Przewodnik górski jest menedżerem ryzyka
Młodych menedżerów, maklerów i bankowców nie zraża ryzyko lawin, upadku, złamań czy błądzenia we mgle. Jednak górskie sporty uprawiają nie tylko osoby młode. Górna granica wieku osób korzystających z usług przewodników wysokogórskich przekracza 60 lat.
— Wśród naszych klientów są zarówno uczniowie, jak i osoby pracujące zawodowo: biznesmeni, architekci, prawnicy, profesorowie i nauczyciele. Korzystanie z usług przewodnika sporo kosztuje, jednak najważniejszą cechą amatorów górskich sportów jest determinacja, nie zamożność. Stosunkowo niewielu klientów to osoby bardzo dobrze sytuowane, bo takie z reguły nie mają wiele wolnego czasu — uważa Piotr Konopka, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich.
Moda na aktywne i emocjonujące spędzanie czasu w górach jest całoroczna. W lecie największą popularnością cieszy się zdobywanie szczytów (np. Gerlacha), taternictwo powierzchniowe i jaskiniowe oraz paralotniarstwo i rafting (spływ górskimi rzekami w pontonach). Ta pora roku przyciąga najwięcej turystów, jednak zdaniem zawodowych przewodników zimą góry dostarczają bogatszych przeżyć estetycznych i szerszych możliwości uprawiania sportów.
— Wielu Polaków uważa, że zima w górach to jedynie narciarstwo zjazdowe albo podziwianie ośnieżonych szczytów z okien kolejki na Kasprowy Wierch. W rzeczywistości propozycji jest o wiele więcej, na przykład wędrówka w góry na rakietach śnieżnych, wspinaczka lodowa czy turystyka narciarska — twierdzi Piotr Konopka.
Środek lokomocji
Pasjonaci nart przypomnieli sobie, że przez stulecia były one zwykłym środkiem lokomocji. Stąd rozwój turystyki narciarskiej (ski-tourowej), czyli wędrówek na nartach. Jest to trudny, niemal ekstremalny rodzaj narciarstwa.
— Aby uprawiać ten sport, trzeba mieć dużo odwagi, bo po dotarciu do celu narciarz zjeżdża w dół poza wyznaczonymi trasami, nierzadko stromymi ścianami, których kąt nachylenia wynosi 45 stopni. Ponadto jazda po zmrożonym śniegu wymaga umiejętności narciarskich wiekszych niż przeciętne. Nasze biuro obsługuje każdej zimy około 30 osób zainteresowanych ski-tourem. Zwykle wycieczki tego typu odbywają się od końca lutego do początku kwietnia. Konieczny jest przewodnik, ponieważ narciarze docierają w rejony, które zwykle nie są w zimie odwiedzane — opowiada Ryszard Gajewski, przewodnik alpejski i współwłaściciel firmy Mr. Travel.
Turystyka narciarska wymaga specjalnego sprzętu: wiązań umożliwiających przesuwanie nogi w bucie podczas podchodzenia do góry i jednocześnie zablokowanie buta przy zjeździe, lekkich nart podklejonych podczas podchodzenia specjalną taśmą (tzw. foki) zapobiegającą zsuwaniu się nart do tyłu, a także raków i czekanu, używanych na stromych odcinkach. Każdy uczestnik wyprawy musi przejść szkolenie lawinowe, a podczas wycieczki ma ze sobą elektroniczny wykrywacz lawinowy, sondę i łopatę.
— Turystyka narciarska kładzie duży nacisk na ochronę przyrody. Jedną z ról przewodnika jest omijanie ostoi zwierzyny oraz uczenie klientów, jak zostawiać po sobie jak najmniej śladów. Wybieramy trasy, które są najmniej inwazyjne dla górskiej przyrody, np. rejon Doliny Chochołowskiej i Pięciu Stawów — dodaje Piotr Konopka.
Jest wiele miejsc w Tarzańskim Parku Narodowym, gdzie wolno jeździć poza trasami. Najbardziej znanym, dozwolonym zjazdem w TPN, jest żleb spadający z Zawratu na stronę Hali Gąsienicowej. Według Marcina Kacperka, międzynarodowego przewodnika górskiego i narciarza ekstremalnego, w miarę wzrostu stopnia trudności (pokonywanie terenu grożącego upadkiem ze śmiertelnymi konsekwencjami — stromych wąskich żlebów, ścian itp.) granica między turystyką narciarską a narciarstwem ekstremalnym ulega zatarciu.
— Narciarstwo ekstremalne to nie jest pomysł dla wszystkich. Trzeba mieć umiejętności i doświadczenie oraz konstrukcję psychiczną, która pozwala narażać życie w imię pasji. Każdy może zjeżdżać efektownymi trasami, zbliżonymi do ekstremalnych zjazdów — nawet trudności są do opanowania, jeżeli narciarz chce się rozwijać. Podstawową barierą jest czynnik ryzyka. Kto zostanie przy trudnych i pięknych, ale nie zagrażających śmiercią zjazdach, nie trafi na plakaty jako narciarz ekstremalny — twierdzi Marcin Kacperek.
