Polska znalazła się klubie światowych bilionerów, bo wartość polskiego PKB przekroczyła bilion dolarów. Jesteśmy w gronie 20 największych gospodarek świata – to informacje, jakie chętnie od kilkunastu dni powtarzają przedstawiciele rządu, z premierem Donaldem Tuskiem na czele.
Dla uczestników panelu "Czy Polska może być gospodarczym liderem", jaki odbył się w czasie tegorocznego Forum Ekonomicznego w Karpaczu, to był punkt wyjścia do dyskusji o tym, czy rzeczywiście polska gospodarka odniosła sukces, jaki mogła odnieść. Czy mógł być on większy i czy czy można było do niego dojść inną drogą.
Sukces? Tak, ale…
Już na wstępie między dyskutantami ujawniły się różnice w ocenie dorobku 35 lat polskiej transformacji. Prof. Grzegorz Kołodko mówił, że mogło być lepiej, gdybyśmy w pełni wykorzystali możliwości, jakie stały przed polską gospodarką.
- Najłatwiej jest porównywać się z tymi, którym powiodło się nieco gorzej albo dużo gorzej. Ja wolę porównywać to, co udało się osiągnąć z tym, co można było osiągnąć. A można było osiągnąć więcej i z tego wynikają wnioski na przyszłość – mówił.
Przestrzegał przed „błędem uśredniania”, bo nawet ten wzrost PKB, jaki udało się uzyskać, nierównomiernie się rozkładał w czasie, co pokazuje skuteczność polityki prowadzonej przez poszczególne ekipy.
- Jeśli wziąć dwa pierwsze czterolecia rządów solidarnościowych, to w sumie PKB w ciągu tych ośmiu lat zwiększył się o 6 proc. Jeśli wziąć dwa czterolecia, w których to byłem szefem resortu finansów, to zwiększył się o 46 proc. – mówił prof. Kołodko.
Inne podejście do tematu przedstawił Mateusz Morawiecki. Były premier powtórzył teorie, które wygłaszał w czasie, gdy PiS po raz pierwszy obejmował władzę. Według niego transformacja doprowadziła do powstania w Polsce gospodarki zależnej.
- Gigantycznym błędem pierwszych rządów było przede wszystkim wyprzedanie Polski. Gdzieniegdzie być może były przedsiębiorstwa, które znalazły się na skraju upadłości, i trzeba było szukać jakiegoś inwestora. Ale masowa wyprzedaż doprowadziła do tego, że ponad trzy piąte polskiego eksportu i przemysłu jest w rękach zagranicznych – stwierdził były szef rządu.
W opozycji do tych głosów stanęli Janusz Steinhoff i Jacek Piechota. Pierwszy polemizował z tezą, że polityka rządów solidarnościowych była mniej skuteczna niż rządów lewicowych.
- Wzrost PKB rozpisany na rządy solidarnościowe i niesolidarnościowe jest absolutnie ułomnym porównaniem, dlatego że wzrost PKB jest funkcją koniunktury i wcześniej przeprowadzonych reform. To ekipy solidarnościowe przeprowadziły najtrudniejsze w społecznym odbiorze reformy, a potem odeszły – mówił Janusz Steinhoff.
Jacek Piechota przypominał natomiast Mateuszowi Morawieckiemu, że program prywatyzacji wziął się z braku kapitału, z jakim borykały się państwowe firmy.
- Przedsiębiorcy i menedżerowie komunistycznej gospodarki wtedy mówili: „mamy przestarzałe maszyny, a nie mamy kapitału, żeby je zmodernizować, za chwilę nikt nie będzie chciał kupować tego, co produkujemy. Dajcie nam kapitał”. Ocena tamtego czasu z dzisiejszej perspektywy jest naprawdę krzywdząca, bo wtedy gospodarka polska była dramatycznie niezmodernizowana i przestarzała – mówił Jacek Piechota.
Inwestycje w obronność, czy wzmacnianie instytucji
Paneliści poróżnili się też w ocenie priorytetów, jakie powinny przyjąć w swoich działaniach ten i kolejne rządy. Większość uznała co prawda, że takim priorytetem powinno być wzmacnianie obronności, ale prof. Grzegorz Kołodko jest zdania, że wydatki już dziś są nadmiernie zmilitaryzowane.
- Nie może odnosić strategicznych sukcesów gospodarka i polityka gospodarcza, w której na militaria wydaje się ponadtrzykrotnie więcej niż na postęp naukowo-techniczny, na badania i rozwój. Jeśli gospodarska będzie przemilitaryzowana, a jeszcze po rządach PO i PiS będzie przesocjalizowana, to nie będzie sukcesu – mówił prof. Grzegorz Kołodko.
Dla Mateusza Morawieckiego takie podejście jest nie do przyjęcia.
- Chciałbym bardzo żyć w idealnym świecie, w którym wzmocnienie militarne nie byłoby potrzebne. Ale jednocześnie wiem, na czym polegała historia świata w ciągu ostatnich 5,5 tys. lat i byłbym skrajnie naiwny, gdybym wierzył, że można tak zbudować bezpieczeństwo państwa – mówił były premier. Ale zgodził się, że innowacje powinny być priorytetem. Według niego dużą rolę do odegrania ma tu państwo, które może stworzyć odpowiednie środowisko dla inwestowania w innowacje poprzez instytucje takie jak Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju.
Dla Janusza Steinhoffa państwa w gospodarce jest już nadto. Jako przykład podał budowanie wielkich państwowych firm, co zaburza konkurencję na rynkach.
- Co jest zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego? Przede wszystkim powrót do sposobu funkcjonowania gospodarki rodem z poprzedniego systemu. Dyskryminacja własności prywatnej, niszczenie konkurencyjnych rynków. Myślę tutaj szczególnie o rynku energii elektrycznej, o rynku gazu, paliw płynnych – mówił były wicepremier.
- A ja mam takie utopijne marzenie, żeby wyłączyć debatę o polityce gospodarczej z bieżącej polityki partyjnej i wyborczej – mówił Jacek Piechota.
Były minister gospodarki zwracał uwagę, że dziś politycy różnych opcji nie są w stanie rozmawiać w tak kluczowych sprawach jak reforma energetyki, górnictwa czy rolnictwa.
- Nie ma zgody elit politycznych na trudne reformy, które dzisiaj są niezbędne, byśmy osiągali wszystkie te wspaniałe cele i budowali wizję przyszłości. I to jest dla mnie pierwszy i kluczowy problem. Dzisiaj nie ma zdolności do merytorycznej rozmowy między elitami politycznymi – mówił były minister gospodarki