Przełomowe inwestycje nie kręcą się szybko

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-05-22 20:00

Słabe dane o produkcji budowlanej pokazują, że restart inwestycji infrastrukturalnych w Polsce następuje bardzo powoli. Częściowo jest to zapewne związane z rozczarowującym wykorzystaniem środków z Krajowego Planu Odbudowy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jesteśmy w takiej sytuacji politycznej, że na wielkie inwestycje czeka chyba całe społeczeństwo, ponieważ w ostatnich latach stały się one namacalnym symbolem rosnących ambicji ekonomicznych. Projekty typu port lotniczy i elektrownia atomowa elektryzują już nie tylko logistyków i energetyków, ale szerokie grupy społeczne. To z tego powodu słowo „przełom” jest tak intensywnie promowane przez rząd.

Na razie jednak wszystko kręci się spokojnym, urzędowym tempem. Dane o produkcji budowlano-montażowej są słabe jak na moment cyklu, w którym znajduje się polska gospodarka. A badania nastrojów firm budowlanych pokazują, że w ciągu roku niewiele się na tym rynku zmieniło. Nie jest ani źle, ani jakoś szczególnie dobrze.

W kwietniu produkcja budowlano-montażowa spadła o 4,2 proc. rok do roku. Lepiej oddająca trend średnia trzymiesięczna pokazuje spadek o 1,8 proc. Nie są to jakieś fatalne dane, ale po spadkach w roku 2024 rok 2025 miał przynieść odwrócenie trendu. Te nadzieje związane były z rosnącym napływem funduszy europejskich do Polski. Z Raportu o inflacji NBP wynika, że wydatki współfinansowane przez UE w Polsce w tym roku miały wzrosnąć aż o 50 proc. Gdyby rosły w takim tempie, produkcja nie spadałaby.

Na brak przełomu na rynku inwestycji infrastrukturalnych wskazują też badania koniunktury prowadzone co miesiąc przez GUS. Wskaźnik klimatu koniunktury w budownictwie w maju jest na niższym poziomie niż rok temu. Nie widać wzrostu zamówień, a przynajmniej nie takiego, który byłby odczuwany szeroko na rynku.

W analogicznym momencie cyklu napływu funduszy w 2017 r. dynamika produkcji budowlanej była już wyraźnie wyższa niż obecnie. Aczkolwiek trzeba też zaznaczyć, że wtedy pauza w napływie pieniędzy wywołała znacznie większe załamanie aktywności inwestycyjnej, więc cały cykl był bardziej zmienny.

Nie ma powodu do kreślenia negatywnych scenariuszy, ale jest potencjalnie jeden problem, który może mieć poważne konsekwencje. Moja hipoteza jest taka, że narasta problem z procedowaniem projektów inwestycyjnych przez urzędy i inne instytucje publiczne. To może wynikać z braków kadrowych, z wysokiej awersji do ryzyka w warunkach konfliktu politycznego (źle wydasz część pieniędzy, to może cię kolejna ekipa rozliczy), z narastającej silosowości instytucji publicznych, obsadzanych przez zróżnicowane partie i interesy. Buduję tę hipotezę na różnych rozmowach, aczkolwiek nie mam twardych danych, które by ją potwierdziły.

Na pewno rozczarowanie realizacją projektów unijnych jest odczuciem dość powszechnym w branży.