Reemtsma, jeden z największych graczy na polskim rynku tytoniowym, twierdzi, że jeśli rząd podniesie cła na importowany tytoń, zaprzestanie kupować go na krajowym rynku, bo i tak ma dwuletnie zapasy. Może to oznaczać niemałe kłopoty dla plantatorów.
Rynek tytoniu przeżywa kryzys, który objawia się spadkiem sprzedaży papierosów. W 1999 r. producenci sprzedali ponad 88 mld sztuk papierosów, a w 2000 i 2001 r. znacząco mniej — odpowiednio 73,1 i 74,4 mld sztuk. Do tego dochodzi jeszcze nielegalny import, sięgający 20 proc. legalnej sprzedaży. Rząd próbował ratować sytuację producentów. Jego odpowiedzią w ubiegłym roku były dopłaty dla nich. Branża — kupując polski tytoń — otrzymywała 2,3 zł dopłaty za kilogram (koszt zakupu od plantatorów — około 14 zł). Rząd wydał na ten cel ponad 60 mln zł. Odwrotnie niż w krajach Unii Europejskiej, w których dopłaty dostają plantatorzy.
— Pomysł nie zadziałał, a popyt nie wzrósł. Kupiliśmy tysiące ton więcej tytoniu niż potrzebowaliśmy. Czuliśmy się jednak do tego zobligowani. Teraz już wiadomo, że problem został tylko odsunięty w czasie — uważa Michel Heitzmann, prezes Reemtsma Polska.
Rząd ma kolejny pomysł na poprawę wewnętrznego popytu, zakładający wzrost cła na importowany tytoń. Stawki mają wzrosnąć z 30 do nawet 105 proc. Jeśli do tego dojdzie, wzrosną ceny papierosów, również tych z niższej półki.
— W 1999 r. paczka Mocnych kosztowała 2,75 zł, obecnie — 4 zł, a gdy wzrośnie cło, jej cena zwiększy się do 4,5 zł. Plantatorzy zaś i tak nie sprzedadzą tytoniu — mówi szef Reemtsmy.
Michel Heitzmann mówi, że jeżeli wzrosną cła, Reemtsma może przestać kupować polski tytoń i wykorzysta zapasy, które zapewniają dwuletnią produkcję. Inne firmy też nie narzekają na pustki w magazynach. Z szacunków BAT wynika, że spółki z branży mają około 30 tys. ton nadwyżki tytoniu.
— Popełniliśmy błędy w prognozach. Możemy jednak zdecydować się na zakup tytoniu pod warunkiem, że nie będzie dopłat dla branży. One tylko zwiększają podaż, a problem pozostaje — twierdzi Michel Heitzmann.
Dodatkowym problemem jest to, że polski tytoń zdecydowanie mniej nadaje się do papierosów lights, na które zapotrzebowanie wzrasta. W 1999 r. 38 proc. sprzedaży stanowiły lżejsze papierosy, a dziś — 50 proc. Ponadto rząd — zresztą zgodne z wytycznymi UE — zmusza producentów do obniżania substancji smolistych i nikotyny w papierosach.
Zdaniem Michela Heitzmanna, sytuację na rynku tytoniowym trzeba radykalnie zmienić.
— By ratować plantatorów, można uruchomić subwencje umożliwiające eksport polskiego tytoniu. Rozmowy powinny jednak toczyć się między rządem a plantatorami — twierdzi prezes.
Od prywatyzacji firmy są zobligowane do przekazywania 0,6 proc. wartości zakupionego tytoniu na fundusz plantatorski. Reemtsma przeznaczyła na ten cel już 8 mln zł.
Michel Heitzmann zapewnia, że wynik operacyjny i finansowy Reemtsmy za rok ubiegły będzie dodatni. Spokojnie patrzy w przyszłość.
— Nie mieliśmy zbyt ambitnych planów na 2001 r. w kwesti sprzedaży. Chodziło raczej o restrukturyzację firmy i to się udało. Zwolniliśmy m.in. 200 osób, by zmniejszyć koszty. W tym roku będziemy bardziej agresywni — zapewnia prezes Heitzmann.