Rêver de moi: sukienki to nasza nisza

Justyna Klupa
opublikowano: 2024-12-13 13:30

Patrycja Migdał-Kalina pracowała w modowych korporacjach, marząc o własnej firmie i wolności tworzenia. Kiedy uwierzyło w nią troje przyjaciół, powstała marka nostalgicznie nazwana Rêver de moi (z fr. śnić o mnie). Proponuje bardzo kobiece ubrania i zabawę modą. Snuje też plany podbicia rynków zagranicznych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kilkanaście lat temu, zatrudniając się w firmie odzieżowej, wierzyła, że w przyszłości, kiedy już będzie na to gotowa, zbuduje własną markę modową. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, dlatego najpierw chciała poznać branżę od podszewki. Czas na zmiany nadszedł w 2022 r. podczas urlopu macierzyńskiego. Wówczas narodził się pomysł na Rêver de moi. Pozostało jej tylko przekonać do współpracy przyjaciół: Magdalenę Janczy, menedżerkę sprzedaży aktywnej w Orange, Kacpra Zakolskiego, dyrektora w PwC Polska, i Dominika Kłobuchowskiego, specjalistę zatrudnionego w CCC Group. Poznała go w miejscu pracy.

– Dominik był w dziale PR showroomu CCC, a ja w tej grupie odpowiadałam za marketing marki DeeZee. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Podobna kreatywność, estetyka, poglądy i plany utwierdziły mnie w przekonaniu, że będzie idealnym partnerem do mojego projektu. Dominik to samouk uparcie dążący do perfekcji. Nie tak łatwo było przekonać go do współpracy. Namawiałam go pół roku, ale w końcu się udało – mówi Patrycja Migdał-Kalina, współwłaścicielka Rêver de moi.

Tkaniny i wzory

Na stronie firmy wspólnicy napisali o sobie, że są przyjaciółmi i modowymi freakami. Marzycielami kochającymi życie, a Rêver de moi to opowieść o tym, co jest dla nich w życiu ważne i… list miłosny do wszystkich kobiet. Kolekcje marki są więc skierowane do pań, które chcą podkreślić swoją kobiecość. To przede wszystkim sukienki, lecz także kurtki, płaszcze, swetry, spodnie, koszule, a nawet body. Wyróżniają się odważnymi krojami i ciekawymi wzorami. W tegorocznej kolekcji dominują grochy, kwiaty i zwierzęce printy. Odzież jest szyta z tkanin wysokiej jakości, np. wełny.

– Jakość materiałów jest dla nas najważniejsza. Jedyny plastik, jaki wprowadziliśmy, to cekiny. Nie używamy poliestru. Jest taka dostępność i różnorodność tkanin, że nie mamy potrzeby sięgać po materiały z domieszką plastiku – mówi Patrycja Migdał-Kalina.

Tkaniny kupują w różnych częściach świata. Przede wszystkim w Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech i Holandii. Niektóre ściągają również z Chin i Turcji. Jak zapewnia współwłaścicielka Rêver de moi, na każdym z tych rynków mają sprawdzonych dostawców. Kolekcje powstają głównie w Polsce – 95 proc. ubrań szyją w Krakowie, Łodzi, Warszawie i Gdańsku. Jedynie 5 proc. kolekcji to gotowa odzież z tureckich lub chińskich hurtowni.

– To cekinowe sukienki i skórzane kurtki, które wprowadziliśmy do oferty w tym sezonie. To produkty gotowe, bardzo dobre jakościowo, które mają typowe, bardzo komercyjne kroje. Mamy tylko jedną szwalnię, która zabiera się za cekiny. Mam tyle pięknych wzorów tkanin, których nie możemy wykorzystać, bo ani nikt nie chce tego szyć, ani koszty wytworzenia nie byłyby dostępne dla naszego klienta. Przykładowo uszycie cekinowej koszuli Diana kosztuje 350 zł netto, materiał to 20 dolarów za metr, a na uszycie produktu potrzeba 2,5 metra – mówi Patrycja Migdał-Kalina.

