Przepisy zdmuchnęły pierwszy wiatrak

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2017-08-24 22:00
zaktualizowano: 2017-08-24 19:00

Ruszyło przyśpieszone postępowanie układowe wiatrowej spółki z portfela austriackiej grupy RP Global. To pierwszy taki przypadek, branża oczekuje kolejnych

Od dwóch lat rząd PiS przykręca śrubę inwestorom wiatrowym, a ci alarmują, że ich branżę czeka fala bankructw. W ostatnich 12 miesiącach lament się nasilił, bo ceny zielonych certyfikatów, które są elementem systemu wsparcia, zanurkowały, a politycy PiS przeforsowali lub forsują kolejne nowelizacje niekorzystne dla wiatru. Mimo alarmów, o konkretnych i formalnych przypadkach niewypłacalności słychać dotychczas nie było. Właśnie jednak pojawił się pierwszy przypadek — sąd otworzył przyśpieszone postępowanie układowe spółki Megawind Polska, należącej do austriackiej grupy RP Global, która ma w Polsce pięć farm wiatrowych o łącznej mocy zainstalowanej 112 MW.

BRANŻA ZAPŁACZE: W połowie sierpnia prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o OZE, która zmienia wzór opłaty zastępczej, zmieniając w konsekwencji kontrakty długoterminowe na zakup zielonych certyfikatów. Zdaniem wiatrowców, zaowocuje to falą niewypłacalności spółek z sektora.
Fot. Fotolia

— To chyba pierwsza taka formalna procedura. Nie słyszałem o innej — mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Mali nie bankrutują

Problemy mają nie tylko duzi inwestorzy wiatrowi, ale też mali. Są to najczęściej drobni przedsiębiorcy, którzy zainwestowali np. w wiatrak, zabezpieczając kredyt domem, w którym mieszkają. Nie mają wyjścia, muszą ten kredyt spłacać, by nie stracić prywatnego majątku.

— Członkowie naszego stowarzyszenia mają problemy, ale na formalne postępowanie się na pewno nie zdecydują. Ja sam, nie mogąc utrzymać się z prowadzenia czterech wiatraków, zdecydowałem się podjąć pracę na etacie — mówi Paweł Guziński, szef Stowarzyszenia Małych Elektrowni Wiatrowych.

— To pierwszy taki przypadek, ale słyszę, że szykują się już kolejne — dodaje Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej i Rozproszonej.

Winna Enea i podatek

Megawind Polska ma trzy wiatraki o mocy 1,5 MW każdy, zlokalizowane koło Szczecina. To mała spółka, o której mówiło się niewiele, ale wiadomo, że w październiku 2016 r. Enea, państwowy koncern energetyczny, zerwała wiążący strony długoterminowy kontrakt na zakup tzw. zielonych certyfikatów.

— Megawind zaczął mieć problemy, gdy Enea najpierw zaczęła płacić za zielone certyfikaty cenę rynkową, czyli niższą od tej z kontraktu, a później w ogóle odstąpiła od umowy. Ponadto wprowadzony został podwyższony podatek od nieruchomości. Spowodowało to problemy finansowe spółki — tłumaczy Tomasz Zelek, menedżer odpowiedzialny za polskie inwestycje RP Global. Enea, podobnie jak m.in. państwowe Tauron i Energa, wypowiadała takie umowy lub od nich odstępowała, bo ustalone w nich ceny zielonych certyfikatów były sztywne. O ile w pierwszych latach obowiązywania tych kontraktów było to dla Enei korzystne (bo na giełdzie zielone certyfikaty były droższe), o tyle w ostatnich latach traciła (bo na giełdzie certyfikaty potaniały). Dla inwestorów wiatrowych długoterminowe kontrakty były zaś podstawą biznesplanu i planu finansowania, a ich utrata oznaczała problem z przychodami i obsługą zadłużenia. W przypadku Megawindu utracony kontrakt miał obowiązywać jeszcze przez siedem lat, a jego wartość to kwoty milionowe (RP Global nie podaje dokładnej kwoty).

