasów BPH. W Pekao pełnił funkcję wicedyrektora i jego awans wydawał się dość naturalny.

- Do stanowiska szykowana była zupełnie inna osoba – żona jednego z wysokich menedżerów z grupy PGNiG – mówi jeden z naszych rozmówców.

...chodzi o władzę

Upublicznienie nazwiska kandydata na szefa audytu zakończyło grę o to stanowisko. Dlaczego ma ono takie znaczenie? Szef audytu nie jest alfą i omegą w żadnej spółce, ale wiele spraw może przepuścić lub zablokować. W Pekao sytuacja jest specyficzna: w 9-osobowej radzie nadzorczej żaden akcjonariusz nie jest w stanie w pojedynkę przeforsować swojej woli, a o sojusze między reprezentantami PZU, ludźmi Beaty Szydło czy PFR jest raczej trudno. Podobnie jest z zarządem: w 8-osobowym składzie (do ubiegłego tygodnia 9-osobowym) p.o. prezesa nie ma większości. Co do zasady zarząd nie musi i nie powinien głosować jak za panią matką, ale Leszek Skiba po drugiej stronie stołu ma w pewnych sprawach raczej opozycję niż partnerów. W sytuacji dysfunkcjonalności statutowych organów bank kontroluje ten, kto ma wpływ na kluczowe departamenty: bezpieczeństwa, IT, prawny i audytu.

- W każdej firmie są frakcje i walka o wpływy. Sprawa przecieku uderzyła w Leszka Skibę. Przeciek, który rzekomo miał wyjść z pionu podległego prezesowi, mógł świadczyć o braku nadzoru, procedur itp. Tymczasem Leszek Skiba zabiega o zatwierdzenie na stanowisko w KNF i postępowanie prokuratorskie raczej mu nie pomaga – mówi osoba zbliżona do banku.

Podejrzenie naruszenia MAR to rzeczywiście poważna sprawa i KNF - dowiedziawszy się, czego dotyczy śledztwo - wstrzymała procedurę weryfikacyjną p.o. prezesa do czasu jej rozstrzygnięcia. Według naszych informacji pod koniec października nadzór - po otrzymaniu informacji z prokuratury o postawieniu zarzutów - wysłał pismo do banku z prośbą o wyjaśnienie dotyczące byłego pracownika i stosowanych procedur, ale miało ono raczej charakter porządkowy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że procedura zatwierdzania kandydatury p.o. prezesa została wznowiona.

Pekao odmówiło udzielenia odpowiedzi na nasze pytania dotyczące byłego pracownika i działań podejmowanych w związku z tym przez bank.