Nie jest lekko

Spółkę czekają wkrótce ważne zmiany. Kacper Zakolski zrezygnował ze współpracy po roku od startu firmy. Na jego miejsce wejdzie wkrótce dwoje nowych wspólników: Patrycja Dacyk i Piotr Bochenek. Pomysłodawczyni Rêver de moi podkreśla, że miała wielkie szczęście, spotykając ich na swojej drodze i zdobywając zaufanie. Większa załoga uatrakcyjnia burzę mózgów – jak to bywa w trakcie prawdziwej nawałnicy, zdarzają się czasem spięcia.

– Prowadzenie firmy ze wspólnikami, niezależnie od tego, czy tworzą ją przyjaciele czy obcy sobie ludzie, jest po prostu trudne. Na jednym pokładzie są różne punkty widzenia, osobowości, sumy doświadczeń zawodowych i prywatnych… i emocje. Może moja opinia nie należy do popularnych, ale w grupie przyjaciół zarządza się trudniej. Gdy słyszę, że ktoś prowadzi firmę z bliskimi znajomymi albo rodziną, myślę sobie: oho, na pewno jest zabawnie – mówi współwłaścicielka marki.

Z doświadczenia wie, że kompromis między wspólnikami firmy to podstawa. Dlatego w ich zespole wiele decyzji poprzedzanych jest rozmowami i analizami. Jest też dużo demokracji, choć, jak przyznaje, przy tak licznej ekipie, w której każdy ma skrajne opinie, musi być osoba, która ma ostatnie zdanie. Należy ono do niej – w końcu to Patrycja Migdał-Kalina jest odpowiedzialna za cały koncept biznesowo-wizerunkowy, w końcu ta firma to jej dziecko.

Sklep wiecznego lata

Według niej utrzymanie się na rynku modowym jest trudne, bo konkurencja jest ogromna. Patrycja Migdał-Kalina uważa, że polskie marki odzieżowe są na bardzo wysokim poziomie. Wiele ma międzynarodowy potencjał, a takiej jakości produktów, dbałości o detale czy komunikacji z klientami nie zaobserwowała wiele w innych krajach Europy. Dobry produkt to jednak za mało, by odnieść sukces w tej branży. Dlatego zawsze warto znaleźć niszę.

– My znaleźliśmy ją w sklepie wiecznego lata. Oczywiście te linie ewoluują i powstaje czasem sweter, płaszcz, marynarka czy spodnie, ale najważniejszym asortymentem są sukienki i wokół nich będziemy się rozwijać. Bardzo trudno byłoby zbudować setny sklep z basicem na tak wybitnym poziomie, jak robi to konkurencja. Na pewno w przyszłości powstanie jakiś asortyment z odzieżą codzienną, natomiast nie zamierzamy ewoluować w kierunku dostosowania się do trendów na polskim rynku – twierdzi Patrycja Migdał-Kalina.

Przydatne jest też doświadczenie w e-commerce, marketingu i sprzedaży, czy nawet w sferze biznesu. Bez tego marce może być trudno się przebić.

– Według raportu Gemiusa rynek zagospodarowany jest dopiero w połowie, mimo to uda się tylko nielicznym. Potrzeba wielkiej determinacji i bardzo dużo poświęconego czasu. Wielu osobom wydaje się, że wystarczy szczypta kreatywności i dobrego gustu. Nic bardziej mylnego. Mówię to z pozycji 15 lat w branży i dwuletniego prowadzenia firmy, która bardzo szybko przyniosła rentowność – podkreśla współwłaścicielka Rêver de moi.

Marka ma ambitne plany na najbliższe miesiące. W marcu zadebiutuje nowa kolekcja. Do zespołu dołączą nowi pracownicy. W planach jest też magazyn zewnętrzny – wspólnicy prowadzą rozmowy z dwoma dużymi marketplace’ami. Z kolei najważniejszym celem długoterminowym Rêver de moi jest wejście na rynki zagraniczne. Marka daje sobie na to pięć lat.