Przybyłem, zobaczyłem, zapamiętałem - ale co?

Jacek Zalewski
opublikowano: 2002-01-18 00:00

Nadzwyczajność dwudniowej wizyty prezydenta Władimira Putina można oceniać w dwóch płaszczyznach. Przede wszystkim skończył się prawie 9-letni okres obrażenia się Kremla na Polskę — głównie za wstąpienie do NATO. Przypomnijmy, że od 1996 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski przy różnych okazjach odwiedził Moskwę już trzy razy. Nadzwyczajność wizyty leżała również w jej warstwie organizacyjnej, porównywalnej tylko z pobytami prezydentów USA.

Z jakim przekonaniem prezydent Putin odleciał z Poznania? Na pewno już wie, że „dworzec” oznacza po polsku coś zupełnie innego niż „dworiec” po rosyjsku — ale w jaki sposób inne jego zdziwienia przełożą się w najbliższym czasie na decyzje? Podczas samej wizyty konkretów nie było za wiele. Podpisano kilka umów gospodarczych, ale o tej naprawdę strategicznej — o wzajemnej ochronie inwestycji — tylko mówiono, głównie podczas biznesowego forum. Trudno wszak podniecać się zwrotem kilku dokumentów, dotyczących generała Władysława Sikorskiego. O, gdyby odsłoniły one tajemnicę katastrofy w Gibraltarze — to stałyby się wydarzeniem roku...

Już we wczorajszym komentarzu zauważyliśmy, iż asymetria w wymianie towarowej Polski z Rosją symbolicznie przekłada się na asymetrię w ocenie tego, co dla drugiej strony jest ważne. Najbardziej różni nas oczywiście stosunek do przeszłości, ale inaczej rozkładamy akcenty także na problemach teraźniejszości i przyszłości. Przykładem może być postrzeganie Obwodu Kaliningradzkiego, z którym Polska ma 210-kilometrową granicę lądową i 22-kilometrową morską. Rosja chciałaby przekształcić ten szczególny obszar w swój pomost do Europy i już teraz martwi się, jak obwód będzie funkcjonował jako wyspa otoczona morzem Unii Europejskiej. Moskwa liczy, że właśnie Warszawa załatwi w Brukseli jakieś rozwiązanie, aby rygory układu z Schengen jakoś złagodzić dla podróży z Rosji do Rosji. Naszą stronę obroty handlowe z Kaliningradem i Bałtijskiem także bardzo interesują, ale jeszcze bardziej — czy na pewno nie ma tam głowic atomowych.

Przy okazji spraw granicznych trudno wyzbyć się refleksji, że jednym z powodów pełnej normalizacji i równoprawności naszych stosunków z Rosją jest fakt, iż — oprócz wspomnianej enklawy — oba państwa nie mają bezpośredniego styku. Przemiany przemianami, ale podmiotowość Polski w relacjach z Rosją zdecydowanie umacnia litewsko-łotewsko-białorusko-ukraiński bufor (o czym wiedział już marszałek Józef Piłsudski). Tak to na świecie jest urządzone, że największą wzajemną sympatią darzą się kraje — nie tylko rządzące ekipy polityczne, ale i całe narody — żyjące w pewnej odległości od siebie.

Prezydent Putin robi wszystko, aby — wykorzystując zmianę sytuacji światowej po 11 września — przywrócić Rosji pozycję globalnego mocarstwa. Dlatego do każdej wypowiedzi sprytnie wplata nierozłączną triadę: bezpieczeństwo — polityka — gospodarka, nieprzypadkowo w takiej właśnie kolejności. Strona polska także zdaje sobie sprawę z powiązania trzech wymienionych elementów, ale w stosunkach z Rosją w tej chwili najbardziej oczekujemy poprawy w dziedzinie gospodarki. Musimy przynajmniej spróbować zrównoważyć gigantyczny deficyt handlowy, który przekroczył już granicę ekonomicznego bezpieczeństwa państwa. Jeśli w dającej się przewidzieć przyszłości nasze ujemne saldo nieco drgnie — to dni 16-17 stycznia 2002 r. historia rzeczywiście uzna za przełomowe.