Firma, która powstała kilka miesięcy temu i dopiero ruszyła z produkcją, na początku przyszłego roku poszuka inwestorów.
Roślinne substytuty mięsa przebojem zdobywają rynek. Producenci ścigają się, żeby jak najbardziej zbliżyć się do oryginału pod względem smaku i tekstury. Sukcesem chwali się firma Roślinny Qurczak. Od wakacji produkuje pod Warszawą odpowiednik mięsa kurczaka zrobiony z białka pszennego i fasoli. Nabywcami są restauracje.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Firma, która powstała kilka miesięcy temu i dopiero ruszyła z produkcją, na początku przyszłego roku poszuka inwestorów.
Roślinne substytuty mięsa przebojem zdobywają rynek. Producenci ścigają się, żeby jak najbardziej zbliżyć się do oryginału pod względem smaku i tekstury. Sukcesem chwali się firma Roślinny Qurczak. Od wakacji produkuje pod Warszawą odpowiednik mięsa kurczaka zrobiony z białka pszennego i fasoli. Nabywcami są restauracje.
PRZEDSIĘBIORCZA RODZINA:
O akceleratorze Foodtech.ac Iga Czubak, właścicielka Roślinnego Qurczaka, dowiedziała się od siostry, która chciała tam przedstawić swój produkt, ale zrezygnowała. Teraz biznesmenka myśli o skorzystaniu z unijnych funduszy — pomysł podsunął jej kuzyn, który rozwija firmę czarterującą jachty i przetarł szlaki w zdobywaniu finansowania z UE.
Fot. Marek Wiśniewski
— Prowadzimy rozmowy z dystrybutorami. Na początku przyszłego roku wejdziemy do sklepów wegetariańskich, w tym sieci TerraVege. Będziemy oferować kilka rodzajów produktów pakowanych po 200 g, co stanowi porcję dla dwóch osób. Koszt paczki wyniesie kilkanaście złotych — mówi Iga Czubak, założycielka spółki, która przez dwa lata pracowała nad recepturą i technologią.
Obecne moce produkcyjne wynoszą dwie tony miesięcznie.
— Rozmawiamy z sieciami handlowymi i eksporterami, którzy potrzebują znacznie więcej towaru. Chcemy wykorzystać moment, kiedy produkty roślinne zaczynają zdobywać rynek. Kto pierwszy, ten lepszy — mówi Iga Czubak.
Dotychczas założycielka Roślinnego Qurczaka inwestowaławłasne pieniądze. Na początku przyszłego roku, z myślą o rozwoju firmy, planuje pierwszą rundę finansowania. Pod koniec 2020 r. ma się odbyć druga runda, która — w połączeniu z funduszami unijnymi — pozwoli start-upowi postawić linię produkcyjną o mocy 15 ton miesięcznie, co będzie kosztować ok. 3 mln zł. Większa skala umożliwi wejście do sieci detalicznych w 2021 r. Roślinny Qurczak jest jedną ze spółek działających w akceleratorze Foodtech.ac. Pojawił się w nim przed ubiegłymi wakacjami.
— Gdy Iga przyniosła Roślinnego Qurczaka na weekend preakceleracyjny, podczas którego kwalifikujemy projekty do programu, natychmiast stało się jasne, że ten projekt musi się znaleźć w naszym akceleratorze. Zdecydowała jednak nie tylko jakość produktu, ale też determinacja Igi. Mimo że jest to jej pierwszy biznes, w ciągu kilku miesięcy sprawnie udało jej się uruchomić zakład produkcyjny i rozpocząć sprzedaż. Teraz wyzwanie stanowi budowa dystrybucji i marki. Ważnym aspektem jest także ogólna edukacja konsumentów, którzy coraz częściej sięgają po roślinne zamienniki mięsa, ale grupa mająca świadomość istnienia tego typu produktów jest jeszcze bardzo mała — mówi Piotr Grabowski, współzałożyciel Foodtech.ac.
Na pomysł roślinnego substytutu mięsa Iga Czubak wpadła, gdy została weganką.
— Podróżowałam po świecie i zdałam sobie sprawę, jak przemysłowa produkcja mięsa niszczy ziemię. Potem zaczęłam pracę jako kucharz w restauracji roślinnej. Chciałam pomagać ludziom w zmianie nawyków żywieniowych. „Zdryfowałam” do produkcji, bo odkryłam, że białko pszenne uzyskiwane po wypłukaniu skrobi z mąki pszennej jest fascynujące: wrażliwe na zmianę temperatury, wyrabianie, pH. Zaczęłam pracę nad substytutem mięsa, który będzie je jak najbardziej przypominać, bo celuję w osoby, które lubią je jeść, ale z powodów zdrowotnych, środowiskowych czy etycznych chciałyby ograniczyć jego spożycie — mówi Iga Czubak.