REFORMA RUSZY BEZ POŚLIZGU
Ewa Lewicka i Stanisław Alot nie mają nawet cienia wątpliwości, że zreformowany system ubezpieczeń społecznych rozpocznie funkcjonowanie bez żadnych opoźnień, czyli 1 stycznia 1999 roku
DWA LATA TESTU: Lepiej zorientowani twierdzą, że fundusz emerytalny ma szansę utrzymać się na powierzchni, gdy zdoła zgromadzić co najmniej 700 tys. uczestników. A takiemu wyzwaniu może rzeczywiście sprostać — prawdopodobnie — nie więcej niż dziesięć konsorcjów. Liczba klientów będzie bardzo obiektywnym kryterium przydatności i zaradności funduszy. Nie wolno jednak zapominać, że ludzie między 30 a 50 rokiem życia będą wybierać swój fundusz do końca 1999 roku. Czeka je więc dogrywka. I dopiero za dwa lata wyjdzie na jaw, kto najlepiej przygotował się do funkcjonowania w nowych warunkach — uważa Stanisław Alot. fot. Małgorzata Pstrągowska
Stanisław Alot, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, odpiera zarzuty towarzystw emerytalnych, że ZUS jest nie przygotowany do reformy. Przyznaje, że musiał uruchomić ścieżkę awaryjną, ale nie oznacza to nic groźnego dla zainteresowanych nadchodzącymi zmianami.
„Puls Biznesu”: Czy sypia Pan spokojnie? Czy zdąży pan na czas przygotować swoją instytucję do obsługi zreformowanego systemu emerytalnego?
Stanisław Alot: Nie mam żadnych problemów ze spaniem, bo ZUS jest dobrze przygotowany do realizacji założonego harmonogramu prac. Warto jednak podkreślić, że ten projekt jest ewenementem na skalę światową. To największe przedsięwzięcie informatyczne w historii Polski, a co szczególnie ważne — realizowane w tak krótkim czasie. Podjęliśmy się wyzwania, które w innych krajach realizowane było na raty przez wiele lat.
— Cały ten wywód brzmi jak wygodne usprawiedliwienie — w przypadku, gdyby ZUS jednak nie zdążył...
— Bardzo starannie przygotowaliśmy harmonogram realizacji wszystkich projektów. Nie mamy tylko zapasu czasu. Chodzi o to, że pracujemy od wielu tygodni na najwyższych obrotach. Nazywamy to ścieżką awaryjną. Tzw. ścieżka krytyczna już dawno nie jest brana pod uwagę.
Rzeczywiście nie jest to dla nas zbyt wygode, ale — jeszcze raz powtarzam — to jedyna szansa terminowej realizacji całego projektu. Myślę w tym przypadku o reformie ubezpieczeń społecznych oraz ubezpieczeń zdrowotnych. I nie jest tak, jak sobie niektórzy wyobrażają, że 1 stycznia prezes ZUS-u naciśnie wielki, czerwony guzik i wszystko sprawnie ruszy. Projekt zakłada wieloetapową realizację reformy. Nie wolno zapominać, że ZUS musi równolegle, każdego miesiąca, wypłacać emerytury i renty dla 7,5 mln ludzi. Terminowo i rzetelnie!
— Ścieżka awaryjna — to brzmi dość groźnie. Czy rzeczywiście nie można było tego uniknąć?
— Reforma ubezpieczeń społecznych była zapowiadana od wielu lat. Realizacja rządowego projektu reformy rozpoczęła się jednak dopiero w sierpniu ubiegłego roku. Wcześniej przyjęte ustawy nie rozwiązały bowiem podstawowych problemów związanych z systemem ubezpieczeń społecznych, emeryturami i rentami wypłacanymi z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Tym Sejm zajął się dopiero teraz.
Ale zmiany organizacyjne w ZUS-ie, które umożliwią rozpoczęcie reformy od 1 stycznia 1999, ruszyły znacznie wcześniej. Wracając zaś do określenia ścieżka awaryjna, to chodzi po prostu o to, że nie możemy dłużej zwlekać.
