Cała Polska jest rozczarowana efektami ubiegłotygodniowej wizyty w naszym kraju prezydenta Rosji, Władimira Putina. Przeważają opinie, że był nie przygotowany, że niczego nie zadeklarował, niczego nie załatwił. Może to prawda, jednak należy pamiętać, że prezydent kraju przede wszystkim reprezentuje swoją ojczyznę, nie posiada jednak uprawnień decyzyjnych.
Prezydent Putin doskonale o tym wie, stąd w jego samolocie znalazło się miejsce dla ponad setki przedstawicieli rosyjskiej elity gospodarczej. To oni powinni nawiązywać kontakty z polskim światem biznesu, autorytet obu prezydentów może jedynie uwiarygodnić zawarte ustalenia. I tak się właśnie dzieje — powstała wspólna, polsko-rosyjska, Rada Biznesu, podpisano kilka bardzo poważnych kontraktów i zawarto znajomości. To ostatnie jest bardzo wielkim krokiem naprzód, przełamuje dotychczasowe stereotypy funkcjonujące w obu krajach. Może od ubiegłego czwartku Polska nie będzie dla Rosjan „zgniłym zachodem”, a Rosja przestanie być postrzegana przez nas z perspektywy minionych 50 lat.
Zmiana wzajemnych stosunków między naszymi krajami jest bardzo dużą szansą dla Polski. Utrzymujące się od wielu miesięcy spowolnienie gospodarcze na świecie oraz silny złoty mają katastrofalny wpływ na rodzimych eksporterów. Do tych czynników trzeba dołączyć zacofanie technologiczne większości rodzimych firm. To oznacza, że wyroby made in Poland są po prostu gorsze od zachodnich, natomiast przy obecnej sile złotego porównywalne cenowo.
Jednak dla Rosji to my jesteśmy „zachodem”. Z tej przyczyny właśnie rynek krajów postradzieckich powinien obecnie stać się priorytetem dla rodzimych eksporterów. Tak naprawdę tylko tam możemy być konkurencyjni.