Powyższy tekst nie przedstawia jakiejś sytuacji nadzwyczajnej, lecz wycinek ułomnej normalności służb państwa. Dawno przeminęły z wiatrem etyczne standardy mundurówki, korzystnie odróżniające ją od reszty sektora publicznego.

A na przykład problem fikcyjnych zwolnień lekarskich występuje w służbach zdecydowanie ostrzej niż w cywilnych stosunkach pracy, ponieważ na chorobowym lecą pełne stawki, finansowane wprost z budżetu i nikt się nie przejmuje jakimś tam podziałem kosztów między pracodawcą a ZUS.
Nadużycia w służbach mundurowych są zjawiskiem transgranicznym i ponadustrojowym. Marna to pociecha, że cechuje je specyficzna… innowacyjność. Jeszcze ćwierć wieku temu, w służbach PRL-owskich, a zwłaszcza w ludowej armii, najbardziej ciemnoszarym czy wręcz kryminogennym obszarem gospodarowania był sektor paliwowy, oznaczony kryptonimem MPS (materiały pędne i smary).
Wymyślne sposoby pozyskiwania na lewo paliw były oczywistą pochodną ich powszechnego braku w kraju. Dzisiaj to na szczęście prehistoria, za to kwitną patologie w obszarach zamówień publicznych oraz technologii informatycznych.
Zasygnalizowanym powyżej wątkiem pobocznym jest marnotrawstwo sprzętu w centralach służb, przy ogromnych niedostatkach u podstawy ich piramid. Tłuste sztaby i komendy główne zawsze wyżywią siebie oraz rodziny i znajomych królika, podczas gdy w odległych komisariatach, strażnicach czy jednostkach bieda aż piszczy limitami.
Niestety, tzw. dobro służby z założenia wyklucza wpuszczanie do środka absolutnie niezależnego audytu zewnętrznego, bo gdyby wkroczył i rygorystycznie zastosował zasady organizacji i zarządzania — byłby granatem…
(rys. Patryk Wojtysiak)