— Ile kosztuje ta ścieżka awaryjna?
— Tylko tyle, ile będziemy musieli zapłacić za godziny nadliczbowe. To naprawdę nic w porównaniu z ewentualnymi stratami budżetu z tytułu opóźnienia wdrożenia reformy o kilka lat.
— Czy Prokom także zdąży dostarczyć i wdrożyć swoje rozwiązania informatyczne?
— Oczywiście. Zmieniony został tylko harmonogram i sposób realizacji tych wdrożeń. Jeszcze raz jednak podkreślam, że jest to ogromne przedsięwzięcie. Projekt pochłonie ponad 700 mln zł. Warto też podkreślić, że choć zakres zadań dla Prokomu został zmieniony, to cena jest wciąż taka sama. Wdrożenie całego projektu zajmie kilka lat.
— Nasze obawy częściowo podzielają towarzystwa emerytalne, które twierdzą, iż stan przygotowania ZUS-u do reformy jest raczej niedostateczny...
— Przyszłe towarzystwa emerytalne powinny raczej skupić się na dopracowaniu swoich systemów do naszego, bo w przeciwnym razie sparaliżuje to współpracę. A nie wszystkie towarzystwa zgłosiły się do nas po stosowne wskazówki. Z kolei te, które zwlekają do ostatniej chwili ze złożeniem wniosku, czują się może nieco odcięte od informacji. To jest jednak ich wybór. Gdyby zabrały się za to wcześniej, to wiedzielibyśmy, że mamy już poważnego partnera, z którym można merytorycznie rozmawiać.
— ç propos ewentualnych zagrożeń dla reformy. Kiedy zostaną ostatecznie wyjaśnione wszystkie kwestie związane z tzw. przywilejami branżowymi?
— Mam nadzieję, że zaplanowane na ten miesiąc rozmowy ze związkami zawodowymi wyjaśnią wszystkie wątpliwości w tym zakresie.
— Kto — Pana zdaniem — może zabiegać o prawo do takich przywilejów?
— Piloci, służby kontroli lotniczej, górnicy, hutnicy, ale na niektórych stanowiskach pracy. Chodzi raczej o pewne zawody i stanowiska pracy, a nie o całe branże. Myślę, że takie rozwiązanie jest uczciwe. Problem jednak w tym, kto za to wszystko zapłaci.
— Wracając do problemów ZUS-u. Zapowiedział Pan głęboką restrukturyzację jego działalności? Co konkretnie zamierza Pan zrobić?
— Zamierzamy przeprowadzić gruntowną reorganizację działu informatycznego — przecież wymusza to reforma. Będzie jeden ośrodek obliczeniowy oraz główna baza danych. Poszczególne piony rozliczeń będą zarządzane z centrali. Poza tym, musimy dostosować obecną strukturę zakładu do nowego podziału administracyjnego kraju.
— Czy w związku z tym nastąpią zwolnienia?
— Zwolnień nie przewidujemy, natomiast kilka oddziałów straci swoje inspektoraty. Zamiast kilku oddziałów, które dzisiaj koordynowały pracę kilku inspektoratów, powstanie kilka lokalnych...
— Czy uda się to zrobić bez zwolnień?
— Tak. Oferty pracy złożymy wszystkim pracownikom. Natomiast, czy wszyscy podejmą się pracy z koniecznością dojazdów, to jest zupełnie inne pytanie.
— To załóżmy, że właśnie ono padło...
— Informatyzacja ma to do siebie, że zautomatyzuje niektóre czynności. Oznacza to jednak przesunięcie pewnych etatów na inne odcinki. Zagrożeniem dla tego procesu może być jednak opór przed przekwalifikowaniem, dodatkowym szkoleniem. Dlatego też, jeśli nie znajdziemy odpowiednich ludzi we własnym gronie, to poszukamy ich na zewnątrz.
— Jak dalece wprowadzenie reformy zdyscyplinuje tych, którzy do tej pory nie płacili składki. Ogółem krajowe przedsiębiorstwa są wam winne grubo ponad 7 mld zł.
