Pszenica i ropa nie powstrzymają bankierów

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2023-08-08 20:00

Skok cen wybranych surowców nie jest na tyle duży, by przekreślić aktualny scenariusz dla inflacji i polityki monetarnej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego Fed i EBC raczej nie zareagują na wzrost cen pszenicy i ropy
  • na co będą zwracać uwagę
  • co ekonomiści myślą o inflacji bazowej w Polsce
  • jaką inflacja będzie w Polsce pod koniec tego roku i później
  • dlaczego jej spadek poniżej 7 proc. będzie wyzwaniem
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rynki są zgodne, że amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) oraz Europejski Bank Centralny są u kresu cyklu podwyżek stóp procentowych. W przypadku NBP spodziewane są już obniżki. Bank sam je zresztą dość wyraźnie sugerował. Czy jednak wzrost cen żywności i paliw nie wyhamuje procesów dezinflacyjnych i nie zmieni tych scenariuszy?

Nie zanosi się na deeskalację wojny rosyjsko-ukraińskiej. Odstąpienie przez Rosję od tzw. porozumienia zbożowego, a następnie ukraiński atak na rosyjski tankowiec rozbudziły obawy o ruch statków handlowych na Morzu Czarnym, co w efekcie doprowadziło do wzrostu cen pszenicy, a w ślad za nią innych zbóż – np. kukurydzy. Ropa zaczęła drożeć jeszcze przed atakiem na rosyjski tankowiec. Jest o 20 proc. droższa niż w czerwcu.

- Jak na razie wydarzenia na rynku surowców, w szczególności ceny ropy i niektórych produktów rolnych, nie są na tyle znaczące, by istotnie zmienić sytuację inflacyjną. Głównym scenariuszem nadal pozostaje dezinflacja. Nie zmienia się to, że główne banki centralne są bardzo bliskie końca podwyżek stóp procentowych, a według nas nawet je zakończyły. Ryzyko dla dezinflacji związane z rynkiem surowców może oznaczać, że proces obniżania stóp procentowych będzie wolniejszy od oczekiwań, ale obecne zmiany cen surowców należy traktować jako naturalne wahania rynkowe – komentuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.

Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, wylicza, że porty czarnomorskie odpowiadają za 15-20 proc. eksportu rosyjskiej ropy i całość eksportu ropy kazachskiej. Zwraca jednak uwagę, że inne kraje OPEC ograniczają obecnie produkcję i przy wyższych cenach będą raczej chętne, by ją ponownie zwiększyć.

- Skala szoku energetycznego po rozpoczęciu wojny była nieproporcjonalnie większa niż skok cen surowców, jaki mamy obecnie. Co więcej, sytuacja na rynku pszenicy jest bardziej stabilna niż by się wydawało. Jeśli spojrzeć na pozycje spekulacyjne, to okazuje się, że nie ma gry na wyższe ceny zboża. Wynika to z tego, że w innych częściach świata produkcja pszenicy jest dość wysoka – mówi Rafał Benecki.

- Czy przez wyższe ceny ropy Fed zacznie podwyższać stopy procentowe? Raczej nie, bo zwraca też uwagę na rynek pracy. Fedowi wygodnie będzie nic nie robić. W Europie też trudno myśleć o zacieśnianiu polityki pieniężnej. Koniunktura jest bardzo słaba, szczególnie niekorzystnie prezentują się odczyty niemieckiego PMI – dodaje Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao.

Do końca roku inflacja będzie spadać

Ernest Pytlarczyk podkreśla, że głównym problemem staje się wzrost gospodarczy. Jeśli zaś chodzi o inflację, to zamiast koncentrować się na tej konsumenckiej, a więc obarczonej cenami żywności i paliw, warto przyjrzeć się inflacji bazowej, czyli liczonej z wyłączeniem czynników znajdujących się pod wpływem banków centralnych. Główny ekonomista Banku Pekao, zwraca uwagę, że zawiera ona znaczny element „przeszły”, ale będzie on wygasał.

- Przecież nie tak dawno były prognozy dwucyfrowej inflacji na koniec 2023 r. I to solidnej dwucyfrowej – przypomina Ernest Pytlarczyk.

- W krótkim terminie inflacja konsumencka będzie spadać w Polsce i innych krajach. Natomiast zagrożeniem są koszty pracy. By zapanować nad inflacją bazową wzrost płac musiałby być o połowę niższy od tego, jaki obecnie obserwujemy. Również w strefie euro inflacja bazowa nie spada szybko – twierdzi Rafał Benecki.

Mimo wzrostu płac Ernest Pytlarczyk nie spodziewa się boomu konsumpcyjnego. Podkreśla, że nawet eksplozja zainteresowania tzw. bezpiecznym kredytem 2 proc. jest złudna. Obejmuje bowiem popyt odłożonym jaki w segmencie kredytów hipotecznych akumulował się w ostatnich miesiącach. Jego zdaniem w Polsce będą jeszcze spadać ceny żywności. Przypomina też, że obecnie za dużo jest węgla, którego ceny miały wcześniej duży udział w inflacji konsumenckiej.

- W Polsce raczej dojdzie do obniżek stóp procentowych. Ceny żywności i energii nie powinny zmienić sytuacji do jesieni – uważa główny ekonomista Banku Pekao.

7 proc. i później niewiele mniej

Instytucja spod znaku żubra prognozuje dla Polski około 10-procentową. inflację w sierpniu i 7-procentową na koniec 2023 r.

- Na razie nie widzimy czynników, które by ten scenariusz negowały. Przyszły rok to inna bajka, bo trzeba się zmierzyć z zamrożeniem cen w wyniku tarcz antyinflacyjnych – mówi Ernest Pytlarczyk.

ING Bank Śląski zakłada, że w 2024 r. inflacja spadnie nieco poniżej 6 proc. Nie będzie to więc duża zmiana w stosunku do końcówki 2023 r., bo - podobnie jak Bank Pekao - szacuje, że w tym roku inflacja zdąży spaść w okolice 7 proc.

- Sprowadzenie inflacji z 6-7 proc. do celu inflacyjnego jakim jest 2,5 proc. będzie bardzo trudne. Przy obecnej policy mix [polityka banku centralnego i rządu łącznie – red.] nie widzimy takiej możliwości – podkreśla Rafa Benecki.