— Musimy teraz przeprowadzić przyśpieszone postępowanie układowe, by określić dalsze losy projektu i uzyskać rozłożenie zobowiązań na raty. Tylko wtedy spółka przeżyje i będzie w stanie dalej uczestniczyć w postępowaniach sądowych, w ramach których prowadzi spór z Eneą — mówi Tomasz Zelek. Enea nie skomentowała tej sprawy.

Trudne rozmowy z bankami

Przyśpieszone postępowanie układowe to w polskim prawie relatywnie nowa formuła, wprowadzona w 2015 r.

— Postępowaniem układowym objęty może zostać podmiot niewypłacalny lub zagrożony niewypłacalnością. Układ z wierzycielami ma mu pomóc uniknąć upadłości. Przyśpieszoną formułę stosuje się zaś wtedy, gdy nie ma sporów o kwotę wierzytelności, bo dłużnik ją w większości akceptuje — tłumaczy Piotr Zimmermann, radca prawny, kancelaria Zimmerman i Wspólnicy. Głównym wierzycielem Megawindu jest bank, którego nazwy spółka nie ujawnia. Wiadomo jednak, że grono instytucji finansowych, które są zaangażowane w finansowanie polskich wiatraków, jest duże. Zaangażowanie polskiego sektora bankowego w projekty OZE oszacowano w zeszłym roku na 11 mld zł, a za czołowy bank finansujący OZE uchodzi państwowy PKO BP. Współpracą z PKO BP chwali się zresztą na swojej stronie internetowej również RP Global (współpracuje też z Marguerite Fund, EBOR, Unicreditem, BES). — Rozmowy farm wiatrowych z bankami były bardzo trudne, a teraz, po podpisaniu w ostatnich dniach przez prezydenta kolejnej niekorzystnej nowelizacji, będą jeszcze trudniejsze — uważa Tomasz Podgajniak.

Inwestują, ale poza Polską

W polskim portfelu inwestycyjnym RP Global Megawind to na razie jedyna spółka z tak poważnymi problemami. — Pozostałe nasze farmy funkcjonują i spłacają zobowiązania, choć musiały przejść cięcie kosztów, m.in. w obszarze zatrudnienia. Też mają podpisane kontrakty długoterminowe, ale te nie zostały wypowiedziane — mówi Tomasz Zelek. Nowych inwestycji w Polsce grupa jednak nie planuje.

— Nasza strategia w Polsce koncentruje się na przetrwaniu do lepszych czasów. Wierzymy, że nadejdą. Na całym świecie widać rosnącą popularność energii odnawialnej, więc wcześniej czy później OZE znajdzie swoje miejsce również w Polsce. Analizujemy też możliwość podjęcia kroków prawnych w związku ze zmianami legislacyjnymi wprowadzanymi przez parlament — podkreśla Tomasz Zelek. Nie zmniejsza się natomiast aktywność RP Global na świecie. Firma inwestuje w Portugalii, Chile, Peru, Tanzanii i w Gruzji, a w Unii Europejskiej — we Francji, Chorwacji i Hiszpanii. Interesuje ją energetyka wiatrowa, wodna i fotowoltaika.

Cios za ciosem

Już pod koniec kadencji rządu PO-PSL widoczne było pogarszające się nastawienie polityków do branży wiatrowej, ale dramatyczną zmianę przyniosły dopiero wybory parlamentarne z 2015 r. Rząd PiS przeforsował już kilka zmian w prawie, uderzających bezpośrednio w inwestorów wiatrowych. To m.in. ustawa odległościowa, blokująca de facto rozwój nowych projektów (bo żadne miejsce w Polsce nie spełnia nowych kryteriów odległości od zabudowań) i nowe regulacje podatkowe, nakładające na wiatraki wyższą daninę od nieruchomości. Do tego dochodzi podpisana właśnie przez prezydenta nowelizacja dotycząca tzw. opłaty zastępczej, która zmienia warunki kontraktów terminowych, a także obniżenie tzw. obowiązku OZE w 2018 r. (w stosunku do planu zapisanego w ustawie).