— Największym dłużnikiem ZUS-u jest przemysł węglowy, a nowy system oddłuży go i podzieli kopalnie na 2 grupy — te, które zostaną, oraz te, które ulegną likwidacji. To jest dobre rozwiązanie. Niestety, nie ma teraz rozwiązania, które na dłużników nakładałoby obowiązek spłacania zaległości. Teoretycznie ZUS może wystąpić o upadłość, ale co z tego. Czy z majątku tych przedsiębiorstw odzyskane zostaną pieniądze? Koszty społeczne takiego postępowania są niewyobrażalne. Nie mamy więc wyboru.
ARENA DEMAGOGÓW: Przywileje branżowe są wdzięcznym polem do popisów opozycji. Widać to po reakcjach związków zawodowych. Wierzę jednak, że znajdziemy rozwiązanie, które zadowoli obie strony. Kontrowersyjną sprawą jest także wysokość przyszłych świadczeń emerytalnych. W ostatniej chwili postanowiono zaproponować nowy rodzaj waloryzacji, która ma wejść w życie od 2001 r. Moim zdaniem, to zupełny brak odpowiedzialności — tego nie da się sfinansować. W trakcie prac komisji nadzwyczajnej udowadnialiśmy, jak fatalnie skonstruowany był poprzedni system. Bez skutku — mówi Ewa Lewicka. fot. Małgorzata Pstrągowska
Ewa Lewicka, pełnomocnik rządu ds. reformy zabezpieczenia społecznego, nie może się doczekać kluczowych decyzji Sejmu, dotyczących rewolucji emerytalnej. Ale nie tylko z tego powodu nie ruszyła ogólnopolska kampania informacyjna. Brakuje na nią 5 mln dolarów, o które rząd stara się w Banku Światowym.
„Puls Biznesu”: Dlaczego tak późno ruszy rządowa akcja promująca zreformowany system ubezpieczeń społecznych?
Ewa Lewicka: Nie mamy wyboru, bo wciąż nie wyjaśniono wielu prawnych wątpliwości związanych z ostatecznym kształtem reformy. Zbliża się koniec października, a ustawa, która reguluje bardzo ważne elementy nowego systemu, nie została jeszcze uchwalona. Nie można więc uruchamiać ogólnopolskiej kampanii informacyjnej. Takie są fakty i wcale mnie to nie cieszy.
— Co gorsza jednak, rząd nie ma pieniędzy na uruchomienie tej akcji. Prowadzicie więc rozmowy z Bankiem Światowym na temat pożyczki na ten cel. Minister finansów jest temu przeciwny. Chodzi o około 5 mln dolarów. Czy te pieniądze są rzeczywiście konieczne?
— Ten kredyt jest po prostu niezbędny. A Ministerstwo Finansów jest tradycyjnie ostrożne w przypadku decyzji dotyczących kolejnych, ewentualnych kredytów zaciąganych przez Polskę. Oczywiste jest też jednak, że w budżecie nie ma pieniędzy na ten cel, dlatego nie pozostaje nam nic innego jak próbować przełamać opory ministerstwa.
— Czy rzeczywiście chodzi o 5 mln dolarów?
— Rozmowy są właśnie prowadzone, więc nie chciałabym ujawniać zbyt wielu szczegółów. Ale to jest właśnie kwota, która powinna wystarczyć na realizację tego projektu.
— Wspomniała Pani o wielu wciąż nie rozwiązanych problemach związanych z regulacjami prawnymi. Niektóre z zapisów rzeczywiście budzą wiele kontrowersji i czy rzeczywiście uda się wypracować kompromis?
— Sprecyzujmy, że emocje budzi głównie druga ustawa, a konkretnie tzw. przywileje branżowe. Inny palący problem, czyli ustalenie dolnej granicy wieku emerytalnego, został załatwiony pod presją kompromisu politycznego i obawiam się, że lada moment zostanie nam to wypomniane przez Unię Europejską.
— Czy Zakład Ubezpieczeń Społecznych zdąży na czas przygotować swoich pracowników oraz pracodawców?
