Madera tak się przyjęła w Ameryce, że celebrowano nią szczególne okoliczności — prywatne i państwowe. W tym Deklarację Niepodległości i inaugurację prezydentury Jerzego Waszyngtona.
Zanim jednak zachwyciło mieszkańców Nowej Ziemi, wino to miało bogatą historię. Jeszcze w XIV wieku wyspa Madera była niezamieszkana. Dopiero na początku XV zaczęli ją kolonizować Portugalczycy. Jak ją odkryto? Jeden z wiarygodniejszych przekazów wskazuje na podróżnika Joao Goncalves Zarco, który najpierw natrafił na maleńką piaszczystą wyspę Porto Santo, a dopiero potem na jej wielką skalistą siostrę. Nazwano ją Maderą, co po portugalsku znaczy drzewo. Bo wtedy stanowiła małą dżunglę na Oceanie Atlantyckim.
Pionierzy ułatwiali sobie karczowanie, wypalając drzewostan. Wyspa płonęła niemal osiem lat. Skutek? Niebywale przyjazna dla roślinności gleba. Wszędzie można zobaczyć storczyki, prymule, lilie, hortensje czy magnolie. A strelicje rosną nawet w rowach.
Klimat — też bardzo przyjemny. Jakby nasz polski początek czerwca przez okrągły rok. To dobre wieści dla winnych gron. Kiedy się tam pojawiły? Wszystko wskazuje na to, że już pierwsi osadnicy przywozili je z tych okolic Portugalii, z których pochodzili. Szczególnie z Minho. Szybko przyjęła się także malvasia.
Pod słońcem tropików
Pewien wenecki żeglarz odnotował, że w 1450 roku było na Maderze dużo dobrych win. I to w takiej ilości, że zaspokajały nie tylko potrzeby mieszkańców. Nadprodukcję eksportowano. Oczywiście drogą morską. By dotrzeć do Nowego Świata, trzeba się było przebić przez tropiki. To dla wina niezbyt dobra nowina. Ktoś wpadł wtedy na genialny pomysł, by balastem dla żaglowców były pojemniki wypełnione winami z Madery. Problem w tym, że musiały podróżować często bardzo, bardzo daleko. A to nie wróżyło mu niczego dobrego.
Przyjrzano się zatem bliżej technologii wytwarzania sherry i porto. W efekcie zaczęto wzmacniać wina 95-procentowym winnym destylatem. Powstała dzisiejsza madera o zaskakującej trwałości. Powszechnie zasmakowała. Zaczęto jej nawet przypisywać właściwości lecznicze. Ponoć miała rekompensować brak witamin w długich wojażach morskich. Kapitan Cook na wszelki wypadek „zatankował” na swą podróż w 1768 roku aż 10 ton madery. Nie ma wzmianek, czy rzeczywiście zwalczała szkorbut. Na pewno jednak chętnie ją pito, zwłaszcza w koloniach brytyjskich. Szczególnie polubiono ją jednakże w Ameryce, gdzie brytyjscy koloniści wykupywali blisko jedną czwartą całej produkcji wyspy.
Długowieczność
Madera, jak inny wielki region portugalski — Douro, nie jest łatwym miejscem uprawy winogron. Plantacje stworzono z determinacją na zboczach gór — w postaci tarasów, zwanych poios. Ciągną się nawet do wysokości 1000 m n.p.m. Najbardziej dziś cenione madery to te ze szlachetnych białych szczepów (nobre). Najsłodsze powstają z malvasii, półsłodkie z bual, półwytrawne z verdelho, a najwytrawniejsze — z sercial. Najlepsze zaś starzone są w beczkach w wysokiej temperaturze otoczenia.
To wina o olbrzymiej możliwości leżakowania. Ostatnio można się było o tym przekonać dzięki pewnemu oficerowi artylerii. Archeolodzy znaleźli w jego piwniczce butelkę madery z 1670 roku. Maleńką ilość zdegustowali najwybitniejsi eksperci. Wyrok? Nadal znakomicie nadawała się do picia, była ponoć bardzo wytrawna. Inną XVII-wieczną maderę wydobyto z wraku holenderskiego żaglowca. Po pokosztowaniu odnotowano, że dominowały w niej aromaty starej marmolady i orzechów. Tak, madera to długowieczny rarytas. l
Romans Marszałka
Maderę lubił Józef Piłsudski.
Nie tylko tę w płynie, lecz także i samą wyspę. Przybył tam w asyście lekarzy w połowie grudnia 1930 roku dla podreperowania zdrowia. Krążą opowieści, że młodsza o 30 lat i piękna polska pani doktor była ostatnią wielką miłością Marszałka. Ojczyzna nie dała mu zapomnieć o sobie w tych romantycznych okolicznościach. Z okazji imienin przychodziło z kraju na Maderę tysiące kartek z życzeniami powrotu do zdrowia. Maleńka poczta w Funchal nie mogła sobie poradzić z takimi zwałami korespondencji. Do rezydencji Piłsudskiego na wyspie trzeba było w krótkim czasie dostarczyć ponad 20 ton kartek. Z zabraniem pamiątek do kraju nie było już problemu. 22 marca 1931 roku przybył po Marszałka na Maderę kontrtorpedowiec ORP „Wicher”. Skromny nadbagaż swobodnie się pomieścił.
East India Madeira, Justino Henriques
To raczej podstawowa Madera. Wyczuwalne miodowe akcenty z elementami wrzosu. Także rodzynki. Na podniebieniu: mocno zaznaczona słodycz. Zdecydowanie do deserów.
East India 10 YO (Years Old) Old Reserve, Justino Henriques
Dojrzewała i była starzona w dębowych beczkach. Na nosie bardziej wyłagodzona od poprzedniej. Także bardziej wytrawna. Miła do sączenia
Justino’s Madeira, Colheita, 1998, Justino Henriques
Również z lekko wytrawnych. Wytworzona z wielu odmian winorośli, z dominującą Tinta Negra. Starzona w dębie. Powiewy miodu z wyczuwalną leciutką szorstkością.
Justino’s Madeira, Colheita, 1996, Justino Henriques
Najbardziej delikatna i wyrafinowana ze wszystkich. O pięknej, bursztynowej barwie. Na nosie wyczuwalna dojrzałość. Na podniebieniu: miodowe orzechy, także toffi. Harmonia słodyczy i delikatnej wytrawności.