Putin wypowiedział spożywczą wojnę

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-08-07 00:00

Rosja podbija stawkę — zakazuje wwozu produktów rolnych z krajów, które nałożyły na nią sankcje

To już wojna handlowa. W ostatnich tygodniach Rosja zakazywała importu kolejnych kategorii europejskich produktów — polskich jabłek, wiśni czy kapusty, mołdawskich owoców, a także amerykańskiej whisky — ze względów „fitosanitarnych”, np. informując o wykryciu w nich szkodliwych substancji. Teraz już nikt w Moskwie nie szuka pretekstów i rozdziela sankcje z klucza politycznego.

RIPOSTA CARA:
 Unia Europejska wraz z USA ograniczyły rosyjskim firmom dostęp do rynków kapitałowych i zakazały m.in. eksportu broni i nowych technologii. Władimir Putin odpowiedział sankcjami na produkty rolne. Które konkretnie — jeszcze nie wiadomo.
 [FOT. BLOOMBERG]
RIPOSTA CARA: Unia Europejska wraz z USA ograniczyły rosyjskim firmom dostęp do rynków kapitałowych i zakazały m.in. eksportu broni i nowych technologii. Władimir Putin odpowiedział sankcjami na produkty rolne. Które konkretnie — jeszcze nie wiadomo. [FOT. BLOOMBERG]
None
None

W środę po południu Władimir Putin podpisał dekret, który „zakazuje lub ogranicza wwóz do Rosji niektórych kategorii produktów rolnych, surowców i artykułów spożywczych”. Embargo ma trwać rok, a konkretna lista produktów dopiero powstaje, nie wiadomo więc, jaka będzie ostateczna skala sankcji.

Zakazem będą objęte te państwa, które nałożyły sankcje na Rosję — obejmujące sektor bankowy, technologiczny, a także broń i sprzęt wojskowy — w związku z sytuacją na Ukrainie, czyli kraje Unii Europejskiej i USA. Jednocześnie, w myśl dekretu, rosyjski rząd ma „podjąć kroki, które zapobiegną drastycznemu wzrostowi cen”.

Jakie — na razie nie wiadomo, a trzeba pamiętać, że Rosja jest uzależniona od importu spożywczego, zwłaszcza na rynkach największych miast.

Miękkie podbrzusze

— To klasyczna retorsja polityczna, która będzie bolesna dla całej Unii Europejskiej. O ile przy pojedynczych blokadach — np. na polskie jabłka — można było myśleć o kierowaniu produkcji do innych krajów wspólnoty i ewentualnie liczyć na rekompensaty od UE, o tyle teraz sytuacja jest dużo gorsza. Można spodziewać się załamania cen niektórych surowców i sporych nadwyżek produkcji na poziomie całej Unii — straty będą szły w miliardy euro — ocenia Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Jego zdaniem, skala rosyjskich sankcji może skłonić Unię Europejską do zmiany podejścia do pomocy publicznej dla rolników.

— Produkcja rolna to „miękkie podbrzusze” Europy, idzie na nią 40 proc. wspólnotowych pieniędzy i związane z embargiem straty mogą jeszcze przez lata odbijać się czkawką. Możliwym scenariuszem jest udzielenie przez Unię zgody na pomoc publiczną dla narażonych na największe straty rolników i hodowców na poziomie poszczególnych państw — mówi Andrzej Gantner. Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa, zwraca uwagę, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć, jeśli sankcje na europejską i amerykańską żywność nałożą także kraje, które są z Rosją w unii celnej, czyli Białoruś i Kazachstan.

— Eksport drobiarzy do Rosji nie był zbyt znaczący, gorzej, jeśli sankcje zostaną rozszerzone na całą unię celną, bo ważnym rynkiem jest dla nas Białoruś. Nie ma co panikować, ale spadek eksportu na pewno mocno odczują polscy rolnicy — mówi Rajmund Paczkowski.

Bez paniki

Choć dla wielu polskich producentów żywności nowe embargo może być silnym ciosem, to z punktu widzenia całej gospodarki raczej nie będzie mieć większego znaczenia. Produkty rolne stanowiły w 2013 r. 10 proc. całego polskiego eksportu do Rosji, a z tego około 60 proc. to towary, na które Kreml już w poprzednich miesiącach nałożył embargo (niektóre owoce i warzywa oraz mięso).

Oznacza to, że wczorajszy dekret dotyczy maksymalnie 4 proc. polskiego eksportu do Rosji, a to zaledwie 0,2 proc. całej polskiej zagranicznej sprzedaży. To raczej nie jest w stanie zachwiać naszą gospodarką.

— Szacujemy, że spadek polskiego eksportu do Rosji o każde 10 proc. obniża nasz wzrost gospodarczy o około 0,2 pkt proc. Jeśli więc z powodu nowego embarga nasza sprzedaż w Rosji ma spaść o dodatkowe 4 proc., obniży nam to dynamikę PKB o około 0,1 pkt proc. — mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Teoretycznie możliwe jest, że wczorajsze embargo wpłynie na polską gospodarkę pośrednio: wyhamuje wzrost gospodarczy w Unii Europejskiej, co obniży nasz eksport i schłodzi również koniunkturę na naszym rynku. To jednak mało prawdopodobne. Udział produktów rolnych w całości unijnego eksportu do Rosji jest jeszcze niższy niż w przypadku Polski. Skoro nowy dekret Putina nie jest w stanie znacząco wpłynąć na nasz PKB, to tym bardziej nie będzie więc w stanie odbić się na koniunkturze w UE.

— Jakieś pośrednie echa są możliwe, ale z punktu widzenia całej polskiej gospodarki ten wpływ będzie raczej neutralny — mówi Rafał Benecki. Rozszerzenie rolnego embarga Rosji na kraje UE może być problemem dla tych firm, które — aby ominąć zakaz — zaczęły w ostatnich miesiącach sprzedawać na rynku rosyjskim pod szyldem marek z innych krajów UE. Przenosiły np. produkcję do Niemiec i ich wyroby jako made in Germany były przepuszczane przez granicę.

— Teraz prawdopodobnie takie obejście zakazu stanie się niemożliwe. Wydaje się, że to może być jeden z ważniejszych skutków dekretu — mówi Rafał Benecki.