Prywatne firmy będą karmić polskich żołnierzy
Ministerstwo Obrony Narodowej przygotowuje się do przekazania całego wyżywienia armii w ręce prywatnych przedsiębiorców. Może to dać szansę rozwoju wielu firmom gastronomicznym. Ministerstwo obrony nie chce na razie ujawniać szczegółów tego programu, ale zachęca zainteresowanych do przygotowywania swoich ofert.
Poza zapowiedzią likwidacji kuchni w jednostkach wojskowych i korzystania przez nie z usług firm kateringowych nic jeszcze dokładnie nie wiadomo.
— Wojsko mówi o tym projekcie od pewnego czasu, ale przedsiębiorcy branży gastronomicznej nie otrzymali jeszcze jednoznacznej informacji — mówi Leszek Gryka, wiceprezes Stowarzyszenia Polskich Kucharzy i Cukierników.
Pierwsze próby
Przekazywanie wojskowych kuchni i stołówek prywatnym przedsiębiorcom nie jest całkiem nowym pomysłem. Dla kilkunastu jednostek, na terenie całego kraju, ogłoszono już przetargi na obsługę żywieniową. Przystąpiło do niego 11 firm. Po rozpatrzeniu złożonych propozycji, do drugiego etapu dopuszczono 8 z nich.
— Na razie traktujemy to jako eksperyment, który ma pokazać na ile się to opłaca i na ile spełnia wymagania armii. Jeżeli się uda w przyszłym roku przeprowadzone zostaną przetargi dla pozostałych jednostek. Do szerszego wdrożenia tego pomysłu potrzebne są również odpowiednie rozwiązania prawne, które mam nadzieję wprowadzimy w następnym roku — podkreśla rzecznik sztabu generalnego pułkownik Zdzisław Gnatowski.
Nie chce on na razie szczegółowo opisać, w jaki sposób i w jakiej formie wojsko zamierza przekazać sprawy związane z wyżywieniem prywatnym spółkom. Jednak zachęca już firmy zainteresowane współpracą z wojskiem do składania ofert.
— Forma, w jakiej firmy będą zapewniać wyżywienie żołnierzom, będzie uzależniona od charakteru poszczególnych jednostek i ich wielkości. Możliwe są dwa rozwiązania. Jedno to przejmowanie stołówek i kasyn, które już funkcjonują w jednostkach, drugie to przywożenie gotowych posiłków, czyli typowy katering. Jednostki mniejsze niż stuosobowe bardziej opłaca się żywić w ten drugi sposób — opowiada Leszek Gryka.
Decyzje dotyczące poszczególnych kontraktów będą z początku podejmowane centralnie.
— Zakładamy jednak, że w przyszłości o podpisaniu umów z konkretnymi firmami decydować będą poszczególni dowódcy garnizonów lub dowódcy okręgów wojskowych — mówi pułkownik Zdzisław Gnatowski.
Ile to kosztuje
Przedstawiciele armii nie chcą na razie mówić o wielkości ewentualnych kontraktów. Obecnie stawka żywieniowa na jednego żołnierza nie jest zbyt wysoka i wynosi 11 zł dziennie. Jednak w wojsku służy około 100 tys. osób. Wyżywienie ich musi więc kosztować armię ponad 400 mln zł rocznie. W tych wyliczeniach nie są brane pod uwagę koszty energii i amortyzacji urządzeń i infrastruktury związanej z funkcjonowaniem wojskowej gastronomii.
— Jednak już za 11 zł dziennie, przy masowym żywieniu, da się przygotować całkiem przyzwoite posiłki. Taka stawka może być do zaakceptowania dla prywatnych przedsiębiorców — uważa Leszek Gryka.
Jednak niektórzy przedsiębiorcy z branży gastronomicznej obawiają się, że procedury przejmowania garnizonowych stołówek mogą być nie zawsze wprowadzane w sposób dobry dla żołnierzy.
— Tam, gdzie brakuje pieniędzy na wszystko, będzie brana pod uwagę głównie cena kontraktów, a nie ich jakość. Może więc pojawić się sporo przedsiębiorców, nie tylko z branży gastronomicznej, którzy zechcą, za wszelką cenę, przejąć tak duży interes — ostrzega pragnący zachować anonimowość przed- siębiorca z branży gastrono- micznej.
Wojsko wolałoby jednak, aby jego wyżywieniem zajęło się kilka dużych firm.
— Jeżeli jakaś z nich zawiedzie, jej kompetencje będzie w stanie przejąć któryś z konkurentów. Łatwiej także kontrolować większe podmioty — podkreśla pułkownik Zdzisław Gnatowski.
Grzegorz Zięba
[email protected] tel. (22) 611-62-17