Dla każdego
Amator górskich sportów musi mieć własne ubranie ochronne i buty. Sprzęt techniczny można wypożyczyć od przewodnika (10-30 zł dziennie za poszczególne części ekwipunku). Umiejętności klienta nie są najważniejsze, bo trudność trasy jest indywidualnie dostosowywana zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Na przykład w programie wspinaczek skalnych są trasy dostępne nawet dla dzieci.
— Wspinanie to sport dla każdego. Świadczy o tym popularność wspinaczki halowej i liczba sztucznych ścianek w szkołach. Nie ma w tym sporcie ograniczeń wiekowych. Wspinający się 70-latkowie to nierzadki widok w górach Austrii czy Szwajcarii. Jedyny wymóg to dobre zdrowie, m.in. brak kłopotów z krążeniem — potwierdza Ryszard Gajewski.
Aby wspinać się samodzielnie w Tatrach, trzeba mieć kartę taternika (polsko-słowacki wymóg, nie obowiązujący w innych europejskich górach). Chętni muszą najpierw ukończyć tygodniowy kurs wspinaczki skałkowej (zwykle w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej), następnie dwutygodniowy kurs wspinaczki wysokogórskiej. Zdaniem Ryszarda Gajewskiego, tylko 15 proc. osób, które ukończyły kurs skałkowy, decyduje się na zdobywanie uprawnień do wspinaczki skalnej w Tatrach. Jeszcze mniejszy procent interesuje się kursami wspinaczki zimowej.
— Zimą wspinamy się po tych samych trasach, co w lecie, jednak poziom trudności jest o 2-3 stopnie wyższy. Dlatego radzimy, aby próbować swoich sił w tej dziedzinie dopiero po dwóch sezonach samodzielnego wspinania się latem. Żeby dojść do wprawy w przejściach zimowych, potrzeba następnych trzech sezonów — ocenia Ryszard Gajewski.
Nową dyscypliną, która pojawiła się kilka lat temu, jest wspinaczka po lodowych soplach (pokonywanie zamarzniętych wodospadów i cieków wodnych, w Polsce głównie w okolicach Morskiego Oka). Doświadczenie we wspinaczce skalnej nie jest tu niezbędne.
Osiągnięcie dobrego, „ponadturystycznego”, poziomu w dyscyplinach górskich zależy od intensywności ćwiczeń. Samodzielnym narciarzem czy wspinaczem można zostać po upływie 3-5 lat. Piotr Konopka twierdzi, że połowa osób spośród tych, które raz spróbowały górskich dyscyplin, wraca w góry — jeśli nie za rok, to po kilku latach.
— Popyt na nasze usługi wciąż się zmienia. Po boomie połowy lat 90. obserwowaliśmy zastój na rynku, jednak obecnie znowu można mówić o wzroście zainteresowania sportami górskimi. Niebagatelny procent chętnych to stali klienci, przyjeżdżający w góry nawet dwa razy w miesiącu — mówi Piotr Konopka.
Według Ryszarda Gajewskiego, popyt na usługi przewodnickie rośnie w tempie 5-10 proc. rocznie.
— Biura przewodnickie nastawione są zarówno na klientów indywidualnych, jak i korporacyjnych. Rocznie obsługujemy około 40 firm, głównie zachodnich, dla których organizujemy team-building — komentuje Ryszard Gajewski.
Wyprawy komercyjne
Jedną z niewielu osób organizujących wyprawy komercyjne w Himalaje jest Ryszard Pawłowski, himalaista, instruktor alpinizmu PZA, przewodnik. Twierdzi, że tzw. uczestnicy komercyjni — osoby pracujące na odpowiedzialnych stanowiskach, a więc mające fundusze na wyjazd do Tybetu, Nepalu czy Karakorum — wcale nie są osobami przypadkowymi.
— Często mają doświadczenie górskie, jednak nie takie, które pozwalałoby na uczestnictwo w wyprawach organizowanych przez klub czy związek. Mimo to, zanim zabiorę kogoś na wyprawę, muszę się przekonać, czy umie on chodzić w rakach, posługiwać się czekanem, liną, przyrządem zaciskowym czy zjazdowym. Obserwuję też jego wcześniejsze dokonania: czy był już na jakiejś wysokości, gdzie wchodził. Jeśli uczestnik ma braki kondycyjne czy niedociągnięcia techniczne, to staram się zapewnić mu dodatkową opiekę podczas wyprawy, albo wyszlifować jego umiejętności jeszcze w bazie — zapewnia Ryszard Pawłowski.
Koszt uczestnictwa w wyprawie na Mount Everest na prawach klienta, to dla polskiego uczestnika wydatek rzędu 42 tys. zł.
Karolina Guzińska
[email protected] % (22)6116217