Liczba przypomniana u góry strony symbolizuje ścisłą współzależność armii i polityki. Staż szefa MON średnio nie przekracza w Polsce półtora roku. Takie są skutki cywilnego, a dosłownie politycznego zwierzchnictwa nad wojskiem. Nie tylko u nas, ale i na świecie absolutnym wyjątkiem jest sytuacja w USA, gdy prezydent demokratyczny pozostawia sekretarza obrony z konkurencyjnej ekipy republikańskiej. A co minister, to zwrot koncepcji niekończącej się restrukturyzacji armii. W tym kontekście okoliczność, że na czele MON cztery lata stał ten sam człowiek, Bogdan Klich, co do zasady była bardzo korzystna. Zupełnie inna kwestia, jak taki stabilny okres zostaje spożytkowany. Szokująca społeczeństwo katastrofa smoleńska odsłoniła zaledwie czubek góry lodowej i pokazała fikcję cywilnego nadzoru nad armią.
W kampanii wyborczej problemy wojska nie będą jakoś specjalnie decydujące, walka o władzę rozegra się na innych polach. Zwłaszcza, że Smoleńsk dowiódł myślącej, niezacietrzewionej części elektoratu, iż katastrofa była finałem ciągu wieloletnich zaniedbań i mogła się przytrafić każdemu z kolejnych prezydentów i za rządów każdej ekipy. To niespodziewany efekt uboczny narodowego dramatu, powodujący, że tematyka wojska nie ma podstaw do stania się polem bezpośredniej walki wyborczej, bo przecież wszystkie partyjne sumienia obciążają podobne grzechy.
Niezmienna jest szczególna okoliczność permanentnej reorganizacji sił zbrojnych. Brakować im może pieniędzy i sprzętu, zawodowych szeregowców oraz nadających się kandydatów do Narodowych Sił Rezerwowych, ale niezmiennie są zabezpieczone ponad stan w… generałów. Na liście aż 119 pozostających aktualnie w służbie czynnej (z doliczonymi 9 nominowanymi wczoraj) zaskakuje monstrualnie rozbudowana liczba wysokich stanowisk dowódczych, w tym grupa rozmaitych fuchmistrzów. To szefowie sztabowych zarządów, asystenci, delegowani za granicę, pozostający w rezerwie kadrowej, wreszcie generałowie zajmujący stanowiska radcy, przedstawiciela czy… dyrektora sekretariatu. Zmieniają się cywilne ekipy, armia chudnie w oczach, zwijane są jednostki i garnizony, ale generalskiej czapy bieda nie ubodzie.