— ZUS ma wystartować ze szkoleniem pracodawców już w listopadzie. Dwa miesiące to rzeczywiście krótki okres, ale ZUS także nie ma wyboru. Szkolenia pracodawców będą prowadzone równolegle i będziemy starali się pomóc ZUS-owi w tym zakresie.
— Stanisław Alot, prezes ZUS, mówiąc o przygotowaniach jego instytucji do reformy, użył określenia „ścieżka awaryjna”, co sprowadza się do tego, że wszystko przygotowywane jest na ostatnią chwilę. Dlaczego dopuszczono do takiego zaniedbania, bo inaczej tego przecież nie można nazwać?
— Z kilku powodów. Pierwsza sprawa, to spadek po poprzednim zarządzie ZUS-u, czyli podpisany już kontrakt z Prokomem na system informatyczny, który trzeba było renegocjować. Jego instalacja się przeciągnie, także z powodu opóźnień w uchwalaniu ustaw. Najbardziej niepokoi mnie jednak zbyt ślamazarna praca Sejmu, który nie potrafi uzgodnić kluczowych zapisów opracowywanej ustawy. Inaczej to sobie wyobrażaliśmy. Jeszcze w lutym mieliśmy nadzieję, że ostateczny kształt reformy jest już przesądzony, ale pomyliliśmy się.
— Perspektywy nie są więc optymistyczne. Na co jeszcze powinniśmy być przygotowani?
— Mogą pojawić się pewne problemy w ZUS-ie. Chodzi o współpracę między tą instytucją a pracodawcami. Jestem przekonana, że czeka nas upraszczanie pewnych procedur, bo nie wszyscy na czas będą w pełni przygotowani. Szczególnie tam, gdzie do tej pory nie posługiwano się komputerem tylko papierem.
— Ile funduszy ma szansę utrzymać się na rynku?
— Wciąż nie wiemy, ile z nich otrzyma koncesje. Mówiono już o trzydziestu, a nawet czterdziestu towarzystwach. Teraz wiadomo, że będzie ich znacznie mniej. Proces koncesyjny na pewno rozciągnie się w czasie. Zdecydowanie więcej będziemy wiedzieć w połowie przyszłego roku, gdy okaże się, jak przebiega pierwszy etap akwizycji produktów emerytalnych i ile osób zdecydowało się na przystąpienie do II filaru. Moim zdaniem, na rynku ma szansę utrzymać się około 10 firm, ale ilu klientów każda z nich zdoła skusić na swoją ofertę — nie wiem.
— Podobno największe szanse na sukces mają konsorcja, które mają w swoim składzie towarzystwo ubezpieczeniowe. Czy podziela Pani tę opinię?
— Największe szanse mają spółki z doświadczeniem inwestycyjnym i to niekoniecznie muszą być firmy zagraniczne. Może okazać się, że pojawi się niezwykły talent inwestycyjny, który doskonale poradzi sobie na rynku polskim.
— Co się dzieje w III filarze? Planowane są podobno kolejne zmiany. Czego dotyczą?
— Rzeczywiście przygotowujemy nowelizację przyjętej już ustawy, regulującej funkcjonowanie III filara. Nie zamierzamy jednak podejmować decyzji zbyt pochopnie. Zastanawiamy się, czy uprościć procedury związane z prowadzeniem funduszy pracowniczych.
— Czy można już powiedzieć coś więcej na ten temat?
— Jeszcze nie.
— Co Pani radzi osobom między 30 a 50 rokiem życia? Czy powinny przystąpić do II filara zreformowanego systemu?
— Decyzja tego typu powinna być poprzedzona wnikliwą analizą inwestycyjną. Należy sobie zadać pytanie, ile lat będą oszczędzać na swoją emeryturę. Oczywiste jest, że nie może to być okres krótszy niż 10 lat. Im dłużej, tym lepiej.
“Chodzi o to, że pracujemy od wielu tygodni na najwyższych obrotach. (...) I nie jest tak, jak sobie niektórzy wyobrażają, że 1 stycznia prezes ZUS-u naciśnie wielki, czerwony guzik i wszystko sprawnie ruszy”.