Protokół rozbieżności

Jacek Zalewski
opublikowano: 2006-03-09 00:00

Składając wizyty w kolejnych państwach, prezydent Lech Kaczyński wszędzie odpowiada na standardowe pytanie, czym obecne priorytety Polski w polityce zagranicznej różnią się od wytyczonych przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Merytorycznie nie ma w tej sprawie wiele do powiedzenia, chętnie natomiast podkreśla „różnice mentalne” między nim a poprzednikiem — cokolwiek to znaczy.

Przypadek Niemiec jest jednak trochę inny, albowiem obaj prezydenci postrzegają zachodniego sąsiada Polski całkowicie odmiennie. Kwaśniewski wręcz Niemców hołubił, jeździł tam bardzo często, nie przepuścił żadnego ważniejszego seminarium organizacji pozarządowych etc. Jego tropem podążał rząd, zwłaszcza Leszka Millera, który czuł partyjne pobratymstwo SLD z SPD. Biorąc pod uwagę poziom obrotów gospodarczych obu państw — wszak Niemcy są naszym partnerem kilkakrotnie większym od następnego w kolejności — było to całkowicie uzasadnione. Inną kwestią jest efekt nadskakiwania Gerhardowi Schröderowi, który i tak przedłożył własne prywatne interesy, związane z gazociągiem pod Bałtykiem, nad uczciwe partnerstwo z unijną Polską.

Prezydent Lech Kaczyński od lat znany jest ze zdecydowanie chłodniejszego postrzegania Niemiec, niezależnie od tego, kto tam sprawuje władzę — i potwierdził to wczoraj w Berlinie. Oczywiście rozmowy z kanclerz Angelą Merkel i z prezydentem Horstem Köhlerem — przy czym ten drugi wątek ma znaczenie jedynie protokolarne — toczyły się zgodnie z dyplomatycznymi standardami. Obie strony wymieniły poglądy, ale nie ukrywały, że pozostały przy swoich zdaniach. I tak nasza głowa państwa uważa ideę tworzenia „centrum wypędzonych” akurat w Berlinie za niedopuszczalne odwracanie przyczyn i skutków wojny, kanclerz federalna natomiast uznaje polską krytykę gazociągu z Rosji pod Bałtykiem za nieuzasadnioną ingerencję w przedsięwzięcie czysto biznesowe. Innym ważnym punktem protokołu rozbieżności jest Konstytucja dla Europy. Angela Merkel ostatnio bardzo się angażuje w jej ratyfikowanie przez wszystkie państwa unijne, natomiast nasz prezydent i rząd PiS w ogóle tego nie przewidują.